Gdy przez lata Władimir Putin manipulował faktami z przeszłości, w szczególności z czasów II wojny światowej, wybielał zbrodniczość systemu komunistycznego i Stalina – wielu mogło myśleć, że nie będzie to miało większych konsekwencji dla relacji międzypaństwowych. Biznes miał kwitnąć, surowce energetyczne miały być dostarczane na Zachód w jeszcze większych ilościach niż dotychczas m.in. przez Nord Stream 2 – handel miał powodować, że nikt nie będzie myślał o wojnie.
W końcu wojna w Europie nikomu się nie opłaca, jej wywoływanie jest pozbawione logiki, prawda?
O tym, jak bardzo kalkulacje te okazały się błędne, przekonujemy się dziś wszyscy, obserwując brutalny atak Rosji na Ukrainę. Fala mordów, nieludzkich zbrodni na bezbronnych, grożenie użyciem broni nuklearnej czy wywołania katastrofy w elektrowniach atomowych – to wszystko miało już nigdy nie mieć miejsca, w szczególności w Europie.
Zbrodnicze plany
A jednak – nie tylko do tego doszło, ale też nikt nie wie, jak długo ta zbrodnicza agresja będzie trwała i co jeszcze gotowy jest zrobić tyran z Kremla, by zrealizować swoje plany.
Plany, które zapoczątkowane były długą kampanią przygotowań do zrealizowania idei „ruskiego miru”, czyli swoistego powrotu do Związku Sowieckiego, o którym Putin zawsze mówił z największym rozczuleniem i którego upadek uważał za katastrofę.
Gdy przechodzimy – prowadzeni przez wybitnego historyka prof. Wojciecha Roszkowskiego w monografii "Komunizm światowy" (wyd. Biały Kruk) - przez kolejne lata zdobywania przez komunistów władzy, a później siłowego jej utrzymywania, obserwujemy, że zawsze działo się to w gęstych oparach kłamstwa i manipulacji. Często fałsz ten był tak oczywisty, że aż za głowę można się chwytać, że ktoś – w szczególności intelektualiści na Zachodzie – dawali się na to nabierać.
Dziś manipulacje Kremla – mówienie, że w Donbasie władze w Kijowie dokonywały „ludobójstwa” na ludności rosyjskojęzycznej, że chciały, z pomocą amerykańską i NATO zaatakować Rosję, że są po prostu nazistami, niepopieranymi przez ukraińskie społeczeństwo, których trzeba się pozbyć – brzmią dla nas jak kompletna bzdura. Jednak większość Rosjan w nią uwierzyła.
Gdy Putin mówi, że nie ma takiego kraju jak Ukraina, że nie ma języka ukraińskiego i ukraińskiej kultury – że to wszystko wymysły i kłamstwa – odbieramy to jako mowę szaleńca. Jednak wielu Rosjan to popiera, tak jak popiera ideę już nie tylko „denazyfikacji”, ale i „ukrainizacji”. To zaś wiąże się z akceptacją dla masowych mordów.
Zabić ukraińską tożsamość
Słysząc te słowa – wędruję przez kolejne rozdziały „Komunizmu światowego”, aż do tego poświęconego sztucznie wywołanemu przez bolszewików masowemu głodowi na Ukrainie.
Prof. Roszkowski zwraca uwagę, że do Wielkiego Głodu doszło w 1932 roku, gdy pomimo niezłych zbiorów sowiecka władza rekwirowała chłopom całą żywność, tak że masowo umierali z głodu.
„Celem tej nieludzkiej polityki sowieckiego kierownictwa było zniszczenie oporu ukraińskich chłopów przeciwko kolektywizacji i zabicie ducha wolności, ciągle jeszcze obecnego w ukraińskich masach. Drugim celem było zniszczenie procesu odradzania się świadomości narodowej Ukraińców, nawet pod władzą lokalnych komunistów” – wyjaśnia Prof. Roszkowski.
Nie wiadomo, ilu ludzi umarło – eksperci mówią o 7 milionach. Do tego doszła jeszcze wielka czystka, gdy Ukraińców mordowano setkami tysięcy m.in. w Bykowni czy Winnicy. Szacuje się, że w tym czasie zamordowano 80 procent ukraińskich intelektualistów.
Metody NKWD
Gdy czytamy w monografii „Komunizm światowy” opisy zbrodni dokonywanych przez NKWD, czy to dot. masakry zbuntowanych marynarzy i robotników w Kronsztadzie w 1921 roku, czy rebelii chłopskiej w guberni tambowskiej, czy tych z czasów II wojny światowej, m.in. Katynia – przed oczami stają nam obecne zbrodnie Rosjan, z Buczy czy Mariupolu.
Porażają podobne metody zabijania ofiar, traktowanie ich jako wrogów systemu, których należy zlikwidować.
Kto dziś spodziewał się, że w Europie znów będziemy rozmawiać o masowych gwałtach, strzelaniu do dzieci, zabijaniu strzałem w tył głosy, mobilnych krematoriach, wykopywaniu grobów w celu przeniesienia i zniszczenia zwłok czy o nowej swastyce – znaku „Z”?
Obozy i deportacje
Gdy zaś prof. Roszkowski przywołuję pracę przymusową jako kolejne narzędzie represji wobec „wrogów ludu” czy pisze o deportacjach na ogromną skalę – to na myśl przychodzą kolejne informacje z Ukrainy o setkach tysięcy wywiezionych do Rosji mieszkańcach tego kraju – wywożonych w nieznane, często na Daleki Wschód. Osobnym dramatem jest traktowanie w ten sposób dzieci.
