Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 17.09.2009

Niemożliwe porozumienie z Rosją ws. agresji 17 września

Rosja przeprowadziła operację agresji na Polskę w 39 roku, wcieliła do swojego terytorium, okupowała nas. Z ich punktu widzenia było to oswobodzenie.

  • Wiesław Molak: 17 września – „nóż w plecy”. Kolejna rozmowa Jacka Prusinowskiego, tym razem z doktorem Grzegorzem Nowikiem z Wojskowego Biura Badań Historycznych.

    *

    Jacek Prusinowski: Agresja radziecka z 17 września była logiczną konsekwencją paktu Ribbentrop–Mołotow. Dużo się ostatnio o tym dokumencie nie tylko u nas, ale i w Rosji, mówiło. Zdaniem wielu rosyjskich historyków dla ZSRR to było niemal konieczność po tym, jak spolegliwie wobec III Rzeszy zachowywały się kolejne państwa Europy Zachodniej. Można to tak odbierać?

    Dr Grzegorz Nowik: Polityka nie zna sentymentów i, oczywiście, w planach Stalina Niemcy wypełnili pustkę po rozmowach brytyjskich i francuskich, ale możemy powiedzieć również dobrze odwrotnie – że rozmowy brytyjsko–francuskie były kamuflażem dla istotnych korzyści, jakie osiągnął Stalin. Jakie były intencje sowieckiej Rosji? Otóż to jest wygodna pozycja kogoś, kto wchodzi do wojny jako ostatni, który oczekuje, że wojna imperialistyczna, bo tak ją nazywano w Europie, spowoduje, że społeczeństwa będą zmęczone, a potem te zmęczone, znużone, wygłodzone wojną, zmęczone jej konsekwencjami społeczeństwa bardzo szybko przyjmą sowiecką pomoc i oswobodzenie z jarzma jakichkolwiek okupantów.

    J.P.: Czy już we wrześniu 39 roku Stalin tak daleko mógł wybiegać w przyszłość, że myślał już o „oswobadzaniu” kolejnych krajów?

    G.N.: O oswobadzaniu oczywiście w cudzysłowie, tego nie widać w radio, ale trzeba ten cudzysłów postawić. Największą troską i bólem Stalina w roku 40 była szybka klęska Francji, on sądził, że ta wojna będzie trwała długo, że to będzie wojna na wyniszczenie i zmęczone wojną społeczeństwa z radością powitają wyzwolenie, a może w środku, wewnątrz, oczywiście, „wyzwolenie” (oczywiście, również w cudzysłowie) przez Armię Czerwoną, wewnątrz nich wybuchną rewolucje przeciwko reżimowi hitlerowskiemu w III Rzeszy niemieckiej. I to była główna troska w 40 roku, myślał tak samo w czterdziesty, jak i w trzydziestym dziewiątym. I to, co zrealizował w latach 44–45, niosąc tak zwane „wyzwolenie”, a faktyczne zniewolenie, bo to trzeba tak nazwać, oczywiście, wyrzucił Niemców, ale zdobył swoją strefę wpływów i zdobył całą środkowo–wschodnią Europę. I tam, gdzie stanęła noga żołnierza Armii Czerwonej, tam zostały przeprowadzone faktycznie rewolucje komunistyczne. To, o czym marzono od 1917 roku, stało się faktem w roku 44/45. To, oczywiście, miękko w różnych krajach następowało, ale do końca lat 40. nastąpiło.

    J.P.: „Jeżeli mówimy o obiektywnej ocenie historii, to musimy pamiętać, że historia nie ma tylko jednego koloru, to było bardzo wiele kolorów i błędy popełniali wszyscy” – to cytat z Władimira Putina, podczas ostatniej wizyty w Polsce powiedział właśnie te słowa. Czy myśli pan doktor, że tak możemy na historię patrzeć?

    G.N.: Sprawa przyznawania się do win i błędów to jest kwestia konfesjonału. Kwestia skuteczności to jest domena polityki. Natomiast to, co możemy uznać za sukces lub błąd, może również podlegać ocenie moralnej. Rosja przeprowadziła skutecznie operację agresji na Polskę w 1939 roku, bolszewicka Rosja, zaanektowała tereny, wcieliła do swojego terytorium, okupowała nas. I to, co zrobiła skutecznie, możemy poddać ocenie naszej moralnej. Z ich punktu widzenia było to oswobodzenie. No, chciałbym zapytać tych wszystkich Polaków w Łomżyńskiem, w Białostockiem, jak oni się czuli „oswobodzeni” przez Armię Czerwoną, nie tylko te tereny, gdzie Białorusini czy Ukraińcy stanowili większość narodową na terenach Rzeczypospolitej, ale mówimy o terenach Łap czy Łomży, czy Białegostoku, gdzie ich tam było w minimalnej ilości albo w ogóle. To pokazuje cały kontekst zakłamania tej sowieckiej polityki, którą my określamy jako politykę agresji. Dla nich jest to polityka zjednoczenia zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Nie dojdziemy tutaj do porozumienia w tej kwestii.

    J.P.: A jak ocenia pan ten kompromis, który udało się już chyba zawrzeć politykom, jeżeli chodzi o uchwałę dotyczącą zbrodni katyńskiej „znamiona ludobójstwa”? To jest ta kompromisowa formuła, którą udało się wypracować? Czy jest wystarczająca zdaniem pana doktora?

