Historia

Őtzi - człowiek lodu

Ostatnia aktualizacja: 19.09.2017 07:00
Dzięki znalezieniu człowieka z Similaun możemy spojrzeć na życie istoty, która żyła ponad pięć tysięcy lat temu. Naukowcy zbadali jego genotyp, odtworzyli  twarz, ubranie, a nawet ostatnie godziny życia.
Audio
  • Sensacyjne odkrycie w Alpach zwłok człowieka sprzed około czterech tysięcy lat. Komentarz Mariana Bagińskiego. Archiwalne nagranie radia RWE
  • Najstarsze ślady człowieka. Przyczyny śmierci Człowieka Lodu (2001 r.)
Rekonstrukcja twarzy Oetziego.
Rekonstrukcja twarzy Oetziego.Foto: screen national-geographic.com

Zaginiony turysta?

Kiedy we wrześniu 1991 roku małżeństwo Erika i Helmut Simon, wędrując po alpejskich przełęczach, w Austrii, zauważyło zwłoki. Podejrzewali, że może być to od dawna zaginiony turysta, jakich wiele znajduje się po latach w tym regionie, zawiadomili właściciela pobliskiego schroniska, a ten z kolei włoską i austriacką policję. Tak właśnie, 19 września 1991, dokonało się jedno z największych odkryć współczesnej archeologii.

Na początku jednak nikt nie wiedział, jaki skarb skrywa się pod lodem. Za pomocą wszystkiego, co znalazło się pod ręką: kijków, dłut i młotków, czy czekanów, bez zachowania jakiejkolwiek metodologii badań archeologicznych, czy starannej dokumentacji, wydobyto na światło dzienne szczątki "człowieka z lodu”. Przy okazji odkrywcom udało się uszkodzić miednicę, nie zauważyć noża w ręku Őtziego i stracić sporo fragmentów z jego ubrań, zabranych przez gapiów lub może raczej "kolekcjonerów pamiątek”. Dopiero po przewiezieniu ciała do Innsbrucku doceniono jego wartość naukową, przeprowadzając szereg szczegółowych analiz i rozpoczynając międzynarodowy konflikt o to, gdzie powinny spocząć jego zwłoki.

Warto się było kłócić, bo znalezisko jest zaiste wyjątkowe. Elementy organiczne zachowują się wyłącznie w trzech, zdarzających się niezmiernie rzadko, przypadkach. Naturalna mumifikacja może nastąpić w bardzo ciepłym klimacie, po pochowaniu nieboszczyka na przykład w piaskach pustyni, w bagnach o odpowiedniej kwasowości, które spotkać można na północy Europy i w końcu tak, jak w przypadku Őtziego - w lodzie. Od dawna wydobywa się zamarznięte mamuty, pamiętające jeszcze czasy, gdy ludzie biegali za nimi z dzidami, ale dotychczas nie zdarzyło się, by w ten sposób przetrwały do naszych czasów szczątki człowieka.

Dlatego właśnie skorzystano z tej wyjątkowej okazji i sprawdzono właściwie wszystko: zęby, włosy, tkanki, ślady DNA, każdy najmniejszy nawet szczegół. W efekcie z tysiąca analiz wyłonił się obraz tak kompletny i wyraźny, że dorównywać mu mogą jedynie wyniki wykopalisk w Pompejach. W obu przypadkach wiemy, jak wyglądali i co jedli ludzie tamtych czasów, w co się ubierali, na co chorowali i co stanowiło podstawę ich życia oraz przyczynę ich śmierci.

Rolnik z Europy Środkowej

Z najnowszych badań wynika, że słynny Człowiek Lodu sprzed ok. 5 tys. lat, którego mumię znaleziono w Alpach, pochodził z Europy.Najprawdopodobniej został zabity z łuku podczas wędrówki przez alpejską przełęcz. Strzała trafiła w szyję i mężczyzna wykrwawił się na śmierć. Najnowsze badania dowodzą, że pochodził on z terenów Europy Środkowej, nie zaś z Sardynii. Genetycznie przypomina on innych neolitycznych rolników z ówczesnej Europy.

- Zgadza się to z teorią, że rolnictwo rozprzestrzeniło się ze Środkowego Wschodu wraz z migracjami neolitycznych rolników - wyjaśniał genetyk Martin Sikora ze Stanford University (USA).

Zsekwencjonowano genom Człowieka Lodu. Pierwsze wyniki były zaskakujące. Okazało się, że był on spokrewniony z dzisiejszymi mieszkańcami Sardynii. Jednak wydało się mało prawdopodobne, żeby mieszkaniec Sardynii zawędrował tak daleko na północ.

Wiemy, co jadł i na co chorował

Őtzi nie był wysoki, mierzył w chwili śmierci 1 metr 65 centymetrów wzrostu, co przy wadze 38 kilogramów nadawało mu z pewnością wygląd raczej chudego i dość kruchego przedstawiciela naszego gatunku. Do tego Őtzi chorował. Musiało go łamać w kościach, bo miał rozwinięty reumatyzm, poza tym trawiły go od środka pasożyty układu pokarmowego. Nic dziwnego, że z jego zdrowiem nie było najlepiej - miał już przynajmniej 40 lat, co w tamtym czasie było wiekiem bardzo statecznym. Przez dłuższy czas uważano, ku uciesze zwolenników tej opcji żywieniowej, że Őtzi był wegetarianinem, ale nie dało się zbyt długo podtrzymać tego twierdzenia.

