Orzeszkowa ratuje Traugutta, czyli pisarze wobec powstania styczniowego
Więcej opowieści o życiu i twórczości Bolesława Prusa, w tym wspomnień osób, które znały go osobiście, znaleźć można w serwisie specjalnym prus.polskieradio.pl.
Ucieczka gimnazjalisty
Wcześnie osierocony Aleksander Głowacki (1847-1912), przez bliskich zwany Olesiem, znalazł się w wieku dziewięciu lat pod opieką rodziny swojej zmarłej matki Apolonii z Trembińskich, gdy zaś skończył lat czternaście, zamieszkał w Siedlcach ze starszym bratem Leonem (1834-1907), nauczycielem języka polskiego i historii, a także działaczem niepodległościowym, współtwórcą konspiracyjnego Związku Trojnickiego założonego w latach 50. XIX wieku na uniwersytecie w Kijowie.
W 1862 roku bracia przenieśli się do Kielc. Leon został zatrudniony w tamtejszym gimnazjum, zaś Aleksander rozpoczął tam naukę - choć w istocie nauka zajmowała go wówczas w niewielkim stopniu. Piętnastoletni Oleś był pochłonięty antycarską konspiracją, która od kilku już lat żarzyła się coraz śmielszym płomieniem pod powierzchnią oficjalnego życia państwowego. Idea walki z zaborcą trafiła u młodego Głowackiego na podatny grunt. Nie tylko nadawała sens egzystencji pod rosyjską okupacją i dawała nadzieję na przyszłość w wolnym kraju, lecz także była wyrazem młodzieńczego buntu.
"Ciche bohaterki", "niewiasty z bronią w ręku". Kobiety w powstaniu styczniowym
Aleksander zataił przed kolegami swój udział w patriotycznym spiskowaniu, jednak gdy 22 stycznia 1863 roku wybuchło powstanie narodowe, nie krył swej radości. Warszawski przedsiębiorca Jan Stanisław Czarnowski, kolega Olesia z klasy, wspominał, że tego dnia Głowacki, zabrawszy książki wszystkim uczniom, wpakował je do zimnego pieca ze słowami "Moi kochani, teraz nie czas na »Eneidę«!". Wkrótce udowodnił, że jego odwaga nie kończy się na zakłócaniu lekcji łaciny.
Głowacki był jednym z pierwszych uczniów kieleckiego gimnazjum, którzy przerwali naukę, by przyłączyć się do walczących powstańców. Pod osłoną nocy, w tajemnicy przed wszystkimi opuścił samotnie profesorskie mieszkanie swojego brata i wyruszył na wojnę z caratem. W tamtym czasie nie miał jeszcze szesnastu lat. – Po prostu uciekł z gimnazjum do oddziału powstańczego – mówił w Polskim Radiu teolog kultury Grzegorz Łęcicki.
02:20 Grzegorz Łęcicki o Prusie powstańcu 14.11.2021 Trójka Magdalena Złotnicka.mp3 Grzegorz Łęcicki o powstańczych losach Aleksandra Głowackiego. Audycja Magdaleny Złotnickiej (PR, 2021)
Aleksander Głowacki/Bolesław Prus. Zobacz serwis specjalny
Koszmar
Powstanie rozprzestrzeniało się błyskawicznie, polskie oddziały każdego dnia zasilali ochotnicy z całego zaboru rosyjskiego. Leon Głowacki jednak, pomimo swego dawniejszego zaangażowania w konspirację, nie porzucił pracy w szkole. Nie poszedł walczyć i wydawało się, że nie popiera powstańczego zrywu. Tymczasem Aleksander trafił najpierw do stacjonującego pod Kielcami oddziału Dionizego Czachowskiego, weterana powstania listopadowego, a potem znalazł się pod rozkazami Aleksandra Czarneckiego "Bończy". Początkowy entuzjazm szybko ustąpił miejsca wątpliwościom. Już w pierwszych tygodniach walki Głowacki był świadkiem brutalnych zbrodni dokonywanych na powstańcach przez carskich żołnierzy.
– To, co wtedy zobaczył, było jednym z jego najtrudniejszych doświadczeń – mówiła w Polskim Radiu biografka pisarza Monika Piątkowska. – Rosjanie chcieli szybko zdusić zryw, natychmiast więc uruchomili machinę terroru. Jeńców zazwyczaj się nie brało, rannych zaś dobijało, i to w okrutny sposób, na oczach kolegów. To wszystko nadwyrężyło kruchą psychikę Aleksandra – dodała.
