Krzysztof Grzesiowski: Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.
Marek Michalak: Dzień dobry, witam serdecznie.
K.G.: Pamięta pan te słowa? „Dramat tego chłopca równie dramatycznie świadczy o nas samych. Nigdy nie pogodzę się z tym, że my jako państwo, jako społeczeństwo, jako ludzie nie tylko nie ocaliliśmy jego życia, ale nawet nie potrafiliśmy zwrócić mu jego tożsamości”.
M.M.: Tak, to był pogrzeb wtedy bezimiennego chłopca.
K.G.: To jest pytanie od kilku dni powszechne, wtedy, kiedy ujawniono prawdopodobnych sprawców tego dramatu, czyli rodziców Szymona, pytanie brzmi: czyja to wina, że tak się stało?
M.M.: Wina niewątpliwie jest tych, którzy uśmiercają drugiego człowieka, to...
K.G.: Ale ta sprawa ma szerszy kontekst.
M.M.: Oczywiście, zawsze jest szerszy kontekst, ale...
K.G.: Policja, pomoc społeczna, służba zdrowia i tak dalej, i tak dalej. Jak to się stało, że przez dwa lata udało się całą tę sprawę utrzymać w tajemnicy?
M.M.: Znaczy tutaj jakby dwie rzeczy są, dwa fakty niewątpliwie ważne i trudne do zrozumienia, ale także do wyjaśnienia. Pierwsze to jest morderstwo, to jest pozbawienie życia tego maleństwa, a drugie to jest to, co działo się przez te dwa lata, dlaczego przez dwa lata nie można było tej informacji wyjaśnić. Ale tu kontekst jest szerszy, bo służby to jest jedna kwestia i należy je z tego rozliczyć i niewątpliwie śledztwo prokuratorskie, także zarządzone przeze mnie, wyjaśnienia wskażą na to, czy nie można było zrobić czegoś wcześniej. Ale druga kwestia to przecież ta rodzina nie żyła w próżni, ta rodzina nie była na pustyni, gdzie od jednego domu do drugiego są dziesiątki czy setki kilometrów. Ta rodzina żyła w centrum miasta, to nie jest tylko mama, tato i dzieci, ale ta rodzina jest... tam są inni członkowie rodziny, którzy także nie wiem, dlaczego nie zwrócili uwagi wcześniej na to. Tak nie do końca chce mi się wierzyć, że to jest możliwe, że można nie zauważyć, że brakuje w domu, w którym jest tylko trójka dzieci, to nie jest pięćdziesięcioro pięcioro dzieci, to jest tylko trójka dzieci, że brakuje jednego dziecka, chłopca, który nie płacze, nie śmieje się, nie wydaje dźwięków.
K.G.: No ale może to jest tak, że nawet jeśli ktoś zainteresowany spyta, gdzie jest dziecko, otrzyma odpowiedź, nie wiem: jest chore, wyjechało...
M.M.: Taka odpowiedź może być jednorazowa...
K.G.: ...no to kiwa głową, okay...
M.M.: ...ona może być druga, ale na przestrzeni dwóch lat to jednak to jest niepokojące, bo przez dwa lata nikt w szpitalu nie przebywa, w sanatorium także. W kontekście jeszcze szerszym tej sprawy poszukiwania, przecież w 2010 roku chyba nie było polskiego domu, nie było polskiej rodziny, nie było Polaka, który nie słyszał o bezimiennym chłopcu z Cieszyna. Przecież informacje o tym podawały wszystkie media, wszystkie gazety na pierwszych stronach, wszystkie dzienniki donosiły o tym, informacje były rozwieszone na dworcach kolejowych, na lotniskach, w miejscach, gdzie naprawdę każdy miał możliwość zetknięcia się z tą informacją. Wyjątkowo w tym czasie to pobudza wyobraźnię, czy aby gdzieś nie w mojej najbliższej rzeczywistości, że może gdzieś kogoś brakuje.
