Nad ranem 17 września 1939 roku Armia Czerwona wkroczyła na terytorium II Rzeczpospolitej, czym pogwałciła ustalenia paktu o nieagresji z 1932 roku. Oficjalnym uzasadnieniem Związku Sowieckiego był rzekoma ucieczka rządu polskiego i upadek państwa, który zwalniał z przestrzegania zawartych umów dyplomatycznych. Wiadomość ta została przekazana ambasadorowi polskiemu w Moskwie, Wacławowi Grzybowskiemu, tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej.
– Byłem przygotowany na złe wiadomości, ale te, które na mnie czekały, były jeszcze gorsze. Odczytano mi tekst noty Mołotowa mówiącej, że państwo polskie przestało istnieć, wobec czego rząd sowiecki nakazał swym wojskom przekroczyć granicę Polski. Zaprotestowałem gwałtownie przeciwko kłamstwu i kategorycznie odmówiłem przyjęcia noty. Gdy opuszczałem gabinet była godzina 4.30. O 5.00 wojska sowieckie wtargnęły na terytorium Polski – wspominał.
Posłuchaj wspomnień Wacława Grzybowskiego.
– Pretekst sowiecki był całkowicie kłamliwy – mówił historyk, prof. Paweł Wieczorkiewicz w audycji Polskiego Radia z 2004 roku. – Jeszcze 16 września w sztabie Naczelnego Wodza panował ostrożny optymizm. Wydawało się, że na froncie z Niemcami nastąpiło pewnego rodzaju przesilenie. Można się zastanawiać czy, gdyby nie uderzenie sowieckie, obrona polska dotrwałaby do wiosny 1940 roku. Agresja sowiecka przesądziła o klęsce Polski.
Posłuchaj, czym był dla Polski wrzesień 1939 roku w wypowiedzi prof. Rafała Wnuka z 2014 roku.
Obrona Grodna
Do rangi największego symbolu walki z Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku urosła obrona Grodna. Działania żołnierzy i ochotników spośród mieszkańców miasta koordynował major Benedykt Serafin oraz wiceprezydent Roman Sawicki.
Sowieccy żołnierze zbliżyli się do miasta 20 września. W Grodnie znajdowało się wówczas około 1500-2000 uzbrojonych obrońców. Czerwonoarmiści – pewni szybkiego zwycięstwa – próbowali z marszu zdobyć miasto czołgami. Pozbawione wsparcia piechoty zagony pancerne zostały unieszkodliwione przez Polaków na moście nad Niemnem. Polscy żołnierze wykorzystywali do walki podpalone butelki z benzyną i przy pomocy cywilnej ludności zdołali odeprzeć natarcie pierwszego dnia. Sowieci stracili wówczas dziewięć pojazdów.
– Zdawałem sobie sprawę, że Grodno trzeba oddać. Nie ma siły utrzymania, trzeba tylko tak walczyć, aby ponieść jak najmniejsze straty. Walczyliśmy o honor, najbardziej ludzką, niezbadaną cechę człowieka – wspominał Brunon Hlebowicz, jeden z obrońców Grodna we wrześniu 1939 roku.
Posłuchaj wspomnień Brunona Hlebowicza w reportażu Polskiego Radia z 2001 roku.
Obrona miasta załamała się wobec przeważającej siły wroga. Sowieci opanowali centrum Grodna 21 września. Do następnego dnia utrzymywały się już jedynie odosobnione punkty oporu.
– Czołgi na ulicę Orzeszkową i plac Wolności szły tuż za wycofującym się wojskiem – opowiadał Brunon Hlebowicz.
W nocy z 21 na 22 września duża część obrońców miasta zdołała wydostać się z miasta lub wtopić w ludność cywilną. Trzeciego dnia walk Armia Czerwona opanowała w całości miasto i dokonała licznych mordów na jeńcach.
Sowieci nie cofali się przed dokonywaniem potwornych zbrodni w celu przełamania oporu mieszkańców. Ich symbolem stał się 13-letni Tadek Jasiński, który został pojmany i przywiązany do jednego z nacierających czołgów.
