Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 12.06.2009

Główny cel Libertasu zrealizują Brytyjczycy

Może jeszcze w tym roku konserwatyści brytyjscy wygrają wybory w swoim kraju i położą tamę traktatowi lizbońskiemu bez udziału Libertas.

Wiesław Molak: W naszym studiu kolejny gość: dr Marcin Masny. Dzień dobry.

Marcin Masny: Dzień dobry.

W.M.: Pan startował z listy Libertas Polska w wyborach do Europarlamentu.

M.M.: Tak, startowałem z listy.

W.M.: Jaki wynik?

M.M.: Wynik? No, kiepski, bardzo kiepski wynik. Generalnie wszystkie partie czy też listy bardziej, bo tutaj jeżeli chodzi o Libertas, to była lista, na której byli różni ludzie, ja jestem bezpartyjny zupełnie, wszystkie te listy, które nie są związane z partiami parlamentarnymi, wypadły źle, a było tak z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że – jak sądzę – ci Polacy, którzy poszli zagłosować, ci nieliczni Polacy, którzy głosowali, są po prostu zadowoleni z tej sytuacji, która teraz jest, czyli... a wiążą ją z partiami, które są w sejmie, po drugie – skoro są zadowoleni, no to na razie żadne projekty polityczne typu Centrolewica czy Libertas, czy UPR, nie mają większego sensu zapewne. Po trzecie – pamiętajmy o tym, że te cztery największe partie, które jeden akurat z moich kolegów z listy, Artur Zawisza, nazwał „bandą czworga”, pobierają od podatników 170 tysięcy złotych dziennie na to, żeby się promować i reklamować. Pozostałe partie tych pieniędzy nie mają, więc siłą rzeczy są mniej obecne na rynku, znaczy ludzie nawet o nich nie muszą wiedzieć.

W.M.: A ile pan, bo ja pytałem, ile pan konkretnie dostał tych głosów?

M.M.: Ja dostałem kilkaset głosów w Warszawie i okolicach. Faktem jest, że się też nie promowałem, znaczy nie byłem w ogóle obecny w tamtym czasie ani w mediach, ani nigdzie, więc też nie wiem, czy ktoś dobrze wiedział, że ja kandyduję, wiedzieli moi znajomi i zagłosowali.

Henryk Szrubarz: No tak, ale jeśli chodzi o hasło Libertas, to nazwa partii Libertas bardzo często pojawiała się w mediach i to rozmaitych mediach – i tych elektronicznych, i tych drukowanych – w związku z tym na brak informacji o tej partii raczej wyborcy nie mogli narzekać. Natomiast chciałem zapytać o coś innego, o szanse powodzenia tego rodzaju na przykład projektów politycznych, jak Libertas.

M.M.: Znaczy takich jak Libertas pewnie już nie będzie. To była przypadkowa zbieranina ludzi z całej Europy, których łączyło tylko jedno – to, że chcieli położyć tamę projektowi pod tytułem traktat lizboński. Mam nadzieję, jeśli chodzi o ten główny temat wyborczy Libertasu czy ten po prostu cel doraźny, no to myślę, że on zostanie tak czy inaczej zrealizowany, ponieważ – jak sądzę – może jeszcze w tym roku konserwatyści brytyjscy wygrają wybory w swoim kraju i zrobią to, że tak powiem, bez udziału tej właśnie zbieraniny Declana, jaką była lista Libertas w Europie.

H.S.: Declan wycofuje się z polityki. Jaka jest przyszłość Libertas Polska?

