Rzeczpospolita szlachecka to miano, którym zwykło się określać okres trzech wieków państwowości trzech narodów żyjących obok siebie – Polaków, Litwinów i Rusinów (Ukraińców i Białorusinów). Monarchia mieszana bądź republika monarchiczna, jak zwykł ją określać Norman Davies, to czas XVI, XVII i XVIII wieku – moment dziejowy, w którym rodziła się świadomość narodowa, poczucie własnej wartości, umiejętność tolerancji. Rozpoczął się nadaniem szlachcie przywilejów cerekwickich oraz statutów nieszawskich, a skończył się uchwaleniem Konstytucji 3 Maja i, zaraz potem, upadkiem państwowości: rozbiorami oraz 123 letnim okresem niewoli. Właśnie ten smutny koniec I Rzeczpospolitej rzuca cień na wszystkie dokonania i sukcesy szlachty, jakie przedłożyła w kształtowaniu się ustroju i prawa. Czy jednak słusznie?
We współczesnym świecie Polacy często wstydzą się tych, którzy nimi rządzą (notabene których sami w wolnych wyborach wybrali). Modne jest narzekanie, a w dobrym guście - wyrażanie negatywnych opinii o politykach, sejmie, senacie, prezydencie. Wszyscy mają wrażenie, że Europa się śmieje z Polski i że tylko u nas jest tak źle. To samo tyczy się historii, czasów minionych. Głosy, które o I Rzeczpospolitej słychać najczęściej, nie pozwalają czuć się dumnymi ze swego narodu. Zacietrzewieni, megalomańscy Sarmaci, dbający tylko o własne interesy, wyzyskiwacze i ciemiężyciele chłopa, doprowadzili kraj do anarchii, a w konsekwencji do zniknięcia Polski z mapy Europy – to zdanie dominuje o szlachcie, na barkach której spoczywała odpowiedzialność za losy Rzeczpospolitej. Tymczasem zupełnie zapomina się o tym, że to nasi ówcześni sąsiedzi, czyli Rosja, Prusy i Austria, podzielili się Polską. Nie pamięta się też, że tak negatywna opinia o szlachcie jest w dużym stopniu wypracowana przez ideologię marksistowską – komuniści nie chcieli, byśmy my, Polacy, pamiętali naszą ojczyznę jako mocarstwo, którego zdanie liczyło się w Europie, ani o tym, że to właśnie Polska szlachta, gdy wyprawiła się na Rosję, zdobyła jej stolicę Moskwę, a nasz król Władysław IV mógł zostać carem.
Oczywiście, nie można jednoznacznie negować wad ustrojowych Rzeczpospolitej (liberum veto, rokosz), które w XVII i XVIII wieku doprowadziły do osłabienia jej pozycji na arenie międzynarodowej, ani też typowych przywar leżących w naturze Polaków, czyli kłótliwości oraz braku umiejętności dojścia do consensusu. Bezsprzeczny jest fakt, że gdyby Polacy zabrali się odpowiednio wcześnie do przygotowania i realizacji reform w Rzeczpospolitej, o które wtedy apelowały światłe umysły – siła państwa by nie osłabła, a naszych błędów nie wykorzystaliby zaborcy. Jednak trzeba też jasno powiedzieć, że na kartach historii zostały zapisane i takie dzieje, z których bezsprzecznie możemy być dumni.
Zasięg terytorialny I Rzeczpospolitej na początku XVII wieku. Źr. Wikipedia.
Nierządem Polska stoi?
Żeby zrozumieć ustrój jaki zapanował z początkiem XVI wieku w Rzeczpospolitej trzeba cofnąć się do roku 1384 – przywileju koszyckiego – kiedy to król Ludwik Węgierski, nie posiadając męskiego potomka, w zamian za możliwość objęcia tronu przez swoje córki, zwolnił szlachtę polską z podatku, obciążając ją jedynie symbolicznie 2 groszami z łanu chłopskiego, uiszczanymi tytułem uznania zwierzchności władzy królewskiej. W ten sposób za każdym razem, gdy Rzeczpospolita była w potrzebie – ze względu na zagrożenie zewnętrzne bądź problemy wewnętrzne, szlachta musiała zebrać się celem obrad i uchwalenia odpowiednich podatków. Z jednej strony umowa ta osłabiła pozycję króla, z drugiej – była przyczyną, która doprowadziła do rozwoju parlamentaryzmu, a także wytworzyła w sumieniach większości poczucie odpowiedzialności za własny kraj. W konsekwencji w przeciągu XV wieku na ziemiach Rzeczpospolitej wykształciły się sejmiki ziemskie i prowincjonalne (zbierane w Wielkopolsce i Małopolsce), które stały się trwałym elementem ustroju naszego państwa. W ich gestii było uchwalanie podatków a także wybieranie przedstawicieli do zjazdu ogólnokrajowego – nazywanego, od czasów koronacji Władysława Łokietka w 1320 roku, sejmem walnym.
