Kanapki z Pałacu w Wilanowie
Liczą się każda para rąk i chęci. Szybko powstają - kanapki z serem, szynką, warzywami - aby jak najwięcej i najszybciej trafiły do tych najbardziej potrzebujących. Ponad tysiąc kanapek jednego dnia przygotowują wolontariusze z Pałacu w Wilanowie. Angażują się nie tylko profesjonaliści, ale także ci, którzy mają chwilę wolnego. Na stanowiskach jest podział pracy, są między innymi osoby, które zajmują się przygotowaniem produktów, które są wkładane do kanapek.
Gdy ich zaczyna brakować myją, wycierają i kroją. - Była papryka, są rzodkiewki i oliwki. Korzystamy z tego, co przyjechało i co nam dostarczono. Staram się produkty przygotować tak, żeby praca przy stole kanapkowym szła szybciej. Zajmuję się tzw. "prep" - mówi jedna z wolontariuszek Marieta Marecka. - Szefowie kuchni oddali nam sporą część powierzchni. Zarządzają, ale też pomagają, a że mają doświadczenie, od razu wszystko idzie sprawniej. Mamy super przestrzeń i fajnych ludzi dookoła.
Różnorodnie i sycąco
Tempo prac ma znaczenie, bo na odbiór kanapek czekają już wolontariusze, którzy przewożą je dalej. Jakość kanapek zależy od dobrej woli i hojności osób, które dostarczają towar. Potrzebne jest wszystko, co sprawi, że będą smaczne i sycące. Im więcej produktów, tym więcej ich powstanie.
- Praca wre od 9 rano. Kanapek powstaje cała masa. Jak się rozpędzimy, to w pięć godzin udaje nam się zrobić tysiąc kanapek - mówi Maria Tamarecka. - Kanapki trafiają do różnych miejsc, także na granicę.
Kanapki są różnorodne. Teraz akurat trwa okres postu na Ukrainie, więc specjalnie powstają przysmaki dla osób, które nie jedzą mięsa. Są więc kanapki wegańskie i z serem, ale na bogato, bo i z sałatą, papryką, ogórkiem. - Wszystko jest. Dbamy o to, żeby to były kanapki, które sami chcielibyśmy zjeść - zaznacza Maria. - Ma być kolorowo, chrupiąco, zdrowo i ma być dużo warzyw. Staramy się dobrze wykorzystać wszystko, co do nas trafia.
>>> ROSYJSKA INWAZJA NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny <<<
Mimo pośpiechu jest także wprowadzona kontrola jakości, bo chodzi o to, żeby każdy kęs był pyszny. Nie tylko dostawcy, ale również osoby przygotowujące kanapki przynoszą składniki do ich produkcji. - Cały czas walczymy o to, żeby większe firmy nas wspomogły, bo schodzi naprawdę dużo produktów - mówi Maria Tamarecka. - W ciągu godziny możemy przerobić nawet 40 bochenków chleba. Najwięcej pomocy i produktów w dalszym ciągu trafia od osób prywatnych.
Przydział dla każdego
Gotowe kanapki trafiają do różnych punktów, m.in do jednego z hoteli, gdzie zakwaterowane są matki z dziećmi. - Jest tam kilkaset osób. Kolejne miejsca to punkty recepcyjne na warszawskim Torwarze. Kanapki też są pakowane próżniowo i jadą na przejście graniczne. Tam są rozdzielane, aby jako suchy prowiant mogły być zabrane w dalszą drogę - mówi Marcin Nowicki z Pałacu w Wilanowie. Jednocześnie zapewnia, że kanapki będą robione tak długo, jak długo będą produkty.
***
Tytuł audycji: Czat Czwórki