M.M.: Nie mam pojęcia. Ja nie jestem członkiem Libertasu, byłem na liście, ta partia ma swoich liderów, którzy pewnie coś tam wymyślą. Jeżeli chodzi o mnie osobiście i nie tylko o mnie, bo wiem, że to jest też, że tak powiem, troska ludzi jakoś tam związanych z tym... niektórych ludzi przynajmniej związanych z tym środowiskiem, mnie bardziej interesuje to, żeby udało się w Polsce zbudować taką prawicę, prawicę w sensie bardzo tradycyjnym, prawicę głównie ekonomiczną, która w sytuacji kryzysowej, a to w Polsce nastąpi prędzej czy później, raczej pewnie już teraz prędzej po tych wyborach, zaproponuje Polsce takie rozwiązania, które pozwolą w miarę szybko, jak tylko sytuacja światowa pozwoli, wydostać się z depresji gospodarczej, w którą wchodzimy przecież, chociaż jesteśmy jako Polska peryferią i wchodzimy z opóźnieniem, to jednak wchodzimy.

H.S.: Ale mamy przecież w Polsce dwie bardzo silne partie prawicowe – mam na myśli Platformę Obywatelską i Prawo i Sprawiedliwość.

M.M.: Jeżeli chodzi o Prawo i...

H.S.: Te dwie partie wartości prawicowe deklarują na pewno.

M.M.: Znaczy jeśli chodzi o PiS, to nie jestem pewny, czy deklaruje wartości prawicowe w gospodarce...

H.S.: No, konserwatywne.

M.M.: Tak, tak, tylko ja teraz mówię o tym, że mamy pewne dwa rozwiązania w skali globalnej stosowane w sytuacjach depresji gospodarczych – zasypywanie pożaru pieniędzmi i to właśnie teraz robi lewicowa, silnie lewicowa administracja amerykańska prezydenta Obamy i szefa Fedu obecnego, czyli Rezerwy Federalnej, czyli banku centralnego Ameryki, zasypują tę depresję pieniędzmi, co oznacza perspektywę inflacji, przedłużenia depresji. Oczywiście, w pewnych momentach te pieniądze wydrukowane z powietrza przez Rezerwę Federalną, wsypane w różne miejsca, jakoś tam załatwią lokalne czy środowiskowe problemy, tam, gdzie akurat zabraknie dużo pieniędzy, no to te pieniądze wydrukowane na nowo jakoś tam kogoś tam poratują. Natomiast generalnie to przedłuża depresję i może ją pogłębić.

Rozwiązanie, które ja nazywam prawicowym, to jest takie rozwiązanie, że pozwala się do pewnego stopnia w sposób naturalny przejść temu zjawisku i zbudować na nowo finanse światowe, a także finanse w naszej skali, polskie, oraz gospodarkę na zasadach większej wolności, mniejszej interwencji państwa i przede wszystkim zdrowego pieniądza, bo...

H.S.: Ale wydaje się, że... przepraszam, że przerwę czy wpadnę panu w słowo. Wydaje się, że tego rodzaju postawę prezentuje rząd Donalda Tuska.

M.M.: Rzeczywiście, chciałem do tego dojść właśnie, że ku wielkiemu zaskoczeniu mojemu, ale pozytywnemu, nie tylko rząd Tuska, ale generalnie cały, że tak powiem, ten klub partii konserwatywno-chadeckich w Unii Europejskiej pod przewodem partii niemieckiej chadeckiej w tej chwili właśnie przeciwstawia się, dość nawet można powiedzieć skutecznie przeciwstawia się tej wizji amerykańskiej z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że rzeczywiście Europejczycy, europejska tak zwana prawica, bo nie chcę mówić prawica, bo to nie do końca jest prawica, jest przeciwnikiem sypania tymi pieniędzmi tam w tę naszą depresję, właśnie w którą wchodzimy, ale z drugiej strony bardziej chodzi o to, że te pieniądze, które Ameryka sypie w pożar, to są amerykańskie pieniądze, to są dolary, natomiast elita europejska konserwatywno-chadecka chce czy marzy o tym, żeby przynajmniej amerykańską hegemonię osłabić, a być może nawet wysunąć się jako Europa, jako Unia Europejska na pierwsze miejsce, jeżeli chodzi właśnie o hegemonię gospodarczą czy monetarną na świecie. To się pewnie nie uda, dlatego że w tej chwili jednak potęgą monetarną i pewnie tym państwem, które ma największą przyszłość, jeżeli chodzi o wychodzenie z depresji nowoczesnymi, powiedziałbym prawicowymi metodami są raczej Chiny, to właśnie Chińczycy myślą teraz najintensywniej o tym, jak bez zasypywania pożaru pieniędzmi wyciągnąć świat z depresji. We własnym interesie, oczywiście.

