21 lat temu, 1 października 2003 roku, zmarł Zbigniew Lengren, rysownik, satyryk, karykaturzysta, autor aforyzmów i fraszek, twórca postaci Profesora Filutka, którego przygody zamieszczał przez ponad 50 lat w "Przekroju".
Przyszedł na świat w 1919 roku w opanowanej rewolucją bolszewicką Rosji. Rodzina przeniosła się do odrodzonej Polski i zamieszkała w Toruniu. To tutaj dorastał przyszły ilustrator. W młodości zaczął pasjonować się sportem. Grał w siatkówkę i hokeja. W międzywojennym Toruniu funkcjonowały dwie gimnazjalne drużyny hokejowe – niemiecka i polska. Zdarzało się, że młodzi ludzie z polskiej drużyny wdawali się w bójki z zawodnikami niemieckimi.
- Byłem przeciwnikiem tych rozrób w ogóle i dzięki temu uratowałem sobie życie. Pewnego dnia, gdy siedziałem w niemieckim więzieniu podczas II wojny światowej, do celi wszedł niemiecki policjant. Coś wybełkotał po niemiecku, nie znałem wtedy języka, i mnie wypuścił. Okazało się, że to był bramkarz drużyny niemieckiego gimnazjum - wspominał Zbigniew Lengren w audycji "Prywatnie u Zbigniewa Lengrena" z 1982 roku.
13:20 prywatnie u zbigniewa lengrena___pr iii 84144_tr_0-0_1075401304f09d94[00].mp3 "Prywatnie u Zbigniewa Lengrena" - audycja Ireny Eichler. Cz. 1. (PR, 23.05.1982)
15:18 prywatnie u zbigniewa lengrena___pr iii 123055_tr_0-0_1448488904eefd23[00].mp3 "Prywatnie u Zbigniewa Lengrena" - audycja Ireny Eichler. Cz. 2. (PR, 23.05.1982)
Rysownik z przypadku
W 1938 roku Lengren rozpoczął naukę na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Naukę przerwała mu wojna. Walczył w wojnie obronnej 1939 roku. Większość II wojny światowej spędził w Oflagu i niemieckich więzieniach.
W 1944 roku znalazł się w Lublinie (opanowanym już wtedy przez Armię Czerwoną), gdzie kontynuował naukę architektury. To wówczas zaczął współpracę z pierwszymi tytułami prasowymi. Marzył o tym, że będzie pisał, rysunkiem satyrycznym zajął się właściwie przez przypadek.
- Rysunkiem prasowym zająłem się, bo redakcje zaczęły wymagać dostarczania maszynopisów, a ja nie miałem maszyny do pisania. Znalezienie maszyny do pisania po wojnie nie było takie łatwe - wyjaśniał Lengren w archiwalnej audycji.
14:57 żartownik lengrena___492_15_ii_tr_0-0_1487212704fa0ae9[00].mp3 "Żartownik Lengrena" - audycja Aleksandry Łapkiewicz z cyklu "Kwadrans bez muzyki". (PR, 31.07.2015)
"Ten od Filutka"
Wkrótce wrócił do rodzinnego Torunia. Tutaj rozpoczął pracę w radiu (m.in. prowadził audycję "Przy sobocie po robocie") i zaczął rysować dla kolejnych tytułów prasowych. W ciągu wielu lat aktywności zawodowej był też pisarzem, poetą i konferansjerem, jednak to rysunek prasowy zapewnił mu nieśmiertelność. Mieszkał w Krakowie i Warszawie.
W 1948 roku rozpoczął cykl, dzięki któremu na zawsze wpisał się w dzieje polskiego komiksu. To wówczas na łamach "Przekroju" zadebiutowały krótkie, nieme historyjki ze starszym mężczyzną o ironicznym, ale urzekającym podejściem do świata - prof. Filutkiem.
- W PRL Filutek był w pewnym sensie glejtem ale i "czapką niewidką" – byłem "tym od Filutka" – wyjaśniał Zbigniew Lengren. – Pomysł wziął się od zazdroszczenia zagranicznym pismom takich postaci. Chciałem, żebyśmy w Polsce mieli coś podobnego - wspominał Lengren.
Na początku lat 60. Filutek znalazł bezdomnego kundelka. Odtąd psiak stał się nieodzownym towarzyszem przygód starszego jegomościa. Wkrótce czytelnicy "Przekroju" nadali mu imię – Filuś.
Rekordzista znany na świecie
Cykl okazał się absolutnym polskim rekordzistą, jeśli chodzi długość ukazywania się serii - ustępuje pod tym względem tylko przygodom "Tytusa, Romka i A'Tomka" Papcia Chmiela. Cykl pojawiał się na łamach "Przekroju" aż do 2003 roku. Przygody prof. Filutka doczekały się kilku wydań albumowych (wydanych również za granicą, a nawet w Chinach), a także adaptacji animowanej. Na toruńskim rynku odsłonięto w 2005 roku pomnik Prof. Filutka. Niestety, autor nie dożył tej chwili.
Stanisław Lengren zmarł 1 października 2003, kilka miesięcy po opublikowaniu ostatniego odcinka przygód Filutka. W rubryce, w której przez ponad pół wieku gościł Filutek, pojawiał się Stanisław z Łodzi - uosobienie człowieka wypranego z ambicji i elokwencji, którego do życia powołał Marek Raczkowski.
- Uważam się za rzemieślnika. Nie dlatego, żebym nie robił czegoś ambitnego, tylko dlatego, że ta ocena nie należy do mnie. Słowo artysta to opinia, a nie określenie zawodu – mówił Zbigniew Lengren w rozmowie z Polskim Radiem.
04:54 60 lat twórczości zbigniewa lengrena___3209_01_i_tr_1-1_999487104eee814[00].mp3 "60 lat twórczości Zbigniewa Lengrena" - audycja Andrzeja Jeleńskiego. (PR, 6.07.2001)
Powoływanie do życia ikon kultury to wystarczający powód, by wyrazić opinię, że Lengren bez wątpienia był artystą.
bm