Historia

Panika i chaos w Warszawie. Feralny radiowy apel płk Umiastowskiego we wrześniu 1939 roku

Ostatnia aktualizacja: 06.09.2024 05:55
Wojenny chaos sprzyja nieporozumieniom i brzemiennym w skutki błędom. Nie inaczej było w pierwszych chwilach II wojny światowej. W nocy z 6 na 7 września 1939 roku przed mikrofonem Polskiego Radia stanął ppłk Roman Umiastowski, szef propagandy w sztabie Naczelnego Wodza. Wygłosił apel, w którym wzywał zdolnych do noszenia broni mężczyzn do opuszczenia miasta. Jego wypowiedź wywołała panikę. 
Uciekająca ludność cywilna we wrześniu 1939.
Uciekająca ludność cywilna we wrześniu 1939.Foto: Wikimedia Commons/dp

Od samego początku niemieckiej agresji na II Rzeczpospolitą Polskie Radio było najważniejszym źródłem informacji w kraju. Nic dziwnego, że na jego antenie występowali m.in. ówczesny premier Felicjan Sławoj-Składkowski, czy minister spraw zagranicznych Józef Beck. Częstym gościem Polskiego Radia w tamtych dniach był prezydent Warszawy Stefan Starzyński, którego płomienne przemówienia stały się jednym z symboli września 1939 roku.

Wśród wypowiadających się przed mikrofonem Polskiego Radia był również szef propagandy w sztabie Naczelnego Wodza. Następstwa nierozważnego fragmentu tekstu wypowiedzianego przez Romana Umiastowskiego na antenie są dowodem na to, jak potężnym narzędziem wpływu na odbiorców było wówczas radio. 

- Policja odchodzi tuż przed oddziałami wojska. Nie przed taborami, a przed oddziałami walczącymi, zorganizowawszy przed tym wyjście ludzi zdolnych do noszenia broni wraz z końmi nadającymi się do służby w kawalerii - mówił ppłk Umiastowski. 

Panika ogarnęła Warszawę 

Apel Umiastowskiego ("wyjście ludzi zdolnych do noszenia broni") wywołał chaos w Warszawie. Już w nocy miasto zaczęły opuszczać tysiące warszawiaków. 

Słowa oficera wzbudziły też panikę wśród pozostających w stolicy mieszkańców. Skoro zdolni do noszenia broni mężczyźni mają wycofać się na wschód, to znaczy, że miasto zostanie poddane Niemcom bez walk! A przecież Wehrmacht jeszcze nawet nie zdążył dotrzeć do stolicy. Dotąd miasto było tylko bombardowane z powietrza.  

W efekcie do młodych mężczyzn dołączyli też inni mieszkańcy stolicy. Wszyscy ci ludzie zasilili gromady uchodźców ciągnących na wschód z terenów już zajętych przez wroga.

Nieprzerwana fala ludzi blokowała drogi, tak potrzebne wycofującym się jednostkom wojskowym. Co gorsza, ludzie ci byli łatwym celem dla niemieckiego lotnictwa, które nie miało skrupułów przed ostrzeliwaniem cywili. 

Feralny apel Umiastowskiego stał się we wspomnieniach, a niekiedy utworach, tych, którzy na własnej skórze odczuli jego skutki, symbolem chaosu wojny i niekompetencji polskiego dowództwa we wrześniu 1939 roku.

"Przymaszerowaliśmy z Warszawy. Wie pan. Wszyscy z Warszawy ruszyli do Lublina, bo jakiś zafajdany pułkownik przez radio powiedział, że trzeba" te słowa włożył w usta bohatera opowiadania "Ogniste koła" Wacław Gralewski.

"Dziwny był ten marsz beznadziejny i bezcelowy, rodzaj pielgrzymki oświetlonej posępnym ogniem płonących chałup i miasteczek, dziwny był nasz oddział, złożony z kilkunastu młodych chłopców, obudzonych przez wojnę w środku nocy, w wielkiej Warszawie" pisał z kolei Tadeusz Gajcy w autobiograficznych fragmentach powieści "Trzy śmierci". 

Dalsze losy ppłk. Umiastowskiego. Starzyński już mu nie zaufał. Podobnie jak Sikorski

Od feralnego wystąpienia zaufanie do ppłk. Umiastowskiego spadło. Unaocznia to wydarzenie z następnego dnia, kiedy szef propagandy ponownie występował przed mikrofonem Polskiego Radia z apelem o udrożnienie dróg dla wojska. Była to wyraźna próba naprawy błędu popełnionego poprzedniego wieczora. Oficer wzywał władze lokalne i wojskowe do usuwania z linii komunikacyjnych cywilów-uchodźców.

