Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Po prostu pastelowe

Ostatnia aktualizacja: 01.06.2023 10:00
Nie próbuję patrzeć na rzeczywistość skrajnie indywidualistycznie – interesuje mnie przede wszystkim zbiorowe, kolektywne spojrzenie. Te wszystkie podskórne przedzałożenia, mentalne drogowskazy, szybkie drogi naszych synaps na skróty – te „tak się robi”, „tak się powinno myśleć”. 
Gdańsk, Falowiec. Modernistyczny budynek, najdłuższy blok mieszkalny w Polsce, proj. Tadeusz Różański, Danuta Olędzka i Janusz Morek.
Gdańsk, Falowiec. Modernistyczny budynek, najdłuższy blok mieszkalny w Polsce, proj. Tadeusz Różański, Danuta Olędzka i Janusz Morek.Foto: Shutterstock

Wzrok i słuch są bardziej zbiorowymi zmysłami, niż chcielibyśmy uważać. Nie ma co sobie pochlebiać, że „patrzymy inaczej” i że dostrzegamy to, czego nie dostrzegają inni – zazwyczaj do pewnego rodzaju spojrzenia i wysnuwania wniosków z tego, co widzimy, jesteśmy warunkowani społecznie czy predestynowani klasowo.


pap_19670000_04E Oskar Hansen 1200.jpg
Przeczytaj także:
Oskar Hansen i jego wizja architektury otwartych form

Za wszystkimi tymi „ładne”, „brzydkie”, za wszystkimi przymiotnikami, jakimi chrzcimy rzeczywistość, stoi czas historyczny ze swoją estetyką, a nawet polityką. Nie my sami. Wszystkie te opowieści o „brzydkiej Polsce”, która razi prosto w oczy, to zapośredniczone spojrzenie ze społecznej drugiej ręki.

Brzydkie. Ładne. Nowoczesne. Potworek. Straszy. Ubogaca. Uświetnia. Wyróżnia się.

To słowa, którymi opisujemy estetykę, ale nie jesteśmy przy tym wolni od jej stereotypowego pojmowania.

Katowice, Superjednostka; proj. Mieczysław Król Katowice, Superjednostka; proj. Mieczysław Król

Estetyka przestrzeni, czy raczej to, co za nią uważamy, bardzo przekształca się w czasie. To nie tak, że Polacy nagle ruszyli w trawniki z szałem w oczach i kosiarkami pod pachą – najpierw nadszedł nowy estetyczny porządek, który rozgościł się w naszych aspiracjach. Przycinać, grabić, wycinać, porządkować, czynić ziemię sobie poddaną. Oczekiwana schludna estetyka trymowanych przedmieść stanowi pierwszy krok ku ucieleśnieniu aspiracji. Tuje, ścieżki z białych kamyczków, przycięty trawnik. Nowoczesny gazowany grill. Oprysk przeciw komarom. Basen dmuchany. Zachodzące słońce. Dorota Masłowska wyśmiałaby takie decorum jako zbyt już polskie i przaśne. A to po prostu kolektywna estetyka trzeciej dekady XXI wieku w Polsce – realizowana przez tych, których na nią stać i stanowiąca marzenie i aspirację tych, których jeszcze nie. Nie bagatelizujmy zbiorowego głosu, bo to on nadaje ton estetyce i obyczajowi czasów. Nie istnieje „zła estetyka”, nawet jeśli zaraz podniosą się głosy „a jak wcale tego nie pragnę” albo te, które opowiedzą nam (słusznie) o przyrodniczej szkodliwości wycinania tego, czego wycinać nie trzeba.

Oprócz podmiejskiej estetyki domków jednorodzinnych i ogrodów w segmentach, mamy do też do czynienia z kolektywną estetyką i zbiorowym spojrzeniem na przekształcenia osiedli w miastach. Denerwują mnie już po stokroć przemielone określenia typu „pasteloza” (haha, pasteloza, różowy blok zrobili, no nie mogę, boki zrywać, trzymaj mnie, Maniek!) czy nawet „betonoza”, z którą mamy niby walczyć po kres sił.

Jestem niemal ostatnią osobą kochającą pełne szkła z butelek, gówna i wądołów nieużytki zasiedlane przez „pijaka” i przez odpady budowlane – bronię ich, gdy nikt ich nie broni, bo nikt ich nie potrzebuje (są nieużyte/nieużywane). I kapitalizm, i sama chęć zagospodarowania, uładzenia przestrzeni kierują nas jednak ku wykarczowaniu, wyrugowaniu, zaczęciu od nowa, pięćdziesiąty raz: ze spółdzielni mleczarskiej w bar z kotletem, z baru w kotletem w Biedronkę, z lasku w parking.


Le Corbusier_PAP_663.jpg
Przeczytaj także:
Le Corbusier: dom jest maszyną do mieszkania

Złości mnie, że bronimy tylko pięknego – bo klimat, zieleń, bo stare (ale tylko „ładne stare”, bo brzydkie stare to najlepiej wyburzyć, „to jeszcze tam straszy?”).

