Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 21.05.2010

Unia pomoże nam usuwać skutki powodzi?

Aby otrzymać pomoc, konieczny jest wniosek rządu poprzedzony wiarygodnymi, dokładnymi wyliczeniami.

W piątek szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek mówił o Europejskim Funduszu Solidarności. Jego zdaniem to, że pogrążona w powodzi Polska mogłaby aplikować o środki z tego funduszu, to nie jest dobra wiadomość, bo oznacza to, że straty spowodowane powodzią są ogromne. Buzek przypomniał jednak, że powstanie tego funduszu wynikało także z tego, jaki obraz powodzi i zniszczeń był w Polsce po roku 1997.

O tym rzeczywiście będziemy mogli skorzystać z tego funduszu, Zuzanna Dąbrowska rozmawiała z Pawłem Kowalem, eurodeputowanym Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem Kowala Polska ma dwie możliwości.

Pierwsza możliwość, to skorzystanie z funduszu na zasadzie całego państwa - wówczas jest tam wyliczona kwota zbliżona do ok. 3 mln euro strat. Jest natomiast też druga możliwość - mowa o stratach w skali regionów. - Kiedy dany region utraci możliwość rozwoju, ma poważne kłopoty z powodu klęski żywiołowej, jest możliwa ta druga ścieżka pomocy z funduszu - mówi Paweł Kowal.

Aby taką pomoc Polska mogła uzyskać, zdaniem europosła konieczny jest wniosek rządu poprzedzony wiarygodnymi, dokładnymi wyliczeniami. Musi on jednak jeszcze zostać pozytywnie zaopiniowany przez Radę Europy i Parlament Europejski.

(pm)

*

  • Zuzanna Dąbrowska: Dzisiaj szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek także wypowiadał się o Europejskim Funduszu Solidarności, powiedział, że to, iż Polska mogłaby aplikować środki z tego Funduszu, to nie jest dobra wiadomość, bo to oznacza, że straty spowodowane powodzią są bardzo wielkie. Ale przypomniał też, że powstanie tego Funduszu wynikało także z tego, jaki obraz powodzi i zniszczeń w Polsce był po roku 1997. Czy rzeczywiście będziemy mogli skorzystać z tego Funduszu, który także został stworzony na skutek po części tej klęski, która była 13 lat temu w Polsce?

    Paweł Kowal: Tutaj są dwie możliwości: albo skorzystanie z tego Funduszu na zasadzie całego państwa, wtedy tam jest wyliczona wielkość trochę mniej niż 3 miliardy euro strat, ale jest też druga możliwość, moim zdaniem o tej już swobodnie możemy mówić, czyli o stratach w skali regionu. Wtedy, kiedy region utraci możliwości rozwoju, ma poważne kłopoty właśnie w wyniku klęski żywiołowej z utrzymaniem wzrostu, są pewne kryteria ekonomiczne i społeczne, które są spełnione, w moim przekonaniu z całą pewnością dla kilku regionów w Polsce już teraz są spełnione. To jest ta druga ścieżka. W każdym razie konieczny jest wniosek rządu. Wniosek rządu musi być poprzedzony wyliczeniami już takimi wiarygodnymi, dokładnymi wyliczeniami strat, następnie konieczna jest zgoda Rady czy dwóch instytucji unijnych – Rady i Parlamentu, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. To razem może trwać kilka tygodni, ale może nie aż tak długo, jak mówiono dzisiaj. Moim zdaniem to się mieści w jakichś dwóch miesiącach, dziesięciu tygodniach. No ale jest jeszcze...

    Z.D.: Pod warunkiem, że się szybko uda oszacować te straty.

    P.K.: Pod warunkiem sprawnego oszacowania strat i pod warunkiem odpowiedniego wniosku rządowego. Tu nie ma co dywagować, czy lepiej, żeby woda była, czy lepiej, żeby nie było, bo ona po prostu jest. Oczywiście, że lepiej żeby nie było powodzi. I dzisiaj trzeba się przygotować do skorzystania z tego Funduszu, jestem o tym przekonany, albo właśnie jako państwo, albo wykorzystania tej klauzuli w skali regionalnej.