    G.N.: Rosjanie wnosząc oskarżenie w Norymberdze oskarżenie przeciwko Niemcom o dokonanie zbrodni katyńskiej, określili tę zbrodnię jako „ludobójstwo”. Chciałem zapytać: jakie badania przeprowadzili Rosjanie, którzy dzisiaj wypierają się tego terminu i twierdzą, że to była, ot, zwykła zbrodnia wojenna? Ja chciałem powiedzieć, że wydana przez kierownika Urzędu ds. Kombatantów książeczka na temat zbrodni katyńskiej, opracowana przez Wojskowe Biuro Badań Historycznych w tym roku, jednoznacznie określa tę zbrodnię, ale zbrodnię rozumianą szeroko, nie tylko jako zbrodnię na oficerach w Katyniu, ale wszystkie zbrodnie dokonywane na polskich elitach, w tym wszystkie etniczne na Kresach II Rzeczypospolitej, określa zbrodnią ludobójstwa, ponieważ one się tak kwalifikują według prawa międzynarodowego. I tu w tej kwestii i nie mamy my wątpliwości, i nie mieli również wątpliwości Rosjanie w roku 45 w Norymberdze.

    J.P.: A czy zbrodnia katyńska rzeczywiście mogła być swego rodzaju zemstą za porażkę Sowietów w 1920 roku?

    G.N.: Kwestia rzekomego wymordowania przez Polaków jeńców wojny 20 roku pojawiła się w propagandzie bolszewickiej Rosji już w latach 20. Badania prowadzone przez zespół pod kierunkiem profesora Karpusa, profesora Rezmera w Toruniu ustalił, że jeńcy ci nie zostali wymordowani. Jeńcy ci marli od dyfterytu, szkorbutu, hiszpanki, tyfusu i tych samych chorób, które dziesiątkowały również polskich jeńców w Rosji i dziesiątkowały również żołnierzy polskich na froncie, dziesiątkowały również społeczeństwo polskie na terenie zniszczonego kraju po I wojnie światowej.

    Sama zbrodnia katyńska nie może być traktowana w kategoriach odwetu, rzekomego odwetu Stalina i zemsty Stalina za przegraną w wojnie 20 roku i za rzekome zbrodnie na jeńcach wojennych, ponieważ pojawił się ten problem dopiero w 90 roku, kiedy wraz z przekazaniem do Polski archiwów i dokumentacji, części dokumentacji katyńskiej przez prezydenta Jelcyna prezydentowi Wałęsie, natychmiast została powołana komórka badawcza w Rosji do badania tak zwanego „anty–Katynia”. Więc to sytuacja z roku 90.

    Ktoś, kto bada, tak jak powiedziałem, z perspektywy czy ogląda tę zbrodnię z perspektywy jednego pokolenia, może sobie myśleć rzeczywiście, że Stalin dokonał odwetu na tych wszystkich, którzy upokorzyli Armię Czerwoną, upokorzyli bolszewicką Rosję, a jego osobiście, bo był komisarzem frontu południowo–zachodniego w roku 1920. Rosja bolszewicka wtedy poniosła druzgocącą klęskę, nie przeniosła rewolucji do Europy, nie dokonała podboju Polski.

    Ale gdy patrzymy na tę zbrodnię z perspektywy rosyjskiego imperializmu, który dokonuje inżynierii społecznej od kilkuset lat, to możemy zapytać: czy odwetem również za przegraną wojnę było wysiedlenie wszystkich mieszkańców zdobytego Smoleńska, Nowogrodu Wielkiego? Czy odwetem za wojnę 20 roku jest los konfederatów barskich, jest los wziętych do niewoli żołnierzy z tej części wojska Rzeczypospolitej, która po II rozbiorze znalazła się za kordonem, to jest również los tysięcy jeńców i zesłańców po powstaniu listopadowym, po powstaniu styczniowym? Możemy na to patrzeć, na zbrodnię katyńską również w perspektywie likwidacji dwóch polskich autonomicznych obwodów bolszewickiej Rosji w latach 30. – marchlewszczyzny i dzierżyńszczyzny. Czy to też jest odwet za rok 20? Możemy się zapytać: czy te próby unicestwiania elit polskich przez najpierw białą Rosję, a potem czerwoną, czy te próby były tylko podejmowane w stosunku do Polski? Otóż nie.

    To nie nikczemność Stalina była tu punktem kluczowym i zwrotnym, aczkolwiek nie można tego wykluczyć, ale konsekwentna od kilkuset lat polityka najpierw imperialnej białej Rosji, a potem Rosji bolszewickiej.

    J.P.: Pytanie, które tego dnia muszę zadać: jak dalece inna byłaby sytuacja Polski we wrześniu 1939 roku, gdyby nie wkroczenie Armii Czerwonej?

    G.N.: To jest, oczywiście, sfera historii alternatywnej „co by się stało, gdyby się stało?”. To są ciekawe rozważania, aczkolwiek całkowicie ahistoryczne. Żołnierz polski na dobrą sprawę 16 dni walczy o sens, 16 dni. Walka od 17 września jest wyłącznie walką o honor żołnierza polskiego. To jest wyłącznie walka o pokazanie, że nie jesteśmy do pokonania w dwa tygodnie. I teraz możemy z całą pewnością powiedzieć, że ta walka trwałaby dłużej. Jak długo? Nie wiemy. Klęska była nieuchronna, aczkolwiek proszę sobie zdać sprawę, że gdyby nastąpiły deszcze, a deszcze nastąpiły z początkiem października, niemiecka broń pancerna ugrzęzłaby, lotnictwo nie mogłoby działać w takim wymiarze. Możemy powiedzieć z całą stanowczością – opór trwałby dłużej, ale ta obrona moim zdaniem nie miałaby szans na jej kontynuowanie przez... do wiosny, do czasu spodziewanej i oczekiwanej w Polsce ofensywy alianckiej.

    (J.M.)