W roku 1454 szlachta uzyskała od Kazimierza Jagiellończyka przywileje nadane w Cerekwicy i Nieszawie, mówiące o tym, że król nie będzie powoływał do życia nowych praw ani zwoływał pospolitego ruszenia bez zgody szlachty. Były to ważne postanowienia, gdyż przyjęte zasady nie tyle spowodowały spadek znaczenia władzy królewskiej, ale podkopały uprzywilejowaną pozycję możnowładców i ugruntowały zasadę równości, panującą w stanie szlacheckim (król musiał oprzeć swe rządy na woli ogółu, a nie na wąskiej grupie arystokracji). Od tego momentu, można rzec, przeciętny szlachcic pilnował jak oka w głowie zasady sprawiedliwości i demokracji (oczywiście w znaczeniu przyjętym w XV/XVI wieku). Ewenementem na skalę światową był fakt, że głos niezbyt zamożnego, ale szlachetnie urodzonego liczył się tak samo, jak najbardziej majętnego arystokraty. W Polsce nie rozwinął się podział możnowładców na taką skalę jak to miało miejsce we Francji, Hiszpanii, Cesarstwie Niemieckim czy Anglii (nie powstał podział na baronów, hrabiów, markizów, książąt i arcyksiążąt). Teoretycznie, właściciel tylko jednej wsi mógł poklepać po ramieniu i powiedzieć “Panie Bracie” do kogoś z najznakomitszego rodu. Oczywiście, w większości przypadków kultura osobista ograniczała szybkie spoufalanie, ale można zdecydowanie powiedzieć, że z łatwością wyczuwało się jedność jaka łączyła szlachtę, bez względu na zasobność sakiewki.
(Polski) mieszczanin szlachcicem
Poza tym warto wspomnieć, że stan szlachecki w Polsce, w przeciwieństwie do sytuacji, jaka panowała w tej kwestii w Europie, nie był stanem zamkniętym. Mieszczanin jak i chłop za wyjątkowe zasługi lub z odrobiną determinacji mógł wejść do grona pełnoprawnych obywateli. Doskonałym przykładem jest tu Klemens Janicki, syn chłopa z Januszkowa z okolic Żnina, ale i wspaniały, doceniony poeta. Pobierał on nauki w Akademii Lubrańskiego, potem został wzięty po kuratelę arcybiskupa Andrzeja Krzyckiego, a następnie wojewody Piotra Kmity, który go wysłał na studia do Padwy. Takich karier zachodni mieszczanie i chłopi mogli tylko zazdrościć.
Na przełomie XV i XVI wieku doszło do wykrystalizowania się norm, jakimi kierowano się przy zwoływaniu sejmu oraz do wyodrębnienia się Izby Poselskiej. Odtąd sejm składał się z trzech stanów sejmujących: króla, senatu (dla którego pierwowzorem była rada królewska) oraz izby poselskiej, w której zasiadała szlachta. W 1505 roku konstytucja Nihil novi, uchwalona w Radomiu, zagwarantowała równość władzy ustawodawczej: król nie mógł uchwalić ustawy bez wiedzy i zgody senatu oraz posłów z sejmików ziemskich. Zapobiegło to ukierunkowaniu rozwoju polskiego ustroju w stronę popularnej na Zachodzie, w Hiszpanii czy Francji, monarchii absolutnej, a także pojawieniu się na tronie polskim władcy tyrana, jak miało to miejsce w carskiej Rosji. Ciekawym elementem ustroju, charakterystycznym tylko dla Rzeczpospolitej, był sposób podejmowania uchwał. Obrady sejmowe miały bowiem dość luźny charakter – nie były skrępowane żadnym porządkiem. Posłowie mogli do woli dyskutować nad projektem danej ustawy, do chwili kiedy wszyscy byli z niego zadowoleni. W XVI wieku nie obowiązywała jeszcze zasada jednomyślności, ale nie oznaczało to również typowych rządów większości. Szlachta zawsze starała się dojść do consensusu i ustawę przyjąć jednogłośnie. Wynikało to z zasad i ideałów jakimi się kierowali. Po pierwsze prawdziwie dobra uchwała to taka, o której słuszności przekonani są wszyscy, po drugie każdy szlachcic jest równy wobec pozostałych. W XVII wieku, niestety, zwyczaj ten zaczął ewoluować w złym kierunku – sejm mógł obradować w stanie aktywnym lub pasywnym. Każdy poseł mógł oprotestować konstytucję lub uchwałę tak, że dopóki nie odwołał swego sprzeciwu nie można było podjąć decyzji. Jeżeli poseł opuścił salę obrad i nie zechciał do niej powrócić, sejm był zrywany.
