Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 03.07.2009

Dziś prezentacja autorskiego projektu medialnego

My, przyjaciele mediów, musimy sobie odpowiedzieć: czy godzimy się z sytuacją, w której reprezentacja rządu mówi, że nie lubi mediów publicznych?

Jakub Urlich: Zapraszamy teraz do wysłuchania naszej rozmowy z gościem Sygnałów Dnia: Janusz Piechociński, Polskie Stronnictwo Ludowe.

Janusz Piechociński: Dzień dobry, witam państwa.

J.U.: Dzień dobry.

Wiesław Molak: Polityczna informacja ostatnich godzin: Andrzej Olechowski poza Platformą Obywatelską. No i zapowiada się teraz taki pojedynek między Donaldem Tuskiem a Andrzejem Olechowskim, już...

J.P.: No, myślę, że akurat Donaldowi Tuskowi nie zależy zupełnie na takim pojedynku, bo obecny premier i współzałożyciel Platformy raczej na takim pojedynku nie wygrywa. To wręcz Andrzej Olechowski, co zrozumiałe, będzie, atakując może nie personalnie, ale programowo, politycznie obóz premiera, chciał wzmocnić się w ramach kampanii prezydenckiej 2010, bo chyba cel tej operacji jest właśnie taki. Zwracam uwagę – i to jest bardzo takie charakterystyczne, że ja państwo pamiętacie, „trzech muszkieterów” zakładało Platformę, to był Olechowski, Płażyński, Tusk. Do nich dołączyli Paweł Piskorski czy Jan Maria Rokita z różnych obozów.

To była taka trochę ucieczka przed odpowiedzialnością za AWS. Przypomnę 2001 rok, po naprawdę nieudanych czterech reformach, spapranych zupełnie, w sytuacji poważnej dziury budżetowej roku 2001 zwanej „dziurą Bauca” następuje wypływ nowych inicjatyw i z tonącego AWS–u wyłaniają się PiS i Platforma. Każda z tych formacji przyjęła trochę inną drogę.

Ale kiedy dzisiaj po tych kilku latach popatrzymy, to tak – Piskorskiego wyautowano z Platformy w ramach konfliktu warszawskiego i tych słynnych zalesień, Płażyński odszedł sam, dla niego Platforma była zbyt mało chadecka, Rokita się wyautował nie tylko ze względu na żonę, która przyjęła zaproszenie na listę PiS-u. No i teraz zobaczymy, bo to będzie bardzo interesujące starcie, bo nigdy dotąd wewnątrz tego samego obozu ideowo–programowego obecni liderzy Platformy nie mieli bardzo zręcznie funkcjonującego w obszarze mediów przeciwnika.

J.U.: Panie pośle, ale to wszystko, o czym pan teraz mówi, o czym świadczy tak naprawdę?

J.P.: No, świadczy o tym, że te głosy socjologów, politologów tuż po wyborach europejskich o tym, że scena jest zamurowana, że jesteśmy skazani na konflikt PO/PiS–u i w PO/PiS–ie, czego przykładem jest choćby dramatyczna sytuacja mediów publicznych, że w tym paraliżu wzajemnych agresji, uprzedzeń, niechęci nie potrafi się nawet zawierać zdrowych kompromisów służących na rzecz dobra wspólnego. A tu okazuje się, że kampania prezydencka uruchamia nowe inicjatywy i ludzie, którzy dotąd nie mieli alternatywy, będą znajdowali alternatywę.

J.U.: I myśli pan, że Stronnictwo Demokratyczne może stać się taką alternatywą?

