Tadeusz i Mira Sygietyńscy początkowo jeździli po kraju szukając uzdolnionych dzieci. Działo się tak od zakończenia wojny do 1949 roku, później chętni zgłaszali się sami dzięki ogłoszeniom w radio i w gazetach. Rożne drogi prowadziły dzieci do Karolina.
Mira Sygietyńska tak wspominała początki projektu:
"Tu zaczęła się moja tragedia, już są dzieciaki w Karolinie, ale nie ma pościeli. Zwróciłam się do wojska. Dali nam sienniki, poduszki szare koce. Trochę ręczników, trochę prześcieradeł dali nam sąsiedzi Toeplitzowie. Jerzy Toeplitz nie stracił całego majątku, więc dawał, co mógł. Tak zaczynało się nasze życie. Młodzież była kochana, ale nieco dziwna, troszeczkę dzika, bardzo nędznie ubrana. Trzeba było wszystkich dezynfekować, bo po wojnie takie to były czasy. Niektóre dzieci trzeba było bardzo gęstym grzebieniem czesać. No to czesało się.
Załatwiłam żywność, trochę węgla. Najgorzej było z zaangażowaniem personelu. Przyszła pani do kuchni, rozejrzała się i rzekła: >Pani Miro i my takim będziemy usługiwać?<. Była to żona przedwojennego dyplomaty i miała rację. Nie pasowała do tych chłopskich dzieci, które ani jeść nie umiały, ani zachować się. W końcu jednak znaleźli się chętni i wielu z nich przepracowało z Mirą i profesorem lata."
Zapraszamy do odsłuchania całości nagrania.
***
Prowadzi: Wojciech Ossowski
Data emisji: 5.05.2019
Godzina emisji: 9.40
gs