Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Dawniej

Ostatnia aktualizacja: 10.06.2021 08:00
Czytając głośną książkę „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego, można zobaczyć jak dalece nasze wyobrażenie o życiu w dawnych czasach odbiega od rzeczywistości, jak karmi się mitami, polityczną manipulacją, a nade wszystko – lukrowanymi obrazkami z filmu i telewizji. Wbrew pozorom bieda na zdjęciach jest o wiele bardziej malownicza, niż dostatek (co tak wspaniale utrwaliła na swych fotografiach Zofia Rydet!), a przecież to wszystko było tak niedawno…
Sąsiadka ze wsi U., Radomskie, 1975 rok
Sąsiadka ze wsi U., Radomskie, 1975 rokFoto: Andrzej Bieńkowski / Muzyka Odnaleziona

W czasie moich wczesnych wypraw etnograficznych to była codzienność: domy pod strzechą i z klepiskiem. Jednoizbowe, dla całej wielopokoleniowej rodziny. Stół pod ścianą, raczej jako ołtarzyk z krucyfiksem i figurkami odpustowymi świętych. Jedzono z jednej miski i siadano na ławie. Łóżek było kilka, na ogół. Choć pamiętam domy, gdzie jedno łóżko służyło wspólnie teściom i młodej parze. Dawało to teściowej możliwość regulacji życia seksualnego młodych: „Złaź z niej, już ci dosyć było!”, jak mi opowiadał o swym pożyciu małżeńskim muzykant.

No, i bieda. Wtedy dla samotnych i starych głównym posiłkiem dnia była herbata słodzona wieloma łyżkami cukru i suchy chleb. I problem dla miastowego studenta, kiedy mili gospodarze zatrzymywali mnie na noc. Było lato, ale przyszykowano mi ogromną pierzynę. Malowniczo! Ale nieznośnie gorąco. W końcu zasnąłem, ale obudziły mnie ukąszenia niezliczonych pcheł. Jeszcze o szarówce (4.00 rano) gospodyni wstawała, rozpalała w piecu i szła doić krowy. Uwielbiałem te zimne poranki. Przypomnijmy, w takich domach prąd ciągle był nowością. W domu nie było żadnych (!), poza żarówką, urządzeń elektrycznych, nie było wody, ani WC i kanalizacji. W mojej wsi, w Polsce Centralnej prąd założono w 1973 roku, wodę w 2000.

Te dramatyczne zapóźnienie cywilizacyjne przekładało się na wykluczenie społeczne, mieszkańców wsi. Jako wykładowca akademicki na elitarnej uczelni – Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie – obserwowałem to przez lata. Młodzież wiejska na mojej uczelni była wielką rzadkością, odstawała też od kolegów z miasta. Na pierwszych latach studiów środowisko studenckie, niechętnie ich przyjmowało. A wiejscy studenci ukrywali swoje pochodzenie.

Z satysfakcją obserwowałem zmianę tego stanu rzeczy, kiedy odzyskaliśmy wolność i wstąpiliśmy do Unii Europejskiej. Widzę teraz, jak szanse się wyrównują. Dopiero teraz! Półtora wieku po zniesieniu pańszczyzny! Jak zatrutym układem społecznym musiał być nasz kraj, który przez tyle lat konserwował ten podział na wieś i miasto, niezależnie od systemów politycznych, zmieniających się przez te lata. Przecież to, że niknie muzyka tradycyjna na wsi, to w dużej mierze nasza miejska  sprawka, naszej pogardy dla tej muzyki i chęci wsi, by przypodobać się nam – miastowym. Dlatego tak ważna jest rola Domu Tańca. To nie tylko kontynuacja tradycyjnej muzyki, ale i budowanie społecznych mostów!

Jeszcze taka refleksja nad Oskarem Kolbergiem i jego gigantycznym dziełem, tworzonym w czasie, kiedy chłopi byli niewolnikami (i tak też byli traktowani oni i ich kultura). W książce Leszczyńskiego jest wiele cytatów z pamiętników i artykułów o tym świadczących. Przekonanie Kolberga o wadze kultury wiejskiej należało w jego czasach do rzadkości. No tak, teraz Oskar Kolberg jest kimś więcej, niż wybitnym naukowcem. Jest obok Mickiewicza, Chopina, Sienkiewicza czy Matejki jednym z twórców naszego mitu narodowego.

Andrzej Bieńkowski

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


 

Czytaj także

Marianna

Ostatnia aktualizacja: 12.11.2020 13:00
Miesiąc już będzie, jak go pochowałam. Smutno, najgorzej smutno, jak przyjdą w odwiedziny, a jego nie ma, to mnie wtenczas boli wszystko. Jak sama jestem, to się czymś zajmę, różaniec zmówię, mszę w radiu wysłuchom, no i czytam. Oczy się od tego czytania psują.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzykanckie sceny z „Misia”

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2020 11:53
Kiedy muzykanci grali w mieście na folklorach, to mieli problem z niekiedy wielogodzinnym oczekiwaniem na występ. Nie wiedzieli, gdzie się podziać. Garderób dla muzykantów przecież w domach kultury nie było. Zostały małe i ciemne korytarzyki prowadzące do kibla. Tam skupiało się życie muzykanckie, było ciasno, swojsko, można było zagrać, wypić i nikt z organizatorów się nie przyczepiał, że przeszkadzają. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Akt miłości grania na organce

Ostatnia aktualizacja: 07.01.2021 10:00
Wracałem z Mogielnicy. Siąpił deszcz, a on szedł poboczem, grając na organkach. Był tak zajęty graniem, że nie zwracał uwagi ani na deszcz, ani na zatrzymujący się samochód. Kiedy mnie zobaczył, podniósł lewą rękę w triumfalnym geście, nie przerywając gry. - Ale oberek, co? – zapytał, kiedy przestał grać...
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżaz

Ostatnia aktualizacja: 04.03.2021 08:00
Prawdziwym wyzwaniem dla kowali była pojawiająca się moda na dżazy w wiejskich kapelach. Dżazy pojawiły się w Europie po I wojnie światowej wraz z amerykańskimi zespołami jazzowymi. Ten prosty zestaw perkusyjny zawojował polską wieś po II wojnie. Ale skąd go wziąć? Przecież w sklepie nie kupisz, nawet nie wiadomo jak go skonstruować!
rozwiń zwiń