Szczęśliwcy widzieli ten film jeszcze przed premierą. Takie próbne pokazy dla studentów Uniwersytetu Warszawskiego skupionych wokół dyskusyjnych klubów filmowych. Były to swego rodzaju próby generalne przed oficjalną premierą, która nastąpiła 14 maja 1984 roku.
Miałem to szczęście oglądać ten film już w okresie ferii zimowych i wraz z pozostałymi widzami naszego DKF-u zrywaliśmy boki ze śmiechu. Nawet koleżanki śmiały się, ale jakby ciszej, chwilami półgębkiem, z taką jakby nieśmiałością, czy z lekką zadumą. Wtedy tego nie widzieliśmy, bo film w okresie końca stanu wojennego i zniewolenia radzieckich ideologii autorytarnych był dla nas przede wszystkim satyrą na rządzący u nas komunizm, na peerelowskie mechanizmy zniewolenia społecznego i wyższość klasy sprawującej władzę. Dopiero później i przy okazji licznych światowych recenzji zaczęliśmy dostrzegać, że film ten dotyka także spraw feminizmu.
Krytyka ustroju czy antyfeminizm
Sam Machulski dostrzegał tę dwoistość odbioru jego dzieła – uroczyste prezentacje w USA nie okazały się strzałem w dziesiątkę. Już po pokazie w Minneapolis (1984) zderzył się z dość ostrymi reakcjami damskiej części opinii publicznej. Amerykańskie feministki stwierdziły, że "film jest antyfeministyczny, faszystowski, szowinistyczny i seksistowski"
W wywiadzie dla Polskiego Radia tak całe zdarzenie było relacjonowane: "Jeszcze większym zaskoczeniem była reakcja amerykańskiej publiczności. Zwłaszcza tamtejszych feministek. – Po pokazie w Minneapolis zostałem bardzo surowo oceniony przez feministki – wspomina gość "Stacji Kultura". – One nie odebrały tego filmu jako krytyki ustroju totalitarnego. Dla nich była to opowieść o wyższości mężczyzn nad kobietami. I mam wrażenie, że tak na Zachodzie "Seksmisja" odbierana jest do dziś".
W Polsce też pojawiały się głosy feministycznej krytyki – co zabawne – najczęściej wypowiadali je "zawstydzeni" panowie, dostrzegający, że pokazanie Kobiet jako "sadystycznych i bezwzględnych harpii" było dość niesprawiedliwe. Tym bardziej, że dwóch głównych bohaterów – cwaniak i nieudacznik – którzy razem z winnym męskiej zagłady profesorem Kuppelweiserem i apodyktyczną "babochłopem" Jej Ekscelencją, mają stanowić męskie wzorce, są bardziej powodem do wstydu niż do męskiej dumy.
17:30 Spotkanie z mistrzem 13.04.2014. Juliusz Machulski Juliusz Machulski: dobra sztuka teatralna jest lepsza od filmu (Jedynka/Spotkanie z mistrzem, 2014)
A może kpina z ruchów feministycznych?
Zgoła inne spojrzenie – pełne dystansu do feministycznej złości – prezentuje Małgorzata Dipont w artykule "Trzymajcie się chłopaki" "Życie Warszawy" 1984/122): "Zdumiewające, że w kinematografii pozbawionej tradycji nurtu rozrywkowego uchował się ktoś taki jak Juliusz Machulski. "Seksmisja" jest filmem komediowym, tym razem zrealizowanym w konwencji fantastyki. Po półwiekowej hibernacji rozpoczyna się gra bohaterów o przetrwanie, a w każdym razie o zachowanie męskości. (…) Sam pomysł jest dowcipny i przewrotny zarazem, bo chodzi tu (…) o odwieczny konflikt płci, o jakieś bardzo nowoczesne wydanie "Ślubów panieńskich" z epoki komputerowo–laserowej. Prawdę powiedziawszy, "Seksmisja" jest doskonałą kpiną z ruchów feministycznych, jakie były, są i będą. (…) Film błyszczy urodą kobiet, [jednak] gwiazdą jest Jerzy Stuhr, (…) prezentujący typ wiecznego samca przekonanego o ponadczasowej sile popędu biologicznego, typ doskonale zresztą skontrastowany z postacią sentymentalnego ofermy, jaką przyjął na siebie Olgierd Łukaszewicz".