03:25 Monika Piątkowska o powstaniu i o lękach Prusa 2017 Dorota Gacek.mp3 O powstańczych przeżyciach, kryzysach psychicznych i lękach Bolesława Prusa opowiada Monika Piątkowska. Audycja Doroty Gacek (PR, 2017)
Powstańcy styczniowi - wzór patriotyzmu w II Rzeczpospolitej
W maju 1863 roku Aleksander Głowacki dostał pierwszy urlop i odwiedził rodzinę. Wbrew obawom brat przyjął go życzliwie. Zapewne już wtedy Leon Głowacki rozważał zmianę swej postawy i możliwość wzięcia udziału w walce. Na razie jednak pozostał w Kielcach, Aleksander wrócił zaś do jednostki Bończy, następnie przeszedł do oddziału Karola Krysińskiego, a potem znalazł się w sformowanym przez Ludwika Żychlińskiego zgrupowaniu Dzieci Warszawskie.
W ciągu kolejnych miesięcy Aleksander Głowacki radził sobie z doświadczeniami wojennego horroru w ten sposób, że odsuwał go od swojej świadomości i w jakimś sensie nie identyfikował się z własną osobą, która przeżywała strach i rejestrowała obrazy okrucieństwa. Technika unikania trudnych emocji znalazła po latach odbicie w jego dziełach. To właśnie ona pozwoliła mu zachować w czasie powstania wewnętrzną równowagę, choć biografowie zwracają uwagę na ogromną cenę, jaką zapłacił za ukrycie koszmaru na dnie swojego umysłu.
Życie w ruinie
Z przeżyciami powstańczymi nie poradził sobie za to Leon Głowacki, który w końcu w lipcu 1863 roku włączył się do powstania i podjął się śmiertelnie niebezpiecznej misji jako kurier przewożący ważne dokumenty z Warszawy do Wilna, a więc na Litwie opanowanej przez terror Murawjowa, nie bez przyczyny zwanego "Wieszatielem". Mimo ryzyka akcja zakończyła się sukcesem, Leon nie został rozpoznany, po kilku spokojnych dniach w Wilnie wsiadł w pociąg powrotny i bez przeszkód dojechał do Warszawy. A jednak emocje towarzyszące mu podczas wykonywania misji doszczętnie zniszczyły jego psychikę. Gdy wysiadł z pociągu, okazało się, że popadł w obłęd. Choroba psychiczna towarzyszyła mu odtąd przez całe życie.
Pod znakiem Orła, Pogoni i Archanioła Michała. Kwestia narodowościowa w powstaniu styczniowym
Podczas kolejnego urlopu Aleksander odwiedził brata w Warszawie, lecz stan Leona nie był wówczas jeszcze na tyle zły, by Oleś należycie zorientował się w jego położeniu. Po latach wyrzucał sobie, że nie zrozumiał w porę, z czym ma do czynienia. Pozostawił brata pod opieką przyjaciół i wrócił do swojego oddziału.
1 września 1863 roku Aleksander Głowacki wziął udział pod dowództwem Michała Zielińskiego w potyczce pod Białką niedaleko Siedlec. Został ranny. Wybuchający proch pozostawił mu głęboką ranę w karku, a także osmalił oczy, uszkadzając wzrok. Stracił przytomność i stał się jeńcem Rosjan, którzy przewieźli go do szpitala więziennego w Siedlcach. Tam aresztowany, wijąc się z bólu, przeżywał poważny kryzys psychiczny, który sam określił "dwumiesięcznym szaleństwem".
Gdy odzyskał trochę sił, został przeniesiony do więzienia na Zamku Lubelskim i stanął przed rosyjską komisją śledczą, która miała zdecydować o jego dalszym losie. Groziła mu śmierć, lecz dzięki wstawiennictwu siedleckiego sędziego Gaspara Drylla, a także z uwagi na młody wiek, został zwolniony. Resztę okresu rekonwalescencji spędził u sędziego Drylla. Jego stan fizyczny poprawiał się, ale psychicznie wciąż nie mógł się pozbierać.
– Długo nie wracał do wspomnień o powstaniu. To było przeżycie traumatyczne – opowiadała w polskim radiu historyk literatury prof. Ewa Paczoska. – Z powstania wyszedł z poczuciem, że należy do straconego pokolenia, oszukanego przez starszych od siebie. Kilka miesięcy po powstaniu pisał w jednym z listów: "ja, dawny ja, pochowany jestem razem z nadziejami moimi pod Białką, skąd drugi ja wyrósł: dwumiesięczne szaleństwo, zwątpienie w tego rodzaju zabawy i kalectwo..." – mówiła badaczka.
