"Wszystko, co robiliśmy, było dwuznaczne. Nigdy nie wiedzieliśmy, czy postępujemy dobrze, czy źle. Nawet nasze najlepsze uczynki skażone były subtelną trucizną" – pisał Jean-Paul Sartre o francuskich artystach i intelektualistach po wkroczeniu Niemców do Francji w 1940 roku. I choć, jak w wojennej Polsce, można ich podzielić na zbrodniarzy, bohaterów i tych, którzy postanowili przeczekać, należy pamiętać, że sytuacja w okupowanym Paryżu i w całym kraju była zgoła odmienna od polskiej. Niemcy nie zachowywali się tam jak barbarzyńcy, a Hitler planował znieczulić Francuzów za pomocą bogatego życia kulturalnego „jak gdyby nic się nie zmieniło”.
- Cały rytm życia Francuzów został zachowany. To była zupełnie inna koncepcja okupacji. Francuzi byli dla Niemców pożytecznymi sojusznikami. Niemcy przyjeżdżając do Paryża mogli spróbować doskonałych produktów, których w ich kraju dawno nie było. Kobiety mogły kupić pończochy, szminki, perfumy, suknie. Mogli też np. pójść do opery, gdzie zarezerwowane były dla nich najlepsze loże – mówi Marek Gumkowski, literaturoznawca, który był gościem Sezonu na Dwójkę.
Do całej „akcji” okupacyjnej we Francji Niemcy zaczęli przygotowania jeszcze przed wrześniem 1939 r. Przeszkolona została specjalna grupa mężczyzn na czele z Otto Abetzem, która miała pozyskiwać ludzi kultury. Znali dokładnie nazwiska twórców, z którymi dobre kontakty mogły przynieść im korzyści. Wielu artystów nie miało nic przeciwko niemieckiej dominacji i zgadzało się na współpracę. Byli też tacy, którzy uciekli z kraju, inni trafili do obozów, jeszcze inni udali się na „emigrację wewnętrzną”, żyjąc jak przed wojną.
Na kartach książki Frederica Spottsa spotkamy dziesiątki tak sławnych, zasłużonych postaci jak Simone de Beauvoir, Pablo Picasso, Olivier Messiaen, Jean Gabin (zmobilizowany, ale wychodzący na przepustki, by... zagrać w filmie), jawnych kolaborantów jak Robert Brasillach (stracony po wojnie), Drieux La Rochelle czy Henry de Montherlant, a także koniunkturalistów, starających się utrzymywać co najmniej poprawne stosunki z okupantem, m.in. Maurice Chevalier, opętany antysemicką obsesją Celine, słynny wydawca Gaston Gallimard czy Jean Cocteau, który nazwał całą sytuację „haniebnym pokojem”.
Zdaniem Michała Montowskiego Niemcom udało się podbić francuską kulturę. - Przed okupacją Francja była centrum kultury. Nigdy potem nie była już tyglem kultury świata – dodaje.
Justyna Guze, historyk sztuki, która była gościem Sezonu na Dwójkę, uważa, że takiej książki nie odważyłby się napisać żaden Europejczyk. Mógł i powinien tylko Amerykanin.
Aby dowiedzieć się więcej na temat książki "Haniebny pokój" wystarczy kliknąć w dźwięk w boksie Posłuchaj po prawej stronie.
(mz)