J.P.: Nie, ja tylko po prostu zwracam uwagę, że trzy razy w polskiej historii, po zwycięstwie AWS–u głoszono, że scena polityczna jest posprzątana, jest AWS, lewica i coś tam jeszcze po boku, później, po zwycięstwie PiS-u mówiono: PiS, Platforma i nic nie ma, po zwycięstwie Platformy: Platforma, PiS i nic więcej, a tu okazuje się, że scena polityczna jest w ruchu, życie społeczne i gospodarcze bardziej złożone, i szczególnie teraz, kiedy mamy do czynienia ze spowolnieniem, a wręcz z kryzysem gospodarczym, tuż przed kampanią prezydencką jest miejsce na nowe inicjatywy polityczne. Jaki będzie ich los? Ano zobaczymy, bo nie tak dawno Polska XXI w zeszłym roku otwierała portal, prezydent Wrocławia miał być już prawie prezydentem Polski, we wszystkich rankingach był wysoko...

J.U.: Ale się wycofał.

J.P.: ...trzeci, czwarty, piąty, a widzimy, że po roku inicjatywa rozeszła się po kościach.

J.U.: A z tymi zarzutami, które Andrzej Olechowski postawił w liście do premiera? W tym liście nazywa Platformę „partią władzy”, no, co, jest faktem...

J.P.: Są sprytne.

J.U.: I zarzuca brak wizji przyszłości Polski. Czy pan się zgadza?

J.P.: Tak, i szczególnie, że robi to tydzień po tym, jak minister Boni przedstawił wraz z premierem dokument „Polska 2030”, gdzie właśnie była ta wizja, wspólne wezwanie, żeby partyjnie i politycznie się nie kłócić, tylko pokazać, że Polska może być, jeśli spełnimy olbrzymią liczbę zadań, może być tą szesnastą–dwudziestą gospodarką świata. I naprawdę możemy być w tym G20, bo takie zadanie z tego dokumentu rządowego wynikało.

Ale wrócę do tego, jakim językiem i widać wyraźnie, że bardzo sprytnie ten list został napisany, a także bardzo zręcznie będzie przygotowany wokół tez tego listu i zarzutów tam stawianych dalszy scenariusz funkcjonowania Andrzeja Olechowskiego i jego środowiska na scenie politycznej. Platformie pojawił się ideowo–programowy konkurent z rozpoznawalną twarzą. Tak trzeba nazwać inicjatywę Olechowskiego.

W.M.: Platformie, czyli sojusznikowi Polskiego Stronnictwa Ludowego.

J.P.: W koalicji rządowej.

W.M.: A gdzie miejsce PSL–u?

J.P.: No, zwracam uwagę, że dla nas to też jest konkurencja. My nigdy nie mówiliśmy, że scena jest posprzątana, my nigdy nie mówiliśmy, że zamroziły się już sympatie polityczne i społeczne, ale mówiliśmy o tym, że scena, aby życie polityczne w kraju było wartościowsze i z tego życia politycznego wynikało coś więcej niż z wczorajszego posiedzenia komisji śledczej, czyli kłótnia i megaskandal, to partie polityczne muszą nie tylko ze sobą konkurować, ale muszą ze sobą rozmawiać i szukać w przestrzeni dialogu politycznego, dialogu społecznego punktów, które są wspólne. Otóż Piskorski i pewnie i Olechowski mówią o budowie nowego centrum. W tym centrum od zawsze jest Polskie Stronnictwo Ludowe, więc dla nas to jest potencjalny partner do rozmowy o Polsce, o polskich sprawach, ale także rywal w walce o głosy, ale my z tego powodu ani się nie cieszymy, ani nie płaczemy, przyjmujemy to jako normalność.

W.M.: Wspomniał pan już o mediach publicznych. Od 3 do 5 złotych na media publiczne. Dziś Polskie Stronnictwo Ludowe może być już gotowe na przedstawienie własnej propozycji pakietu medialnego?