Prof. Roszkowski wielokrotnie na łamach swej książki przywołuje przykłady szczególnej niechęci komunistów sowieckich do Polski, a także manipulowania faktami historycznymi tak, by to właśnie nasz kraj przedstawiać, w oczach Zachodu, jako główną przeszkodę w dobrych relacjach między nimi. Nie miejmy złudzeń – także dziś Kreml gra podobną kartą i przekonuje elity zachodnie, że nie warto tracić relacji biznesowych zarówno ze względu na „faszystów” ukraińskich, jak i na z natury rusofobicznych Polaków.
Gdy rosyjska propaganda przekonuje dziś, że Polska dąży do rozbioru Ukrainy i odebrania jej Lwowa i okolic, znów może nam się wydawać, że za wschodnią granicą nic się nie zmieniło od czasów ZSRS. Podobnie, gdy wcześniej w swoich historycznych tyradach Putin zarzucał Polsce, że jest odpowiedzialna za wybuch II wojny światowej.
Komunizm ląduje na śmietniku
Gdy dziś z kolejnych miejsc w Polsce znikają sowieckie pomniki – Rosja mówi o niewdzięczności, o tym, że my, Bałtowie czy inne kraje, które przeprowadzają dekomunizację, zakłamujemy historię, a przecież Armia Sowiecka nas „wyzwoliła”. W książce „Komunizm światowy” znajdziemy wiele przykładów z różnych krajów, jak to wyzwolenie wyglądało. Zawsze był to podbój i rozbój na cywilach – z gwałtami, mordami i szabrowaniem. I znów – jak widzimy w relacjach z Ukrainy – pod tym względem nic się nie zmieniło. Kiedyś Armia Czerwona, dziś armia rosyjska – najlepiej radzi sobie w rozprawianiu się z bezbronnymi.
Zamykanie oczu, odwracanie głowy
Gdy czytamy przywoływane przez prof. Roszkowskiego kolejne przykłady fascynacji zachodnich elit systemem komunistycznym, czy też wybielania Związku Sowieckiego, wychwalania Marksa – możemy je zestawić z postawami tych zachodnich polityków i intelektualistów, którzy na różne sposoby deklarowali swoją otwartość na Rosję i Putina.
„Oprócz intelektualnego uwiedzenia i dumy istniał inny motyw zachodnich adwokatów komunizmu – pieniądze. Niektórzy zachodni ludzie interesu podziwiali system sowiecki bezinteresownie, ale podczas gdy Sowieci grabili prywatną własność i wyjmowali spod prawa burżujów, biznesmeni tacy jak Washington Vanderlip czy Armand Hammer traktowali przywódców sowieckich jako partnerów w rywalizacji o lukratywne kontrakty, bo bolszewicy wyeliminowali ich konkurentów” – podkreśla prof. Roszkowski.
Na liście płac Kremla
Czytając to, przed oczami mamy m.in. niemieckich przywódców, którzy od lat zacieśniali współpracę gospodarczo-polityczną z Rosją, pomimo apeli m.in. Polski, Ukrainy czy Bałtów. Działo się to także po tym, jak Rosja najechała Gruzję, anektowała Krym i wywołała konflikt w Donbasie czy wspierała reżim Asada w Syrii.
Niemieckim elitom polityczno-biznesowym nie przeszkadzała krew na rękach ludzi Kremla. Dlatego też tak ciężko jest dziś naszym zachodnim sąsiadom w pełni poprzeć Ukrainę i zrzucić pęta współpracy z Moskwą.
Nie tylko jednak Niemcy nie odrobiły lekcji z komunizmu i pozwoliły, by Putin rozwijał bez przeszkód swoją wersję faszyzmu – raszyzm. Gdy dziś cały świat określa go mianem Putlera, ten pewnie wolałby, żeby przywoływać raczej jego idola – Stalina – tego, którego tak często bronił w swoich wypowiedziach i którego uważał za wielkiego obrońcę kraju i niezrównanego stratega.
Wyciągając lekcję z historii, także dziś nasza część Europy obawia się, że pomimo zbrodni Rosji Zachód znów, tak jak to miało miejsce po II wojnie światowej w przypadku ZSRS, będzie starał się „dogadać”. Obecnie oznacza to narzucenie jakieś formy „pokoju” Ukrainie – który wcale nie będzie oznaczać uszanowania suwerenności tego kraju i zapewnienia mu bezpieczeństwa, tylko czasowe „zamrożenie” walk.
Ostrzeżenie
Już dziś – pomimo masowych rosyjskich zbrodni – jest wiele głosów apelujących o takie rozmowy, o uszanowanie obaw Rosji i wspólne z nią budowanie „architektury bezpieczeństwa”, co oznacza wydanie zgody, by to mocarstwa ponad głowami innych państw podejmowały kluczowe decyzje i ustalały strefy wpływów.
Dlatego też książkę „Komunizm światowy” należy traktować z jednej strony jako ostrzeżenie przed tym, jak groźne są idee wieszczące gruntowną przebudowę świata i jak wiele ofiar mogą kosztować, a z drugiej, jako próbę opisu współczesnej Rosji, która w ostatnich latach zbliżała się, poprzez ideologię i działania Putina, do ideału bycia nowym Związkiem Sowieckim, opierającym się na idei „ruskiego miru”, znajdującego się w opozycji do Zachodu i wszystkich jego wartości.
Petar Petrović
Czytaj również:
>>> Prof. Zdzisław Roszkowski: Putin czerpie jakby z dorobku KGB, czyli najgorszego rodzaju służby państwu sowieckiemu >>>
>>> Dr Michał Sadłowski: dzisiejsza Rosja to efekt polityki prowadzonej przez Stalina >>>