03:26 Ewa Paczoska o udziale Prusa w powstaniu 2007 Hanna Szof.mp3 Prof. Ewa Paczoska o konsekwencjach udziału Bolesława Prusa w powstaniu styczniowym. Audycja Hanny Szof (PR, 2007)
Powstanie styczniowe. Kto był kim w zrywie z 1863 roku
Ślady przeszłości
Wskutek ran odniesionych w walce Aleksander Głowacki do końca życia borykał się z kalectwem wzroku, a z powodu wstrząsu psychicznego zaczęła mu dokuczać także agorafobia. Za udział w powstaniu styczniowym Rosjanie pozbawili go szlachectwa. On jednak w pewien sposób odegrał się na nich za tę degradację. Nazwa herbu rodowego Głowackich - Prus - już wkrótce stał się jego literackim pseudonimem i to pod tym nazwiskiem przeszedł do historii polskiej literatury.
– Po powstaniu jego biografia kształtowała się w obrębie formy pozytywistycznej – zauważyła prof. Ewa Paczoska. – Tak jak inni młodzi ludzie, którzy niemal prosto z pól bitewnych i z więzień szli do szkół, żeby się kształcić, tak i Prus chwycił się edukacji, zwłaszcza tej opartej na ścisłych podstawach matematycznych. Całe to pokolenie fascynowało się naukami ścisłymi, widząc w nich możliwość wyjścia z otchłani i traumy powstańczej, szansę oparcia się na gruncie, który się nie rozpadnie – dodała.
Temat powstania styczniowego pojawia się w niewielu dziełach prozatorskich Bolesława Prusa, nie tylko dlatego, że pisarz niechętnie powracał do wspomnień z młodości, lecz także z powodów cenzuralnych. Najbardziej zawoalowane są wzmianki w najsłynniejszej powieści Prusa, czyli "Lalce" (1887-1889). O powstańcu Wokulskim mówi się tam: "gotował wraz z innymi piwo, które do dziś dnia pijemy", "pewnego dnia Stach Wokulski całkiem zniknął mi z oczu. Dopiero we dwa lata napisał do mnie list z Irkucka", "Wokulski dowiódł swego patriotyzmu nie tylko językiem", "wtedy wszystkim paliło się we łbach, a on nie chciał być gorszym od innych". Zdaniem badaczy literatury znaczące w "Lalce" jest także to, że w powieściowej Warszawie, poza kilkoma wyjątkami, nie ma w ogóle Rosjan, choć w opisywanej tam epoce w mieście stacjonowały dziesiątki tysięcy carskich żołnierzy.
Powstanie styczniowe. Zwycięstwo ducha
Bardziej bezpośrednio z pamięcią o powstaniu styczniowym rozprawił się Prus w noweli "Omyłka" (1884/1885), dziele, które przez sito cenzury przeszło głównie dzięki narracji z perspektywy kilkuletniego dziecka. W stworzonych tam postaciach wprawny obserwator, który jest zarazem znawcą biografii Prusa, łatwo dopatrzy się odwzorowania realnie żyjących ludzi, z autorem na czele. Osobisty rozrachunek pisarza z powstaniową klęską był nie tylko wyrazem drzemiącej w jego duszy frustracji, lecz także próbą analizy przyczyn błędu, jakim zdaniem Prusa było wzniecenie insurekcji. Przeprowadzona przez autora demistyfikacja mitu powstańczego heroizmu, wyrażonego formułą "gloria victis" ("chwała zwyciężonym") sprawiło, że duża część polskich odbiorców potępiła "Omyłkę" za brak patriotyzmu.
Ostatnia książka, w której pojawiają się nawiązania do powstania styczniowego (oraz, jak zwykle u Prusa, do wielu innych wydarzeń i zjawisk chronologicznie bliższych momentowi tworzenia dzieła), to "Dzieci" (1808-1809), jedna z ostatnich powieści Bolesława Prusa. Jeszcze raz bohaterami zostali młodzi ludzie, tym razem nastolatkowie, a kontekst rewolucji 1905 roku kazał ówczesnym czytelnikom widzieć w tekście odniesienia raczej świeżej daty. Monika Piątkowska w swojej książce "Prus. Śledztwo biograficzne" zwraca uwagę na terapeutyczność tej powieści. W postaciach Kazimierza Świrskiego, alter ego pisarza, i podleśnego Linowskiego, który popadł w obłęd dokładnie w ten sam sposób, jak w 1863 roku Leon Głowacki, chciał Bolesław Prus zdjąć z siebie ciężar poczucia winy za niedostateczne zainteresowanie bratem, a także odpowiedzialność za popchnięcie Leona do udziału w powstaniu. Moment był rzeczywiście dość szczególny – starszy brat Olesia umarł w 1907 roku. W "Dzieciach" mogło dojść do symbolicznego pojednania braci, których relacje przed 1863 rokiem były niezwykle skomplikowane, zaś powstanie styczniowe i jego katastrofalne konsekwencje na zawsze zabrały im szansę na jakąkolwiek poprawną relację rodzinną.
mc