Polscy żołnierze na frontach II wojny światowej - zobacz serwis historyczny
Bitwy Korpusu Ochrony Pogranicza
Prowadzenie skoordynowanej obrony przed Armią Czerwoną było utrudnione z powodu niejasnych rozkazów Naczelnego Wodza Edwarda Rydza-Śmigłego, który polecił unikać walki. Zalecał wyprowadzenie do Rumunii lub Litwy jak największej liczby żołnierzy, którzy mogliby zostać wykorzystani do odtworzenia polskiej armii we Francji.
Pomimo tego w niektórych miejscach Sowieci spotkali się z zaciętym oporem, który stawiły przede wszystkim oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza.
Od 17 września 1939 roku wojska KOP walczyły z nacierającą Armią Czerwoną w okolicach miasta Sarny, które było ważnym węzłem kolejowym. Polscy żołnierze bronili się przez trzy dni w oparciu o pas betonowych umocnień.
– Podporucznik Jan Bołbott ze swoimi podkomendnymi bronił tej polskiej Linii Maginota złożonej z kilkudziesięciu bunkrów, które miały nas chronić przed atakiem ze wschodu. Bardzo piękna historia, ale ciągle nie przebiła się do zbiorowej pamięci Polaków – mówił Tomasz Kuba Kozłowski z Domu Spotkań z Historią w audycji Krzysztofa Renika z cyklu "Świat Kresów".
Posłuchaj wspomnień o agresji sowieckiej spikera rozgłośni Polskiego Radia w Baranowiczach, Stefana Sojeckiego.
Jednym z najbardziej zasłużonych dowódców w obronie przed agresją sowiecką był generał Wilhelm Orlik-Rückemann. 17 września 1939 stacjonował w Dawidgródku na Polesiu. Zdawał sobie sprawę, że efektywną obronę może prowadzić jedynie duża jednostka wojskowa, dlatego skoncentrował okoliczne oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza pod swoim dowództwem.
– Był wielkim patriotą i byłym legionistą Piłsudskiego. Na informację o wkroczeniu Armii Czerwonej postanowił walczyć. Jego grupa próbowała przedrzeć się do Polski centralnej – mówił prof. Janusz Odziemkowski w audycji z 2016 roku.
Zgrupowanie osiągnęło liczebność 7500 żołnierzy, wyposażonych jedynie w kilkanaście dział. Generał Wilhelm Orlik-Rückemann próbował połączyć się z Samodzielną Grupą Operacyjną "Polesie" generała Franciszka Kleeberga.
Oddział Orlika-Rückemanna w trakcie swojego odwrotu – poza licznymi i nieustannymi pomniejszymi starciami – stoczył dwie duże bitwy z Armią Czerwoną.
Do pierwszej z nich doszło 28 września pod Szackiem na Wołyniu z jednostką sowiecką, która zablokowała przeprawę przez Bug. Po dwóch dniach zaciętych walk zgrupowanie Orlika-Rückemanna zdołało przejść przez rzekę, ale poniosło przy tym ciężkie straty.
1 października żołnierze KOP stoczyli swoją ostatnią bitwę pod Wytycznem. Po kilkugodzinnej walce dowódca postanowił się wycofać. Dalsze prowadzenie działań zbrojnych stało się niemożliwe z powodu braku amunicji i wyczerpania ludzi. Wilhelm Orlik-Rückemann zdecydował się na rozwiązanie zgrupowania.
Posłuchaj wspomnień Ireny Baranowskiej-Tyman o strachu, jaki wywołała Armia Czerwona wśród mieszkańców Wilna.
– Starć z Sowietami było bardzo wiele i dziś wszystkich nie potrafimy wyliczyć, bo nie zachowały się często żadne dokumenty poza jakimiś relacjami, które są często dosyć niejasne – mówił prof. Janusz Odziemkowski audycji Polskiego Radia z 2016 roku.
Związek Sowiecki w ataku na Polskę poniósł dotkliwe straty. Poległo około 2500-3000 czerwonoarmistów. Straty polskie były wyższe dwukrotnie wyższe, ale wliczają się do nich również jeńcy rozstrzelani po zakończeniu działań zbrojnych.
We wrześniu 1939 roku ujawniło się nieprzygotowanie Armii Czerwonej do prowadzenia wojny, a jej szybki sukces był możliwy dzięki stratom poniesionym przez Polskę w walce z Niemcami.
sa