Po udanej ekranizacji "Pana Wołodyjowskiego" (1969), ostatniej części sienkiewiczowskiej trylogii, Jerzy Hoffman mógł podjąć się realizacji filmu na podstawie środkowej części tryptyku, przekonując ówczesne władze kinematografii do zainwestowania w produkcję 100 milionów złotych. Na tamte czasy była to suma ogromna.
Ale też rozmach przedsięwzięcia nie był mały. Jerzy Hoffman utrzymuje, że gdyby wykorzystać wszystkie nakręcone materiały, to po montażu film i tak trwałby około dwudziestu godzin. Pamiętać przy tym należy, że tak obszerny materiał powstał nie na podstawie tekstu obszernej powieści ale scenariusza, który zdecydowanie okroił sporą ilość wątków. Widzowie mogli jednak obejrzeć jedynie wersję dwuczęściową "Potopu", która w sumie trwa około 5 godzin.
- Dramaturgia filmu, pewna kondensacja zdecydowała o tym, że nie będzie szeregu scen – mówił Jerzy Hoffman w audycji Anny Fuksiewicz i Ewy Kamińskiej w Polskim Radiu w 1973 roku, czyli jeszcze w okresie zdjęć do filmu, które trwały łącznie 535 dni. - Na przykład chełpliwość Kmicica jest ograniczona, bo w tamtych czasach była to cecha bardziej rozumiana, a dziś jest raczej rzeczą wstydliwą. Więc Kmicic filmowy z powieściowym jest bardzo zbieżny, ale jednocześnie pozbawiony pewnych cech. Chcieliśmy uwydatnić takie cechy Kmicica jak: szczerość, wierność słowu, przyjaźń, bohaterstwo ale nie takie na pokaz - dodawał reżyser.
20:10 Potop.mp3 "Dlaczego właśnie Kmicic". Audycja Anny Fuksiewicz i Ewy Kamińskiej. (PR, 15.02.1973)
Scenariusz
O ogromnym sukcesie filmu zdecydowało wiele czynników. Jednym z nich był sprawny scenariusz, który wydobył dramaturgiczne elementy powieści.
- Kmicic dorośleje w miarę rozwoju akcji – mówił Jerzy Hoffman w audycji Polskiego Radia. - Przełomowym momentem w filmie jest ten, gdy Kmicic chcąc naprawić swe winy, po porwaniu Bogusława, które mu się nie udaje, spotyka podjazd konfederatów z Józwą Butrymem na czele i nie chcąc, musi z nimi walczyć i przez to, wbrew jego woli, krew bratnia staje między nim a powrotem do słusznej sprawy – mówił reżyser.
Autorom scenariusza zależało też na tym, aby film, poza walorami historycznymi i rozrywkowymi, pozwolił współczesnym widzom znaleźć w sienkiewiczowskich bohaterach cząstkę siebie. Zgodnie podkreślali, że starali się nieco uwspółcześnić zwłaszcza postać głównego bohatera.
- Kmicic jest nam dziś bardzo bliski, bo on jest szalenie polski, ale jednocześnie jest bardzo różnorodny, bardzo skomplikowany, z wszystkimi wadami i zaletami Polaka – mówił reżyser filmu w audycji Polskiego Radia. - Jest też żywy, z krwi i kości i jednocześnie jest chyba jakimś młodzieńczym marzeniem pośród szarości dzisiejszego dnia codziennego. Nieokiełznana natura Kmicica musi przyciągać – dodawał Jerzy Hoffman.
Zdjęcia
Kolejnym niewątpliwym powodem sukcesu są świetne zdjęcia Jerzego Wójcika. Wybitny artysta obrazu słynął z tego, że przykładał ogromną wagę do szczegółów oraz do wizualnego piękna realizowanych zdjęć. Przy czym pojęcie piękna utożsamiał z pojęciem prawdy. W związku z tym uparł się, żeby podczas zdjęć na Jasnej Górze nie filmować wystawianej na co dzień kopii słynnego obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej, a rzadko udostępniany oryginał.
Zapytany przez ówczesnego Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego, od którego decyzji zależało pozwolenie na takie zdjęcia, dlaczego tak mu na tym zależy, Wójcik miał odpowiedzieć: bo ona jest jedna. - Ma pan moja zgodę – odparł natychmiast Wyszyński.
Aktor
Jednak najważniejszym atutem filmu, który spowodował, że widzowie tak mocno utożsamiają się z filmem wydaje się być postać Andrzeja Kmicica, którą brawurowo zagrał Daniel Olbrychski.
- Olbrychski gra Kmicica bardzo nowocześnie i to daje ogromną szansę na to, żeby film trafił do młodych widzów – mówił w 1973 roku w audycji Polskiego Radia Adam Kersten, konsultant historyczny i współscenarzysta filmu.
Sam Daniel Olbrychski, po latach, mówił w jednym z wywiadów, że rola Kmicica jest chyba największym jego osiągnięciem i że podczas zdjęć miał poczucie, że jest do niej stworzony.
Rzeczywiście, pośród wielu wybitnych aktorskich kreacji aktora, do dziś bohater "Potopu" wydaje się być jedną z najmocniejszych i prawdą jest to, co mówił aktor, że w pewnym sensie "Potop" do dziś w ogóle się nie zestarzał.
Owszem, dziś filmowe możliwości techniczne, są o wiele większe, ale film i tak broni się dzięki dynamicznej, wartkiej akcji, sugestywnym obrazom Wójcika i właśnie wyrazistej i bardzo autentycznej grze Olbrychskiego.
Należy też podkreślić, że mimo tego, że film powstał niemal pół wieku temu, cały czas ogląda się go z wypiekami na twarzy. Scena pojedynku Kmicica z Wołodyjowskim w pierwszej części filmu w 2007 roku otrzymała "Złotą Kaczkę", za najlepszą scenę walki w polskim filmie. Trzeba przyznać, że poza ogromną wiarygodnością jest to scena rzadkiej urody, za co uznanie należy się wspomnianemu Jerzemu Wójcikowi.
Pamiętać tez należy, że film nie byłby tak dobry gdyby nie niezwykle sprawna reżyserska ręka Jerzego Hoffmana, który był w stanie poprowadzić tak wielkie przedsięwzięcie. Należą mu się za to ogromne słowa uznania, zwłaszcza, że "Potop" to zdecydowanie najlepszy film w dorobku reżysera.
az