J.P.: Dzisiaj prezentuję własny autorski pakiet, dlatego że chcę zachęcić także moich kolegów do większej aktywności klubu parlamentarnego i rady naczelnej. Jutro mamy posiedzenie rady naczelnej, o poparcie dla tych rozwiązań będę więc zabiegał, tak aby to był oficjalny dokument partyjny. Mój pakiet opiera się o 4 zasadnicze fundamenty. Po pierwsze (...) trzeba wrócić w sytuacji de facto katastrofy finansowej mediów publicznych, już widocznej w radiu, za chwilę bardzo silnie widocznej w telewizji publicznej z pełnymi tego konsekwencjami, łącznie ze znaczną redukcją nie tylko kadrową, ale przede wszystkim potencjału kadr, ludzi, pomysłów i misji i zadań edukacyjnych, które radio i telewizja publiczna przecież mają nie tylko wpisane do ustawy, ale tak naprawdę realizują.

Więc ja mówię o takim powszechnym powrocie do abonamentu, ściągalnego w możliwie najtańszy sposób przy rachunku energetycznym. Przy czym uważam, że ta powszechność powinna wyrażać się w tym, że proponuję w swoim rozwiązaniu, aby gospodarstwa emeryckie miały złotówkę do dwóch złotych nie więcej na miesiąc, tak aby i tak grupa gospodarstw domowych, to będzie 20, 15, 12 złotych rocznie, aby nawet ta grupa czuła się współwłaścicielami misji publicznej i mediów publicznych. I to by był taki wspólny dar. Średnio przy tej ściągalności na poziomie 85% to byłoby około miliarda złotych, czyli średnio na gospodarstwo domowe, poza tym wyłączeniem tej grupy socjalnej, emeryckiej, byłoby to właśnie w przedziale 3–5 złotych od licznika miesięcznie. Prosty mechanizm. To jest jeden element.

Drugi bardzo ważny element, o czym się ciągle zapomina, to jest to, że my realizujemy proces cyfryzacji mediów, telewizji cyfrowej naziemnej. Realizujemy ani bez ustawy, ani realizujemy bez wskaźnika zadań rządu. De facto ten proces realizuje się sam poprzez ambitne, aktywne, często sprzeczne decyzje dwóch organów regulacyjnych rynku mediów, czyli Krajowej Rady i Urzędu Komunikacji Elektronicznej. W tej sprawie jestem konsekwentny, od listopada, grudnia zeszłego roku mówię wyraźnie: pełnomocnik rządu ds. cyfryzacji mediów, ustawa, jeśli nie ustawa, to w trybie pilnym uchwała sejmu, tak aby to nie były osobiste decyzje przewodniczącego Krajowej Rady czy szefa regulatora rynku telekomunikacyjnego, ale bardzo klarowny scenariusz.

J.U.: Panie pośle, pomysły można mieć, tych pomysłów w ostatnich latach różnych było wiele. Ale jaka jest szansa, żeby te pomysły przełożyły się na rzeczywistość?

W.M.: O abonamencie nie chce na razie słyszeć koalicjant Platforma Obywatelska.

J.P.: Tak, ale zwracam uwagę, że dwie inicjatywy Platformy w tej sprawie legły w gruzach de facto. Nie tylko nie załatwiły problemu, ale nawet mamy problemy z opisaniem tego, co się nazywa kłopotami mediów publicznych...

J.U.: Myśli pan, że Platforma teraz się wycofa z tego swojego założenia, żeby w ogóle zlikwidować abonament?

J.P.: A, to musi odpowiedzieć na pytanie: czy chce w ogóle zlikwidować media publiczne? A my musimy sobie, my wszyscy pozostali...

W.M.: A pytał pan kolegów z koalicji?

J.P.: To przyjdzie na to czas, kiedy poproszę o odpowiedź na te zasadnicze pytania. A my pozostali, wszyscy ci, którzy twierdzą, że jesteśmy przyjaciółmi mediów publicznych i rozumiemy ich wagę, znaczenie i współodpowiedzialność za edukację, tożsamość narodową i kulturę narodową i na wczoraj, i na dziś, i na jutro, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy godzimy się z taką sytuacją, w której reprezentacja rządu mówi, że nie lubi mediów publicznych? To jest dobro wspólne, w tym także w wymiarze ekonomicznym, to jest majątek narodowy, majątek państwowy, w związku z tym jest tutaj także odpowiedzialność karna za gospodarność w patrzeniu na te media.