K.G.: No tak, ale pobudza tę wyobraźnię nie na tyle, żeby coś z tym pytaniem, z tą wątpliwością zrobić.
M.M.: Znaczy to jest zdumiewające, to muszę powiedzieć, że ciężko jest zrozumieć sytuację, kiedy nie ma tego dziecka i my odwracamy głowę w drugą stronę. Bo to jest kolejna sprawa, którą powinniśmy poruszyć, to jest ta znieczulica, czy ona jest, czy jej nie ma, czy my reagujemy, czy nie reagujemy, czy my cały czas traktujemy dziecko jako własność osób dorosłych, które tylko i wyłącznie mają do niego prawa i my nie mamy możliwości ingerowania, kiedy płacze to dziecko, czy my nie odwracamy głowy, czy nie wkładamy stoperów do uszu, kiedy zza ściany ten głos dochodzi, albo nie interesujemy się wtedy, kiedy on nie dochodzi. Bo to jest niezwykle istotne, żebyśmy sobie teraz uświadomili naszą wrażliwość, nasze budowanie tej rzeczywistości i współbudowanie naszego społeczeństwa, czy aby na pewno widzimy, czy aby na pewno reagujemy, czy mamy odwagę, czy podejmujemy działania. Bo często jest tak, że nie wszystko można przewidzieć prawnie, nie wszystko można uregulować przepisami, nie wszystko jest w stanie przewidzieć system nawet najlepszy pomocy szybkiego reagowania, nie zastąpi tego na pewno... nie zastąpi to ludzkiej wrażliwości.
K.G.: A co pan sądzi o takiej, czasami można by odnieść wrażenie, że na siłę poszukiwaniu odpowiedzialnej instytucji – policja, pomoc społeczna, służba zdrowia? Przychodzi policjant, tak zwany wywiad środowiskowy to się chyba nazywa, prawda? Sprawdza, kto mieszka pod podanym adresem. Są rodzice, liczba dzieci się zgadza. Proszę wybaczyć to, co powiem, ale policjant nie nosi przy sobie przenośnego zestawu DNA, żeby sprawdzić, czy to dziecko, które jest trzecie jest dzieckiem właśnie tych rodziców...
M.M.: I każda inna z tych służb także nie.
K.G.: Pomoc społeczna nie ma informacji o tym, że w domu źle się dzieje, oni mają w dokumentach, że rodzina jest normalna. Co prawda sąsiedzi wiedzą, że jest coś nie tak, bo mówią, że piją, biją, wszystko jedno, ale oni z tą wiedzą nic nie robią, nie idą do pomocy społecznej, nie mówią o tym. Służba zdrowia, szczepienie, jest dziecko w wieku bardzo podobnym. I tak dalej, i tak dalej.
M.M.: Ale oczywiście, że my nie jesteśmy w stanie każdego dziecka sprawdzać pod względem trafności DNA i tutaj jeśli nie będziemy wspólnie wrażliwi i nie będziemy dzielić się tymi swoimi informacjami, to oczywiście pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Ja na dzień dzisiejszy obserwuję... swoje postępowanie prowadzi prokurator i nie należy mu w tym przeszkadzać, ale muszę powiedzieć, że z ogromnym podziwem patrzyłem na determinację policji, która poszukiwała rodziców tego chłopca i nawet kilkakrotnie został przedłużany termin, żeby nie umorzyć tego postępowania, żeby jednak dociec, sprawdzić i dojść. Więc jakby takie szukanie i obrzucanie tą odpowiedzialnością dzisiaj szczególnie tych, którzy naprawdę wykazali dużo determinacji w wyjaśnieniu tej sprawy, to co najmniej jest przedwczesne.
K.G.: Dyrektor fundacji „Dzieci Niczyje” pani Monika Sajkowska mówiła dziś w Sygnałach, właściwie powiedziała to samo co pan powiedział nie tak dawno temu, że naszym obowiązkiem, naszym – sąsiadów, bliskich – jest reagować i że to nie jest donosicielstwo.