Zatem z jednej strony mamy chęć zmiany, przekształcania przestrzeni (normalne, dzieje się to wszędzie), z drugiej strony – jej zasady dyktują nam:

  1. kapitalizm (zmieścić dużo obiektów handlowych na małym terenie, mieszkańcom rzucić co najwyżej drzewko na chudej nóżce)
  2. kompulsja kontroli nad przestrzenią – nie trzeba wyciąć, a wytniemy, nie będą nam tu pijacy urządzali libacji! Ławek w nowych projektach mało, bo „pijak usiądzie”. Nigdy nie widziałam tak zaskoczonych min, jak wtedy, gdy powiedziałam na jakimś spotkaniu, że „pijak” jest także mieszkańcem miasta, z możliwością udziału w publicznej przestrzeni.

Tutaj pojawiają się jeszcze ludzie z tak zwanym SMAKIEM. Chcą naturalnie kolorowy, chaotyczny kraj z nieprzystającymi do siebie elementami przekształcić na wzór duński, rzucić jakieś jednolite beże i brązy, ale żeby materiał był dobry, tylko żeby tanio wyszło. Żeby tanio wyszło, ale wyglądało bogato, lecz nieostentacyjnie bogato. I żeby pijak siedział w domu. Matki z więcej niż jednym dzieckiem, psiarze, samochodziarze też. Niech wszyscy zasuwają rowerem z przyczepką do rzemieślniczej piekarni po tę długą bułkę, co wystaje z papierowej torby.

Warszawa, Hotel Sobieski; proj. Wolfgang Triessing i Maciej Nowicki Warszawa, Hotel Sobieski; proj. Wolfgang Triessing i Maciej Nowicki

Kijów. Comfort Town; proj. Dmytro Vasyliev, Aleksandr Popov, Olga Alfiorova Kijów. Comfort Town; proj. Dmytro Vasyliev, Aleksandr Popov, Olga Alfiorova

W podskórnym obiegu kolportowane są opowieści, że wszędzie ładnie, tylko u nas syf, że Czesi nie malują na oczojebne kolory (malują, malują), że wszędzie styl i forma, a u nas styropian. Zawsze najgorzej, zawsze jacyś „oni” przekształcili nam przestrzeń. A wiecie dlaczego tak? Bo pokutowało założenie, że PRL był katastrofalnie szary i że trzeba na kolorowo, Zachód jest kolorowy, a my teraz nagle leżymy na Zachodzie. Nie wiedzieliśmy, że z kapitalizmem i rynkiem idą szyldy, ulotki, plastik w ilościach nieprzerabialnych, sieciowe markety i sieciowe sklepiki – a pod tym i tak będzie „pijak”, pod tym i tak nasze okrzyki, nasza muzyka z aut, nasz zapach gotowanej kapusty z okien.

To jest Polska 2023. Na część decyzji nie mieliśmy wpływu, umowę z Zachodem żyrowali nam ludzie, którzy sami pewnie nie znali minusów estetycznych takiej jazdy. Ale część obecnego obrazu tej przestrzeni to my. Nasze krzaki, nasze auto, nasza butelka, nasze psie gówno, nasz każdy balkon na inny kolor. I dobrze. Tacy jesteśmy, taka jest Polska.

Nie ma innej. Nie ma sklepu z Polskami, dwie w cenie jednej, w promocji. Ale są karty lojalnościowe. Ja mam swoją, a ty?

Magdalena Okraska

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Walter Gropius. Twórca nowoczesnej architektury

Ostatnia aktualizacja: 05.07.2024 05:40
– Już jako uczeń szkoły średniej zdecydowałem, że zostanę architektem – mówił Walter Gropius. – Instynktownie buntowałem się przeciwko narastającej brzydocie przemysłowego miasta.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Miejsce do siedzenia. Rola ławki w kulturze ludowej i osiedlowej

Ostatnia aktualizacja: 21.01.2021 09:00
Idę – siedzą. Wracam – siedzą. Wyglądam przez okno kuchni z mojego mieszkania na parterze – są. Jeśli jest ciepło, stare kobiety zajmują szerokie malowane deski ławki we dwie lub nawet cztery, u ich stoją stóp zakupy ze Społem w biało-zielonych siatkach. Jeśli jest zimno – stoją.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Współczesna architektura proekologiczna - jak powinna wyglądać?

Ostatnia aktualizacja: 19.01.2022 08:30
W piątkowe popołudnie tematem będzie m.in. architektura. Gośćmi Czwórki będą Janusz Marchwiński i Katarzyna Zielonko-Jung, autorzy książki "Architektura proekologiczna".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Architektura krajobrazu. Ile znaczy to, co nas otacza?

Ostatnia aktualizacja: 23.10.2022 17:00
Charles Eliot definiuje architekturę krajobrazu jako samą w sobie sztukę, której najważniejszą funkcją "jest tworzenie i ochrona piękna w otoczeniu siedzib ludzkich oraz szerzej – w naturalnej scenerii kraju". – To, co nas otacza, ma wielki wpływ na nasze samopoczucie, również na to, jakimi wartościami w codziennym życiu się kierujemy – twierdzą architekci krajobrazu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Szkielety

Ostatnia aktualizacja: 20.04.2023 10:00
Każda miejscowość ma swój szkielet – niedokończoną, czekającą latami na ostatnie budowlane szlify konstrukcję. Czasami to piętrowy dom jednorodzinny, w którym już-już miała zamieszkać młoda para, ale coś złego się wydarzyło. Czasami czekał tylko na oszklenie, i nie doczekał się – puste otwory okienne zieją od kilku dekad w nieotynkowanym pustaku. Czasami zabrakło pieniędzy, inny razem woli lub chęci.
rozwiń zwiń