Ja jestem, oczywiście... Nie chcę bronić żadnych patologii, które w świecie mediów występują, ale dla mnie nie jest alternatywą, że skoro narozrabiał jeden urzędnik w Kancelarii Premiera, to trzeba rozwiązywać Kancelarię Premiera. Jeśli ktoś w mediach publicznych narozrabiał albo wydaje tutaj za dużo, to to trzeba po prostu zmienić, a jednocześnie wzmacniać media publiczne, tym bardziej że mówiłem o tym procesie cyfryzacji, w procesach globalizacyjnych bez silnych mediów o charakterze narodowym, chroniących tożsamości, kultury, edukacji narodowej, takie narody, jak nasz, które nie mają języka światowego, my musimy się zachować tak bardziej jak Francuzi, a mniej jak Anglicy, którzy mogą sobie pozwolić na procesy globalne.

W.M.: Jest pan wiceszefem sejmowej komisji infrastruktury. Co się dzieje, co się będzie działo na autostradzie A1?

J.P.: No, kolejne odcinki zgodnie z podpisaną umową, wchodzimy w fazę realizacji, może nawet więcej, bo przecież tam już na ten planowany odcinek wprowadzono wykonawcę, ale ze względu na to, że nie było spięte finansowanie, to prace były spowolnione. Kluczowe jest jedno – aby w tym roku – uwaga – mamy zbudować, oddać do eksploatacji około 70 km autostrad. Niestety, zdecydowana większość z tych kilometrów to są autostrady budowane w systemie koncesyjnym, a załamała nam się budowa budżetowa, bo będzie tam 6 do 9 km autostrad.

Kluczowe jest jedno i ja to w swoich co pół roku prezentowanych publicznie raportach o przygotowaniu na Euro 2012, bo to jest taka data, która pozwala nam się systematycznie do niej odnosić, mówię wprost: nawet po kilku optymistycznych ostatnio sygnałach, takich jak podpisanie umów, takich jak ogłoszenie przetargów, wykonanie rzeczowe planu narodowego jeszcze ministra Polaczka, później dzisiaj ministra Grabarczyka, tego z 2006, tego z 2007, tuż po wyborach przejętego przez ten rząd, zanosi się na to, że będzie na poziomie rzeczowym 50%. No i najważniejszym tym odcinkiem autostradowym jest, oczywiście, pełne połączenie od granicy zachodniej do Warszawy A2. I to jest kluczowe, są losy dla nie tylko projektu Euro, ale odblokowania komunikacyjnego aglomeracji warszawskiej, w końcu największej w kraju, obok śląskiej największego węzła transportowego, połączenie dobrym szlakiem komunikacyjnym, dobrej jakości.

W.M.: Będzie lepiej, tak?

J.P.: Wie pan...

W.M.: Ma być lepiej?

J.U.: Najwyższa pora.

W.M.: Najwyższa pora.

J.P.: Pewnie nawet słuchacze Jedynki zwrócili na to uwagę, że ja byłem bardzo wstrzemięźliwy w obietnicach i mówiłem półtora roku temu, kiedy kolejny minister właściwy ds. infrastruktury czy transportu ogłaszał te wielkie plany, mówiłem: mniej słów, a więcej czynów. Ale ostatnio, kiedy minister Grabarczyk był bardzo mocno poddawany za te kwestie budowy dróg, tonowałem też ataki na niego, mówiąc: panowie, za budowę dróg odpowiada cały rząd i cała administracja, a nie tylko...

W.M.: A nie tylko minister?