H.S.: Jeśli chodzi o Libertas, to naczelnym hasłem tej partii ogólnoeuropejskiej był sprzeciw wobec traktatu lizbońskiego. Wydaje się jednak, że ten sprzeciw słabnie i wszystko wskazuje na to, jeśli wierzyć, oczywiście, sondażom, że na przykład w Irlandii w październiku Irlandczycy opowiedzą się jednak za przyjęciem traktatu lizbońskiego. A skoro tak, to Europa, Unia Europejska ten traktat przyjmie. I co wtedy?

M.M.: Już mówiłem, że pewnie jednak mimo wszystko nie, sądzę, że traktat zatrzyma się w Wielkiej Brytanii tak czy inaczej. Bardzo trudno sobie wyobrazić, żeby społeczeństwu brytyjskiemu, które jest stanowczo i w większości, w zdecydowanej większości przeciwne eurokonstytucji, czyli traktatowi lizbońskiemu, żeby dało się to narzucić. Z drugiej strony też trudno sobie wyobrazić, żeby Wielka Brytania wystąpiła z Unii Europejskiej. Chociaż to też jest możliwe.

Sytuacja w Irlandii jest o tyle niejasna, że rok temu przed poprzednim referendum też sondaże bardzo wyraźnie wskazywały na zwycięstwo strony, która była na tak za traktatem, a ostatecznie ta strona przegrała referendum. To jest kwestia rzetelności sondaży. Trudno mi to oceniać z daleka. Tak że myślę, że mimo wszystko jednak traktat lizboński nie przejdzie, także z powodu dynamiki wydarzeń właśnie tych gospodarczych czy finansowych w Europie, a to dlatego, że mamy w tej chwili pewną stabilność, można powiedzieć, że system i polityczny, i sytuacja największych banków, np. niemieckich, to wszystko wisi na jakichś takich wspornikach, które się mogą zawalić zaraz po wyborach w Niemczech. Trudno wątpić w to, że potężna, obecnie rządząca Niemcami, a zatem w dużej mierze Europą ta elita chadecka, w dużej mierze też ta elita finansowa i gospodarcza, oni po prostu starają się, żeby obecna partia, największa partia wygrała te wyboru we wrześniu, żeby stworzyła nowy rząd jesienią, a kiedy już ten rząd powstanie, będzie pewien bufor bezpieczeństwa, będzie można pozwolić na kolejne bankructwa, będzie można pozwolić gospodarce się trochę posypać.

Chodzi tylko o to, żeby lewica, która czyha na władzę w Niemczech, a głównie lewica postkomunistyczna – Die Linke – żeby ona nie przejęła władzy. Pewnie dobrze, znacznie lepiej, żeby rządzili chadecy niż żeby rządziła Die Linke.

W.M.: Tak na końcu – nie żałuje pan osobiście, że pan stanął do walki w tych eurowyborach?

M.M.: Nie, nie żałuję, chociaż uzyskałem osobiście zły wynik. Zresztą muszę powiedzieć, że od samego początku zapowiedziałem, że jestem na drugim miejscu na liście i że cała moja, że tak powiem, aktywność promująca listę, idzie na pierwszego. Tym pierwszym był Artur Zawisza w Warszawie. Osobiście lubiany albo nielubiany, natomiast jest to polityk z doświadczeniem i człowiek, który parę dobrych rzeczy w życiu zrobił.

W.M.: Dziękujemy za rozmowę. Dr Marcin Masny, przypominamy: pan startował z list Libertas Polska.

(J.M.)