- Natychmiast po otrzymaniu tego komunikatu należy zatrzymać ludność uchodzącą w tych miejscach, gdzie się ona znajduje i odprowadzić ją z dróg na boki - mówił ppłk Umiastowski.

W czasie wygłaszania tego komunikatu w studiu radiowym rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Jeden z pracowników radia, nie zważając na trwające nagranie, podniósł słuchawkę. "Panie prezydencie, proszę, słuchamy" powiedział radiowiec i zaraz dodał: "nie, to nie dotyczy Warszawy". To prezydent Stefan Starzyński upewniał się, czy nieprecyzyjnie sformułowany komunikat nie doprowadzi o kolejnej fali chaosu w mieście.

Tego było już za wiele. Jeszcze tego samego dnia Umiastowski został odwołany z funkcji i ewakuował się razem z rządem i sztabem Naczelnego Wodza ze stolicy. Przeniósł się na wschód, do Brześcia, gdzie formułował komunikaty nadawane do 16 września przez rozgłośnie Polskiego Radia w Baranowiczach i w Wilnie. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski Umiastowskiemu udało się przedostać do Rumunii, a stąd - do Francji.

Tu spotkała go przykra niespodzianka. Jako jeden z prominentnych piłsudczyków został przez nowego Wodza Naczelnego, gen. Władysława Sikorskiego, umieszczony w ośrodku odosobnienia Cerizay, a po upadku Francji przeniesiony do jego odpowiednika na Wyspach Brytyjskich - Stacji Zbiorczej Oficerów Rothesay. Przez całą wojnę pozostawał bez przydziału. Po zakończeniu konfliktu nie powrócił do kraju. Zmarł na emigracji w Londynie w 1982 roku. 

Kto wydał feralny rozkaz? 

Jakie były kulisy wygłoszenia feralnego komunikatu przez gen. Umiastowskiego? Czy decyzja o wygłoszeniu tych słów była samodzielna? Czy jego niefortunna treść była konsultowana? Dysponujemy dziś dwoma dowodami w tej sprawie. 

Pierwszym są wspomnienia Konrada Libickiego wygłoszone przez niego na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Ostatni przedwojenny dyrektor Polskiego Radia opisywał swoje spotkanie z Umiastowskim 6 września wieczorem.

Umiastowski przedstawił mu treść apelu i - według relacji Libickiego - miał spotkać się z protestem kierownika rozgłośni. Tekst apelu, jednoznaczny z poddaniem Warszawy, kłócił się bowiem z treścią wcześniejszej rozmowy między Libickim i Starzyńskim, w której prezydent informował, że decyzja o niebronieniu miasta jeszcze nie zapadła. 

- Oświadczyłem, że tego apelu przesłanie ogłosić nie pozwolę, jako sprzecznego z wypowiedzianym przed nim wezwaniem prezydenta Starzyńskiego. Dalej: uważam za szkodliwy wywołujący zamieszanie i popłoch wśród ludności - wspominał Libicki. 

Posłuchaj
02:58 7 września - Oświadczenie Konrada Libickiego w sprawie Umiastowskiego.mp3 Wypowiedź Konrada Libickiego - ówczesnego dyrektora naczelnego Polskiego Radia - na temat osławionego apelu płk Romana Umiastowskiego (RWE, 04.12.1969)

 

Między mężczyznami wywiązała się kłótnia. Libicki rzucił, że apel pozwolił odczytać tylko na pisemny rozkaz Naczelnego Wodza. Umiastowski miał opuścić jego gabinet z groźnym "ja tu jeszcze wrócę" na ustach. Tak też się stało. 

- Kilka godzin później, już wieczorem, zjawił się z powrotem i rzucił mi na biurko pismo upoważniające go do wygłoszenia apelu. Niestety dzisiaj nie mogę stwierdzić kategorycznie czyj podpis był na piśmie. Mogę tylko zapewnić, że ustąpiłbym tylko przed podpisem Naczelnego Wodza lub jego szefa sztabu - kończył swój 

Drugim dowodem w sprawie jest dokument sporządzony przez samego Umiastowskiego. Po latach Jan Nowak-Jeziorański dotarł do relacji, w której wyjaśniał on okoliczności wygłoszenia feralnego apelu przed specjalną komisją w Stacji Zbiorczej Oficerów.

"W dniu 5-go (września-przyp. bm) N.W. (Naczelny Wódz Edward Śmigły-Rydz - przyp. bm) zapytał mnie, jak idzie moja praca w radio. Wspomniałem wówczas o tym, że jest nadal źle z powstrzymaniem bezładnej ewakuacji, bo kobiety jadą, a mężczyźni zostają. Ale tysiące ludzi chcących się bić zdążają wszelkimi drogami, z wojskiem, przed i za nim, na wschód, a zwłaszcza do Warszawy. N.W. wiedział o tym i odrzekł: »to muszą teraz iść za Wisłę, a nawet znacznie dalej na wschód. To trzeba powiedzieć«. Te słowa N.W. były dla mnie dyrektywą dla rozwinięcia działalności w tym kierunku" zeznawał Umiastowski. 

