"Jan Serce", serial, w którym Kazimierz Kaczor zagrał tytułową rolę, opowiada o perypetiach kanalarza z Woli. Film utrzymany jest w konwencji melodramatu, którą znakomicie współtworzy muzyka Seweryna Krajewskiego. A jego utwór "Uciekaj moje serce" swego czasu nuciła cała Polska. – Sama ta piosenka warta była tego, żeby nakręcić ten serial – wyznaje Kazimierz Kaczor, który był gościem Jedynki.
Polska publiczność kojarzy go z jeszcze inną postacią, a mianowicie z kapralem Leonem Kurasiem z telewizyjnego serialu "Polskie drogi". – Do "Polskich dróg" z kolei przepiękną piosenkę napisał Andrzej Królewicz – wtrąca aktor i choć uwielbia muzykę, sam śpiewa tylko wtedy, gdy musi. – Kaczor nie jest ptakiem śpiewającym. Słowik, skowronek to rozumiem – żartował gość Jedynki. – Muszę czasem zaśpiewać, ale oczywiście o wiele większą wagę przykładam do tego, aby tekst był zrozumiały, a melodia mu towarzyszyła. Dużo śpiewałem w kabarecie "Pod Egidą" – tłumaczy. Jeśli chodzi o solowe popisy muzyczne, największą furorę wywołał utworem "Była sobie pewna Ania". – Śpiewałem to podczas festiwalu w Opolu. Musiałem bisować, tak się podobało publiczności – wspomina gość Jedynki.
Jednak nie muzyka, a aktorstwo gra mu w duszy. – Aktor... W tym słowie mieści się jedno podstawowe odróżnienie od wszystkich innych, którzy starają się parać deklamacją, mówieniem – to jest profesjonalizm. Czyli pewne umiejętności warsztatowe, które są niedostępne dla cywilów, bo te umiejętności trzeba nabyć poprzez szkołę i długoletnią praktykę – wyjaśnia Kazimierz Kaczor.
Zdaniem gościa Jedynki aktor to człowiek, który potrafi wielokrotnie tak samo dobrze zagrać to samo. – To odróżnia aktorów od tzw. naturszczyków, którzy umieją zagrać fenomenalnie siebie i tylko raz – podkreśla. – Jest jednak pewien element, który unosi się ponad tą zawodowością. Jest to coś w rodzaju natchnienia, wrażliwości duszy, umiejętności nawiązania kontaktu z publicznością, harmonii ze sobą samym w przedstawianej postaci. To jest to coś, co jest ponad zawodowością – wtrąca.
Bywa także i tak, że aktor, który świetnie łapie kontakt z publicznością, w relacjach prywatnych jest oporny, niedostępny, zamknięty. Jest to zupełnie inny człowiek niż ten, którego oglądamy na scenie. Kazimierza Kaczora to nie dziwi. – W cechach charakteru człowieka może być coś takiego, że jest on cofnięty w sobie, bardzo introwertyczny, że nie ma umiejętności nawiązania kontaktu jako prywatna osoba – wyjaśnia. – To się bardzo często zdarza. Nieumiejętność sformułowania własnych myśli, która wynika nie z braków intelektualnych, ale z nieśmiałości – zauważa. Tłumaczy jednak, że kiedy taki ktoś prywatnie nieśmiały, zamknięty, wchodzi na scenę, gdy następuje ten magiczny moment (zapala się światło, wychodzi zza kulis) – wtedy te wszystkie prywatne ograniczenia z niego odpadają.
Rozmawiała Anna Retmaniak.
(mb)
Kazimierz Kaczor w 2010 roku został wyróżniony przez Zespół Artystyczny Teatru Polskiego Radia nagrodą Splendor Splendorów.