J.P.: ...minister właściwy do spraw budowy dróg. Potrzebny jest także klimat społeczny, ale tu mówię o protestach nie tylko o charakterze ekologicznym, ale sprawą kluczową w spowolnieniu, w mniejszych dochodach budżetowych są, oczywiście, pieniądze, nawet wtedy, kiedy wyniki przetargów są satysfakcjonujące dla inwestora, bo są tańsze o te 30% z reguły ostatnio od kosztorysów, specyfikacji. Ale jednak w tym roku, przypomnę, jesienią zeszłego roku planowaliśmy wydać 32 miliardy na polskie drogi różnych środków, a w mojej ocenie, jeżeli uda nam się zgromadzić i konsekwentnie zrealizować zadania o łącznej kwocie 20, 18 miliardów, to będzie już sukces w tym spowolnieniu.

W.M.: Co się dzieje na działkach?

J.P.: Na działkach? Działkowcy...

W.M.: Poza tym nic ważnego się nie dzieje?

J.P.: Nie no, mamy kolejny powrót poselskiego projektu Prawa i Sprawiedliwości, który chce zrobić rewolucję na działkach, i ten projekt, który pod hasłem przekazania własności, upowszechnienia własności...

W.M.: Bo ten projekt przewiduje likwidację Polskiego Związku Działkowców...

J.P.: Tak, no, sprowadza się...

W.M.: ...zakłada, że podstawową jednostką ogrodnictwa działkowego w Polsce jest Wspólnota Ogrodów. Ale w czym jest problem?

J.P.: Problem jest w tym, że PiS bardzo nie lubi Polskiego Związku Działkowców i PiS chciałby poprzez zmiany ustawowe zburzyć strukturę tego Związku. Przypomnę – jest to stowarzyszenie funkcjonujące w oparciu o ustawę, w naszej ocenie dobrą, my byliśmy jej zwolennikami...

J.U.: A PSL lubi ten Związek?

J.P.: To nie jest w kategoriach... Nie patrzmy... Działki i działkowcy nie są ani lewicowi, ani prawicowi, są po prostu polskimi działkowcami.

W.M.: Ale to jest potężna grupa wyborców, panie pośle.

J.P.: Tak, tylko obiecywanie im tego, szczególnie w dużych miastach, że jak uwłaszczą się na działkach rzędu 200–300 metrów kwadratowych, to pytanie: jak to będzie później zarządzane, organizowane i w jaki sposób działkowcy będą bronić swoich słusznych interesów w stosunku do ośrodków zewnętrznych – w stosunku do władzy samorządowej, przyszłych inwestorów i tak dalej? W związku z tym ten projekt wraca, bo to jest już kolejny raz pomysł PiS-u, my mówimy temu pomysłowi zdecydowanie: nie. Związek jest samodzielny, a politycy nie powinni ustawowo ingerować w struktury Związku Działkowców.

J.U.: I wygląda na to, że ta ustawa nie ma najmniejszych szans, bo przeciwko niej nie tylko PSL, ale też Platforma Obywatelska i SLD.

J.P.: No, patrzmy na Związek i samych działkowców i na ich aktywność w bardzo szerokich kategoriach, bo to nie jest tylko samo zagospodarowanie czasu wolnego, to nie jest tylko drobne wsparcie dla budżetu rodzinnego, ale to jest zabezpieczenie terenów przede wszystkich w wielkich miastach, a często rekultywacja zniszczonych terenów i odbudowa przestrzeni.

W.M.: Panie pośle, dostał pan brawa: „Brawo, jesteśmy za abonamentem, Janusz Piechociński” – taki sms do nas przyszedł. Dziękujemy za rozmowę.

J.P.: Dziękuję. Ja myślę... Zdaję sobie sprawę, że nikt nie chce powszechnych danin, ale akceptowalna społeczna danina na coś, co ma wartość potwierdzoną milionami słuchaczy i telewidzów, ma to sens.

W.M.: Dziękujemy.

J.P.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)