Nowy głos w walczącej Warszawie 

Służba Umiastowskiego w charakterze szefa kwatery prasowej Naczelnego Wodza zakończyła się 7 września. Tego dnia Warszawę opuścił rząd i sam Umiastowski, a także zespół Polskiego Radia pod przewodnictwem Libickiego. Część radiowców, z dotychczasowym kierownikiem Działu Muzycznego Edmundem Rudnickim na czele, została jednak w stolicy, by na ochotnika kontynuować pracę. Dzięki ich decyzji rozgłośnia pracowała nadal, aż do 30 września, czyli jeszcze dwa dni po kapitulacji miasta.

Odwołanego z funkcji szefa propagandy ppłk. Umiastowskiego zastąpił przed mikrofonem ppłk. Wacław Lipiński, szef propagandy Dowództwa Obrony Warszawy. Ton jego wystąpień był zupełnie inny od tego, który preferował Umiastowski. Do lamusa odeszły sztywne, wojskowo-biurokratyczne apele. Nowy szef propagandy zdecydował się skracać dystans do odbiorców, m.in. namawiał warszawiaków do robienia zdjęć żołnierzom broniącym stolicy i do wystawiania odbiorników radiowych przez okna, by muzyka umilała czas żołnierzom na barykadach. 

To Lipiński po kapitulacji stolicy wyniósł jeden z trzech zbiorów płyt z nagraniami z września 1939 roku i przechował je przez okres okupacji. To m.in. dzięki niemu możemy dziś posłuchać, jak brzmiał nieszczęsny apel ppłk. Umiastowskiego. 


Posłuchaj
00:23 fragment apelu umiastowskiego 6 września .mp3 Fragment feralnego apelu ppłk. Romana Umiastowskiego (PR, 6.09.1939)

 

Bartłomiej Makowski 

Cytaty zaczerpnąłem z:

Stanisław Bereś, "Gajcy. W pierścieniu śmierci"; wyd. Czarne

Praca zbiorowa, "Czechowicz. W poszukiwaniu ukrytego miasta", Teatr NN

Jan Nowak-Jeziorański, "Sprawa ppłk. Romana Umiastowskiego", Zeszyty Historyczne 1983

Czytaj także

Tadeusz Tomaszewski. Świadek płonącej Warszawy

Ostatnia aktualizacja: 10.12.2023 05:40
– Dziesięć godzin takiego piekła, że nikt kto tego nie przeżył, nie może powziąć nawet przybliżonego wyobrażenia – wspominał bombardowanie Warszawy na antenie Rozgłośni Polskiej  Radia Wolna Europa gen. Tadeusz Tomaszewski.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jeremi Przybora we wrześniu 1939 roku. Jego przyjaźń z Jerzym Wasowskim zaczęła się w bombardowanym budynku Polskiego Radia

Ostatnia aktualizacja: 05.03.2024 05:58
Jeremi Przybora znalazł się w gronie pracowników Polskiego Radia, którzy - jako ochotnicy - kontynuowali pracę po wybuchu II wojny światowej. W budzącej grozę rzeczywistości legendarny artysta czytał podnoszące na duchu komunikaty, utrzymywał morale wśród kolegów swoim dowcipem i zawarł przyjaźń, która zaowocowała w przyszłości powstaniem najsłynniejszego polskiego kabaretu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Nad nami widzę bombowce". Bombardowania Wielunia, czyli pierwsza zbrodnia wojenna Niemców we wrześniu 1939 roku

Ostatnia aktualizacja: 01.09.2024 05:45
– Atak przeprowadzony przy tak dużym zmasowaniu sił i środków musiał zakończyć się absolutną hekatombą – mówił w Polskim Radiu dr Grzegorz Bębnik, historyk specjalizujący się w problematyce września 1939 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"A więc wojna" – nowy podcast Polskiego Radia. Posłuchaj nagrań z września 1939 roku

Ostatnia aktualizacja: 30.08.2024 07:00
Polskie Radio przygotowało podcast upamiętniający 85. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Oparty on został na unikalnych materiałach archiwalnych znajdujących się w zasobach Polskiego Radia oraz w Archiwum Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. "A więc wojna!" dostępny będzie na podcasty.polskieradio.pl oraz na najważniejszych platformach streamingowych. Pierwszy odcinek już w piątek, 30 sierpnia. Kolejne będą publikowane co tydzień.
rozwiń zwiń