M.M.: No właśnie...
K.G.: A często mają pewną wiedzę na temat tego, co dzieje się za ścianą, nie chcemy tej wiedzy dalej przekazywać, no bo to donos.
M.M.: Znaczy my musimy też odczarować coś. My jakby cały czas pamiętamy poprzednią epokę, kiedy współpraca z jakimikolwiek służbami państwowymi miała taki posmak pejoratywności, ona nie była pożądana, nie była dobrze oceniana. Ale to się skończyło, my musimy mieć świadomość tego, że dzisiaj żyjemy w demokracji i że jesteśmy współodpowiedzialni za rzeczywistość, którą tworzymy. To nie ktoś za nas ją stworzy, tylko my ją wspólnie współtworzymy. I współtworzymy my oczywiście jako dorośli, ale także współtworzą dzieci. My musimy im także pokazać, że służby państwowe to są służby usłużne, to są służby, które mają nas wspomagać w naszym funkcjonowaniu, w naszej egzystencji. Dlatego pomoc społeczna, policja, wymiar sprawiedliwości to są te miejsca, których nie powinniśmy się, broń Boże, bać ani obawiać. Wręcz przeciwnie, kiedy ten jakiś taki sygnał, czerwona lampka w naszej głowie się zapali, że coś może dziać się niedobrego, nie jesteśmy w stanie tego sami sprawdzić, bo przecież nie zawsze mamy takie możliwości, nie zawsze mamy na to odwagę, ale możemy zareagować. Jest tyle telefonów, pod które możemy zadzwonić, ten ogólny policyjny, ale także telefony zaufania, gdzie można taką informację przekazać, że ja podejrzewam, że w tym domu dzieje się coś złego. Nawet jeśli to moje podejrzenie nie jest w chwili obecnej prawdziwe, ono się nie potwierdzi, to naprawdę trzy razy lepiej sprawdzić i nie potwierdzić, niż raz nie sprawdzić i mieć poczucie, że nie pomogłem człowiekowi, temu małemu człowiekowi szczególnie, ponieważ on się sam nie wybroni, on sam nie wykrzyczy tego, jeśli dorośli mu na to nie pozwolą.
K.G.: Jedyne co pocieszające w całej tej tragicznej sprawie, to to, że zwrócono mu jego tożsamość.
M.M.: Zwrócono mu jego tożsamość. Ja tak jak wtedy mówiłem w 2010 roku nad jego tą białą trumienką, jedno, czego człowiekowi zabrać się nie da, to nie da się zabrać jego godności. Ją ma i czego by inni nie zrobili, to z nią przychodzi i z nią odchodzi. Ale wtedy bardzo licznie zgromadzeni mieszkańcy nie tylko Cieszyna, bo z całej Polski, oni podchodzili i prosili, żeby zrobić wszystko, żeby to dziecko... żeby kiedyś można było temu dziecku napisać jego prawdziwe imię, podać jego dane i jego tożsamość, a winni żeby byli ukarani. I to jest taka symboliczna, bo to żadna satysfakcja, ale ważne jest to, że osoby, które być może, bo jeszcze dzisiaj mówimy być może, winne są tak strasznej tragedii, tak strasznego działania, że poniosą tego także konsekwencje. Pamiętajmy też o tym, że obok tego dziecka w tym domu jeszcze była dwójka innych dzieci. Przecież jeśli jednemu dziecku zagrażało niebezpieczeństwo, spotkało je coś, co nigdy nie powinno spotkać, to innym dzieciom także zagrażało.
K.G.: Rzecznik praw dziecka Marek Michalak był naszym gościem. Dziękujemy za spotkanie i za rozmowę.
M.M.: Dziękuję, pozdrawiam serdecznie.
(J.M.)