    Z.D.: Premier Donald Tusk mówił dzisiaj o tym, że samorządy nie do końca zdały egzamin. Nie samorządowcy, którzy pracują dniami i nocami, natomiast podział kompetencji we władzach lokalnych, decentralizacja, niemożność ogarnięcia przez jeden urząd, przez jedną instytucję sytuacji regionalnej powodowała pewne opóźnienia, niedociągnięcia w całej akcji ratunkowej. Z kolei Jerzy Buzek powiedział coś wręcz przeciwnego także dzisiaj, że właśnie winne jest to, że się centralizuje tę władzę lokalną, władzę samorządową, nie oddaje się, nie deleguje się uprawnień na sam dół i w związku z tym trudniej jest walczyć. To jak jest naprawdę?

    P.K.: Pewnie każdy z panów miał na myśli trochę co innego. Moje doświadczenie, a objechałem w tym tygodniu kilku burmistrzów, z którymi współpracuję jako poseł z Małopolski, zobaczycie, jak wygląda akcja przeciwpowodziowa, jest jednoznaczne, wszyscy narzekają na to, że władza jest zbyt rozproszona. Jaki mamy efekt? No taki, że jeżeli wszyscy, którzy się trafią w sztabie, czyli starosta, burmistrz, szef straży, są ludźmi rozsądnymi, dobrze współpracują i potrafią szybko wycofać się z różnych innych konfliktów i zaszłości, no to wtedy akcja przebiega bardzo dobrze. Takim przykładem są na przykład Myślenice, gdzie ta sytuacja powodziowa była bardzo trudna kilka dni temu, zresztą ciągle jest, miasto i powiat. Natomiast czasami bywa tak, i już tutaj tych złych przykładów nie będę podawał, a spotkałem się w innych miejscach w Małopolsce, gdzie ta współpraca z różnych powodów...

    Z.D.: I to w samym Krakowie.

    P.K.: Czy w samym Krakowie, to wszyscy widzieli, nie jest dobra. Wydaje się, że na takie stany, zamiast szermować właśnie tymi wielkimi hasłami, czy stan nadzwyczajny, czy nie, powinien być jakiś system, który po prostu centralizuje władzę, ułatwia zarządzanie, podejmowanie decyzji. I w tym sensie moje odczucia, a szczególnie odczucia tych, którzy byliby ofiarami powodzi czy są ofiarami powodzi w Małopolsce, są bliższe temu, o czym mówił Donald Tusk, czyli jednak wzmocnienie instytucji państwa, wzmocnienie instytucji, które odpowiadają za bezpieczeństwo po prostu, bo przecież nie zawsze to są takie wielkie klęski, czasami one mają charakter regionalny, lokalny. Co roku się praktycznie takie zdarzają w Małopolsce czy na Podkarpaciu.

    Z.D.: Grzegorz Napieralski powiedział przed chwilą w wystąpieniu sejmowym, w debacie na temat powodzi, że nie należy teraz uprawiać polityki. Jutro wystąpienie publiczne kandydata Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Da się uprawiać politykę teraz?

    P.K.: Tu mam zawsze problem z tym słowem „polityka” w Polsce, bo ono jest tak negatywnie nacechowane, podczas kiedy ono tak naprawdę nie znaczy nic złego, tylko znaczy wspólną troskę o wspólne dobro. I myślę, że to jest właśnie czas polityki w takim klasycznym rozumieniu. Musimy wszyscy się troszczyć o wspólne dobro, zastanowić się, jakie wyciągać wnioski z takich historii, jakie się przytrafiły. To jest na pewno nie temat na zażarte debaty takie partyjne, na pewno to nie jest czas na jakieś przepychanki partyjne, ale to jest jak najbardziej czas... Ja nie wiem, o czym będziemy mówili jutro, nie wiem, o czym pojutrze, ale wydaje mi się, że każdy rozsądny człowiek czuje, że to jest czas, żeby się zastanowić nad rozwiązaniami. Oczywiście dzisiaj najważniejsze jest być z powodzianami i ta woda musi zejść. Póki woda jest jeszcze w piwnicach, w domach, w pokojach, w zagrodach, no to nie jest też czas na może snucie wielkich planów. Ale mówmy o tym, co z tego wynika dla państwa.

    Z.D.: No i zobaczymy, jak ten egzamin zdadzą politycy. Dziękuję bardzo za rozmowę.

    P.K.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)