Komedia absurdu
Przywołany do tablicy Jerzy Stuhr stwierdza: "Dla mnie ta rola była zabawą. Ja się bawiłem i potem bawiła się publiczność. Moim zadaniem było stworzyć postać bliską widzom w Polsce. (…) To jest lekka komedia. Najbardziej odkrywcze jest w niej to, że to komedia science fiction, a ten gatunek rzadko sięgał do nurtów komediowych. Gdyby "Seksmisja" była w zamierzeniu satyrą na totalitaryzmy, to film ten nie wszedłby na ekrany w tamtych czasach. (…) Dla mnie to była komedia absurdu".
Kpina z totalitaryzmu
Drugi z bohaterów, Olgierd Łukaszewicz także z przyjemnością opisuje swój udział w tym filmie: "Kiedy Machulski zaproponował mi ten naprawdę dowcipny scenariusz, byłem zachwycony. Rola Alberta była dla mnie pastiszem samego siebie, harcerskie zapędy i młodzieżowy idealizm... To jest film, który miał dodać otuchy, by wszyscy mogli się pośmiać, pożartować w trudnym czasie (…) z pewnością jest to satyra na totalitaryzm. Taki typowy słowiański, trochę przaśny żart. W całym demoludzie poznano się na nim i natychmiast rozpoznawano, że to jest kpina z totalitaryzmu".
Także Juliusz Machulski, reżyser tego kultowego filmu, w jednym z wywiadów stwierdził: "Seksmisja" od samego początku miała być filmem komediowym w konwencji science fiction, opartym na dialogach i komizmie sytuacyjnym".
Przyznał też, że kultowy dziś tekst o wschodzie i cywilizacji zrodził się dopiero na planie filmowym, dodając jednocześnie, że robiąc film nie myślał o nim jako satyrze na systemy totalitarne.
Inaczej całość widział Maciej Zalewski w miesięczniku "Kino": "Vabank" zrobił z Machulskiego ulubieńca wszystkich. Chwalono bez umiaru i bez wyjątku. Były powody. (...) Z "Seksmisji" wychodziłem z nieczystym sumieniem (...) utrwala stereotyp seksu przez dziurkę od klucza. W ten sposób sukces przychodzi łatwo i trudno z nim poważnie dyskutować. Ale tak naprawdę znaczenie "Seksmisji", filmu porażki i sukcesu, leży oczywiście gdzie indziej. Kino nas znowu zabawia i głaszcze. (...) "Seksmisja" Machulskiego idzie po najmniejszej linii oporu. Za to jej nie lubię. Pewno się spodoba".
Dla widzów, szczególnie z krajów demokracji ludowej, film był właśnie taką satyrą na totalitaryzm rządów komunistów – pokazywał je metaforycznie, czasami jednak bardzo dosłownie i śmiał się z tego. Należy też dodać, że zarówno w ZSRR jak i w NRD cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem... i pomimo licznych cięć – w ZSRR wycięto 25 minut – rozumiany był podobnie jak w Polsce.
Amerykańskie czy Zachodnie feministki, niestety, nie potrafiły dostrzec, że ten film pokazuje przede wszystkim słabość męskiej części populacji, czyniąc z Kobiet te silniejsze i lepiej zorganizowane przedstawicielki rodu ludzkiego... a to, że "Kopernik była kobietą" – cóż, stwierdzenie to jest jednym z grepsów, których wiele w tym filmie.
Wiele takich właśnie bon motów z "Seksmisji" odnalazło swoje miejsce w przestrzeni publicznej, że wspomnę kilka z nich: "Ciemność, widzę ciemność", "Kobieta mnie bije!", "Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi". Wróćcie do tego filmu, a przekonacie się, że jest ich tam znacznie więcej.
PP