Pierwsze takie wydarzenie miało miejsce w 1652 - w czwartym roku trwania powstania Chmielnickiego poseł Władysław Siciński, inspirowany zresztą przez przedstawiciela magnaterii i zdrajcę Rzeczpospolitej Janusza Radziwiłła, powiedział liberum veto (wolne nie pozwalam) rozwiązując tym samym Izbę Poselską. W przyszłości takie precedensy miały doprowadzić do zupełnego paraliżu władzy ustawodawczej. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że szlachcie przez bardzo długi okres czasu udawało się zachować swe ideały, co przecież musiało być wyjątkowo trudne, zważywszy, że od 1569 obowiązywała nas unia realna polsko-litewska, zawiązana w Lublinie. Oznaczało to, że dla Polski i Litwy był wspólny sejm, władca i polityka zagraniczna.
Dążenie do consensusu
Rzeczpospolita Obojga Narodów była państwem rozległym, niejednolitym, obejmującym w swych granicach narody: Polaków, Litwinów, Rusinów, Kozaków, Tatarów, Ormian, Żydów, religie: rzymsko-katolicką, grekokatolicką, prawosławie, protestantyzm, islam, judaizm. Była mieszanką narodów, kultur i religii, a mimo to osiągnięcie kompromisu było wypracowywane. Myślę, że był to wyjątkowy sukces, zważywszy na to, że jak popatrzy się na współczesny świat (obecne państwo Izrael, czy tereny byłej Jugosławii) widać jak rządy w takich krajach mogą się zakończyć.
Józef Brandt, Husarz, źr. Wikipedia.
Innym naszym polskim sukcesem było odpowiednio wczesne oddzielenie władzy kościelnej od państwowej – Kazimierz Jagiellończyk z pomocą szlachty sformułował postulat o pełnej, niczym nieskrępowanej suwerenności państwa polskiego, sprzeczny z uniwersalistyczną doktryną średniowiecza o dwóch mieczach św. Piotra – władzy świeckiej i duchowej papieża. Gdy nadeszły z kolei czasy reformacji, a Europę ogarnęła zawierucha wojen religijnych, w Rzeczpospolitej panowała niczym niezakłócona tolerancja. Przy jednym stole jedli katolicy, luteranie, kalwini, a nawet arianie. Kwitły też przyjaźnie między przedstawicielami różnych wyznań. Zawierano małżeństwa mieszane. Do Rzeczpospolitej ciągnęli tłumnie ci, których prześladowano w ich ojczystych krajach. U nas nie było Świętej Inkwizycji – byliśmy “państwem bez stosu” i tego właśnie zazdrościły nam inne narody Europy. Z kolei na sejmie konwokacyjnym po śmierci bezdzietnego Zygmunta Augusta, gdy nie wiadomo było, kto zostanie nowym królem, szlachta zawiązała konfederację warszawską, celem zagwarantowania wolności religijnej. Odtąd każdy elekcyjny król, obejmując rządy w Rzeczpospolitej, która była już wtedy ogromnym mocarstwem, musiał przyrzec przestrzegania prawa jednostki do własnej religii.
Reformacja przyniosła też Polakom nowe spojrzenie na świat – szlachta przestała myśleć kategoriami zaściankowymi, kładła nacisk na wykształcenie, w dobrym tonie była znajomość zagadnień związanych z polityką, a także zainteresowanie własną ojczyzną. Obyta z humanistycznymi trendami, szlachta chciała zmieniać Rzeczpospolitą, czego wyrazem był chociażby ruch egzekucyjny, który dążył do egzekwowania przyjętych uchwał i postanowień. Niestety, czasem w swych założeniach była zbyt idealistyczna. Wychowana na “złotej wolności”, nie zauważyła odpowiednio wcześnie, że decyzja większości jest lepsza niż brak podejmowania decyzji. Nie wzięto na poważnie rad o tym, by państwo funkcjonowało bez zarzutu, potrzeba sprawnie działającej władzy ustawodawczej.
Gdy Europę zafascynował barokowy przepych, Polacy zajęli się własnymi interesami, nie zważając już tak, jak w XVI wieku na dobro ojczyzny. Z drugiej strony można powiedzieć, że ta jeszcze XVI-wieczna szlachta wyprzedziła swą epokę – kierowała się hasłami, o których dopiero usłyszy się w czasie rewolucji francuskiej “wolność, równość, braterstwo”. Nie ważne dla niej były pieniądze – cenzusem w wyborach do sejmu nie była majętność. Chciano, by każdy głos liczył się tak samo i mógł być wysłuchany. Starano się kodyfikować prawo (np. Statut Łaskiego) i wymagać jego przestrzegania. Sejm polski aż do połowy XVII wieku był jednym z najlepszych wzorów europejskich. Szlachta doprowadziła też do centralizacji władzy w Rzeczpospolitej – łącząc wspólnymi interesami Małopolskę, Wielkopolskę, Prusy i Litwę. Egzekwowała również wolność religijną, podczas gdy jeszcze do tej pory niektóre państwa świata mają z tym problemy. Może więc warto się zastanowić, czy jedyną rzeczą, jaką chcemy pamiętać z historii I Rzeczpospolitej, to początek wiersza Wacława Potockiego “Nierządem, powiedział ktoś dawno, Polska stoi”?
Katarzyna Kakiet