Jak zapewne wszyscy okoliczni mieszkańcy rzeczywiście jadł dużo przetworów zbożowych, warzyw i owoców, ale i mięso pojawiało się w jego jadłospisie. Wiemy to dzięki badaniom izotopów zawartych w zębach oraz włosach Człowieka z lodu oraz analizie zawartości przewodu pokarmowego.

Na tym jednak naukowcy nie poprzestali. Po porównaniu proporcji między kośćmi długimi określili, że nasz bohater najprawdopodobniej był pasterzem, jako że przez całe życie odbywał długie wędrówki po pagórkowatym terenie. Terenem tym były północne Włochy, a dokładnie dolina, w której leży wioska Bressanone, około 20 kilometrów na północ od Bolzano, gdzie w specjalnym muzeum znajduje się w tej chwili ciało Őtziego. Bardzo możliwe, że oprócz pasterstwa człowiek z lodowca zajmował się również wytopem metalu, o czym miałoby świadczyć wysokie stężenie arszeniku oraz miedzi w jego włosach.

Wiemy, jak się ubierał

Do pracy wzięli się również archeolodzy, by zrekonstruować strój oraz wyposażenie Őtziego. Jak przystało na warunki górskie był on ubrany dość ciepło, na skórzaną tunikę i nogawice narzucił grubą pelerynę wyplecioną z traw, która musiała dobrze utrzymywać ciepło. Szeroki, skórzany pas oprócz tego, że posiadał schowki na przedmioty, jakie warto mieć pod ręką (hubka do rozpalania ognia, szydło kościane, krzemienne ostrze), przytrzymywał bieliznę wykonaną z pasków miękkiej koziej skóry.

Őtzi nie nosił spodni - te do Europy przynieśli dopiero Scytowie wiele wieków później. Zastępowały je dwie oddzielone od siebie nogawki, zwężające się w kierunku kostki, a przywiązane do pasa. Całość dopełniały buty i czapka. Te pierwsze, dwuwarstwowe, wykonane były ze zszytych ze sobą fragmentów skóry niedźwiedzia i jelenia, a między wewnętrzną i zewnętrzną warstwą wypełnione sianem. Z kolei czapkę z niedźwiedziej skóry można było przewiązać pod szyją. Siekierka wykonana w 99 proc. z miedzi oraz krzemienny nóż w jesionowej okładzinie musiały stanowić podstawę przeżycia w górach. Dzięki kościanemu retuszerowi Őtzi mógł wykonać właściwie każde potrzebne mu narzędzie, a w dwóch brzozowych pojemnikach przechowywał jedzenie i żar z ogniska. Wszystko to wraz z siecią do łowienia oraz jedynym nieokreślonym bliżej przedmiotem wykonanym ze sznurka mieściło się w skórzanym plecaku na drewnianym stelarzu.

Zginął w drodze na polowanie

Na swoją ostatnią wędrówkę Őtzi wyruszył na przełomie maja i czerwca, prawdopodobnie z myślą o polowaniu, o czym świadczy jego myśliwski łuk oraz kołczan ze strzałami. Ostatnim posiłkiem Őtziego była dziczyzna - mięso z jelenia i kawałek chleba z uprawianej przez jego współziomków pszenicy samopszy. Potem musiało dojść do walki. Na ubraniu Őtziego odkryto ślady krwi co najmniej trzech osób, a na nożu czwartej.

Trudno powiedzieć, kto i dlaczego zaatakował, ale sądząc po głębokich ranach na przegubie ręki, jakie napastnicy zadali Őtziemu, walka musiała być zacięta. Ostatnim jej akordem było posłanie strzały w plecy, która przebiła tętnicę doprowadzając do wylewu, a w konsekwencji do śmierci. Następnie ktoś, najprawdopodobniej potencjalny napastnik, obrócił Őtziego na brzuch, by odzyskać drzewce strzały. W tej pozycji, nienaturalnie skurczonego, z ręką na piersi odnaleziono go ponad pięć tysięcy lat później.

Jeszcze do niedawna uczeni uważali, że Őtzi po prostu zamarzł na lodowcu złapany przez nagłą zmianę pogody. Dopiero badanie najnowszym tomografem komputerowym wykryło rozerwanie tętnicy o szerokości 1,5 centymetra, które nawet w naszych czasach najprawdopodobniej zakończyłoby się fatalnie.

Zobacz więcej na temat: archeologia HISTORIA
Czytaj także

Walenty Szwajcer. Odkrywca starożytnego Biskupina

Ostatnia aktualizacja: 02.06.2021 05:40
- To był przypadek. Nauczyciel Walenty Szwajcer doniósł nam, że zauważył belki ukośne na brzegu jeziora. Uważał, że są to dachy zatopionych domów. To oczywiście było niemożliwe, bo nigdy by tak głęboko nie zatonęły - wspominał badacz Biskupina, prof. Józef Kostrzewski.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kaplica Sykstyńska” prehistorii

Ostatnia aktualizacja: 12.09.2015 06:08
"Nigdy jeszcze nie utwierdziłem się mocniej w kojącej pewności: jestem obywatelem Ziemi, dziedzicem nie tylko Greków i Rzymian, ale prawie nieskończoności” – pisał Zbigniew Herbert po zwiedzeniu jaskini w Lascaux.
rozwiń zwiń