Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Szkielety

Ostatnia aktualizacja: 20.04.2023 10:00
Każda miejscowość ma swój szkielet – niedokończoną, czekającą latami na ostatnie budowlane szlify konstrukcję. Czasami to piętrowy dom jednorodzinny, w którym już-już miała zamieszkać młoda para, ale coś złego się wydarzyło. Czasami czekał tylko na oszklenie, i nie doczekał się – puste otwory okienne zieją od kilku dekad w nieotynkowanym pustaku. Czasami zabrakło pieniędzy, inny razem woli lub chęci.
Robotnik na budowie mostu
Robotnik na budowie mostuFoto: NAC

Ale szkielety to nie tylko budynki prywatne. Bardzo często są po prostu emanacjami manii wielkości byłego prezydenta czy burmistrza jakiegoś miasta (albo firmy prywatnej) – wszyscy znamy ogromne, niedokończone piętrowe parkingi czy monumentalne, dążące swoimi szpikulcami wprost ku niebu wysokościowce i wieżowce. Pewnie niektórzy mieszkańcy pamiętają jeszcze, jaki był impuls do ich powstawania – i pamiętają nadzieję, jaka mu towarzyszyła. Został szkielet – budynek bez okien, ścian i przede wszystkim bez życia. Czasem budowę porzucono w połowie, czasem dopiero pod koniec – budynek ukończono, ale nigdy go nie otwarto, nigdy nie przecięto wstęgi, nie zaludniły go głosy dzieci, pacjentów, klientów, kierowców, pasażerów. Stoi pusty, „nieudany”. Czeka. Ma na co. Ma czas.

Dość prędko po tym, gdy taki szkielet zostanie porzucony na pastwę losu w centrum czy na obrzeżach miasta, pojawiają się w nim nowi lokatorzy. Pustka staje się złudna, a niezamieszkanie – pozorne. Przez puste otwory okienne wlatują owady, na teren i do budynku dostają się mniejsze i większe zwierzęta, miejsca na gniazdo szukają ptaki. Nie ma człowieka – to dla nich zielone światło, sygnał, że jest spokój.


Opuszczona fabryka w Gdańsku Opuszczona fabryka w Gdańsku

Ale wcale nie jest tak, że tych ludzi naprawdę nie ma. Wieści o szkielecie rozchodzą się szybko. Stopniowo na wewnętrznych i zewnętrznych ścianach budynku zaczynają pojawiać się wrzuty, czyli mniej lub bardziej udane tagi i grafficiarskie wstawki. Roi się od podpisów typu „Byłem tu, Tomek”, ale wielu grafficiarzy, gdy już ma w rękach spray, nie odmówi sobie bardziej abstrakcyjnych napisów czy pracuje w spokoju nad swoim kolorowym opus magnum. Wystraszyć ich może tylko sarna albo „pijak”.

„Pijak” to ogólna kategoria społeczna, do której wrzuca się wielu mężczyzn, którym coś się w życiu nie udało i poszukują noclegu, spokoju dla wypicia butelki alkoholu, czy, wręcz przeciwnie, towarzystwa w ustronnych, owładniętych przez naturę miejscach. Szkielety są do tego rodzaju czynności idealnymi miejscami – nawet jeśli nie są położone na uboczu, lecz w centrum miasta, nikt przypadkowy się na ich teren nie zapuszcza. Wiele szkieletów ma złą sławę – ludzie straszą się nawzajem właśnie możliwością napotkania „pijaka” czy „zboczeńca”, ale także złamaniem nogi, wdepnięciem w odchody psie lub ludzkie, albo zabłądzeniem i śmiercią, gdyż nikt nieostrożnego wędrowca nie znajdzie. Jest w tym trochę prawdy: wszelkie pustostany, szkielety, tereny pokolejowe i jardy to miejsca, gdzie pojawiają się ci, którzy mają do zrobienia coś, czemu nie powinny przyglądać się oczy świadków. Dilerzy. Osoby szukające jakiegokolwiek noclegu. Niewierni partnerzy. Samobójcy.

Lubię szkielety, nie wadzi mi ich sylwetka na widnokręgu miasta. Wręcz przeciwnie – gdy znikają, czegoś brakuje, w naszym uniwersum tworzy się wyraźny wyłom. Czasem horyzont pozostaje latami pusty, jakby nigdy nie wypełniono plombą dziury po zębie, czyli po budynku szkoły, dworca, przychodni albo po szybie kopalni. Czasami, po latach albo od razu, coś nowego pojawia się w zwolnionej przestrzeni. Z reguły stara się być plastyczne i udawać, że było tam od zawsze, ale w ogóle mu to początkowo nie wychodzi. Przechodnie będą patrzyli z niechęcią na nową, przeszkloną bryłę powstałą w miejscu wyburzenia. Będą używali starej nazwy albo określeń typu „w dawnym budynku dworca”, „koło CPN-u” (gdy CPN już nie istnieje). Zgłoszą obywatelskie nieposłuszeństwo w kwestii zmian nomenklatury. Pamięć zniekształca, pamięć kłamie, ale jednak działa.

Nie lubię zmian formy, nie lubię przekształceń przestrzeni. Nie jestem w tej niechęci sama.


Magdalena Okraska

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Bułgaria w polskich barwach narodowych

Ostatnia aktualizacja: 02.03.2011 18:20
Bułgarzy wierzą, że biel i czerwień rychło sprowadzi wiosnę
rozwiń zwiń
Czytaj także

Maslenica: czyli naleśniki pieczone na kłodach

Ostatnia aktualizacja: 26.02.2012 14:15
Na Białorusi i w Rosji ostatni dzień święta Maslenica. Przez tydzień nasi wschodni sąsiedzi wyznający prawosławie bawili się i objadali naleśnikami przed nadejściem Wielkiego Postu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Polskie odżycie

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2020 10:20
Minęło 25 lat od początków ruchu domów tańca, czyli tzw. ruchu revival w Polsce. Może to wystarczający dystans czasowy, żeby zdobyć się na garść refleksji.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Miejsce do siedzenia. Rola ławki w kulturze ludowej i osiedlowej

Ostatnia aktualizacja: 21.01.2021 09:00
Idę – siedzą. Wracam – siedzą. Wyglądam przez okno kuchni z mojego mieszkania na parterze – są. Jeśli jest ciepło, stare kobiety zajmują szerokie malowane deski ławki we dwie lub nawet cztery, u ich stoją stóp zakupy ze Społem w biało-zielonych siatkach. Jeśli jest zimno – stoją.
rozwiń zwiń