Historia

Barbara Ludwiżanka. Lwowskie tradycje artystyczne

Ostatnia aktualizacja: 26.10.2021 05:40
31 lat temu, 26 października 1990 roku, zmarła znana aktorka Barbara Ludwiżanka, córka znanej pary aktorów i śpiewaków operowych, w rodzinie silnie osadzonej w lwowskich tradycjach artystycznych i kulturalnych. 
Barbara Ludwiżanka
Barbara LudwiżankaFoto: NAC

Urodzona pod koniec stycznia 1908 roku, w polskim wtedy Stanisławowie (ob. Iwano-Frankowsk na Ukrainie), dorastała w ramach zaboru austriackiego. Po odzyskaniu niepodległości podjęła studia aktorskie przy Konserwatorium Muzycznym w Poznaniu i w 1924 roku zadebiutowała na scenie Teatru Polskiego tamże. Tradycje gry aktorskiej, uzdolnienia muzyczne i artystyczne otrzymała niemal w rodzinnym posagu po rodzicach - wykładowcach śpiewu operowego i aktorach operowych.

Teatr i scena były wpisane w geny rodziny Ludwiżanki, zwłaszcza po kądzieli. Jej prapradziadek był lwowskim aktorem komediowym; dziadek, komediopisarz Stanisław Dobrzański napisał słynnego "Żołnierza królowej Madagaskaru". 

To ciepło, znamienne dla kultury Lwowa, tak często zauważalne w grze występujących tam aktorów, było jej znakiem firmowym. Zawsze wyrazista, ale i delikatna; jakby nieco nieobecna, zamyślona w jakich dziwnych historiach i subtelnie uśmiechnięta. Pamiętać ją możemy przecież choćby ze słynnej "Seksmisji", gdzie zagrała Julię Novack, najstarszą starowinkę w Azylu Zasłużonej Starości. Tak to ona właśnie tłumaczyła Lemii Reno z "Archeo" do czego kiedyś służyli mężczyźni: "No używało się ich w większości przypadków do pracy. Do rozrywki, yyy... to jest w pewnym sensie". Inny przezabawny cytat z tej rozmowy to kiedy Lamia pyta "Podobno kiedyś mężczyźni byli na porządku dziennym". Barbara Ludwiżanka z uśmiechem odpowiada: "Nocnym także". Taka niewielka rola, krótka, trwająca raptem minutę, a pamiętają ją wszyscy i wszyscy kochają tę niepozorną, delikatną "starowinkę".

Nie sposób wymienić większych ról filmowych, choć takie były. Ludwiżanka zagrała już w trzech filmach przed wojną. Po wojnie "jakoś się nie składało, propozycje nie spadały z nieba" i pierwsze filmowe role pojawiły się dopiero w 1957 roku. W 1966 roku zagrała brawurową rolę w słynnym "Sublokatorze" Janusza Majewskiego. Była to jedna z trzech głównych ról kobiecych u boku "biednego", zdanego na pastwę kobiet sublokatora Ludwika - Jana Machulskiego. Za rolę Marii Orzechowskiej Ludwiżanka otrzymała dwie nagrody na festiwalach filmowych w Chicago i w Panamie.

Nie można też zapomnieć ról w "Chłopach", gdzie wystąpiła jako Jagustynka, "Nocach i dniach" jako Jadwiga Ostrzeńska, matka Barbary oraz w Granicy jako Ziembiewiczowa, matka Zenona. Film kochał ją w rolach raczej epizodycznych, bardziej jako bohaterów drugiego lub dalszego planu. Nie można też zapomnieć o rolach w spektaklach teatralnych Polskiej Telewizji czy w spektaklach i słuchowiskach Polskiego Radia. Tu często wiodła prym, a głos miała barwny i wyrazisty. Niezapomniana wydaje się być rola w telewizyjnym spektaklu "Arszenik i stare koronki" z 1975 roku w reżyserii Macieja Englerta; zagrała wtedy genialnie jedną z dwu głównych ról kobiecych - Martę Brewster. W drugiej roli - Abby Brewster, równie genialnie grała słynna Irena Kwiatkowska.

W teatrze Polskiego Radia, w różnych słuchowiskach, zagrała ponad 80 ról, poczynając od postaci Violetty w "Kordianie" Juliusza Słowackiego, w reżyserii samego Jerzego Kreczmara i był to rok 1949. Zagrała jeszcze m.in. w "Na dnie" Maksyma Gorkiego, "Pamiętnikach" Jana Chryzostoma Paska, "Powrocie posła" Juliana Ursyna Niemcewicza, "W małym domku" Tadeusza Rittnera, "Ostatniej miłości Napoleona" Carlosa d'Aquila, Claude’a Marais’a i wielu, wielu innych, równie ważnych i cenionych dramatów.

Role Barbary Ludwiżanki pamiętane były również s występów scenicznych. Przed wojną na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu i Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Czas wojny spędziła w Łodzi i tam też grała przed wojną i po niej w Teatrze Miejskim. Od roku 1948 jej głównymi teatrami były już tylko sceny warszawskie - Teatr Polski do 1965 roku, a do 1983 Teatr Współczesny.

Kronikarze zauważają też znaczący fakt z jej życia: pod koniec lat 30. wyszła za mąż za słynnego aktora Władysława Hańczę, z którym żyła aż do jego śmierci w 1977 roku. Została także obok niego złożona do grobu na warszawskich Powązkach, po swojej śmierci w 1990 roku. Nie tylko tam dwoje wspaniałych aktorów zostało na zawsze ze sobą połączonych - mają oni swoje ulice na Dolnym Mokotowie: ulica Barbary Ludwiżanki ma zaledwie 240 metrów, krzyżuje się z ulicą jej męża, Władysława Hańczy, niewiele dłuższą, a ta dochodzi do al. Sobieskiego.


Hańcza eastnews 1200.jpg
Władysław Hańcza. Raz Radziwiłł, trzy razy Kargul

Piękne wspomnienie tej wybitnej aktorki napisał krytyk Witold Sadowy:"Kiedy o niej myślę, widzę jej drobną sylwetkę i przyjaźnie uśmiechniętą twarz. Słyszę jej charakterystyczny, pełen ciepła głos (...) Była wybitną aktorką. Pełną ciepła i uroku. Wrażliwą, subtelną i delikatną. Takie też były jej wszystkie role. Budowała je z wielką precyzją i głęboką prawdą. Lubiła ją publiczność, koledzy i dziennikarze. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek miała złą prasę. Zachwycała ogromnym bogactwem środków wyrazu. Mogła grać wszystko. Od tragedii, dramatu, komedii aż po groteskę włącznie. Wystarczy przypomnieć jej rolę Babci w słynnym przedstawieniu Sławomira Mrożka »Tango« w reżyserii Erwina Axera w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Ileż ta rola miała odcieni i subtelności. Była w niej rewelacyjna. Pozostała niedoścignionym wzorem dla swoich następczyń. Bawiła, wzruszała i śmieszyła. Inna jej znakomita rola to Anna, żona ślusarza Kleszcza, w ponurej sztuce »Na dnie« Gorkiego. Zagrała ją tak prosto i prawdziwie, że zacierała się granica między znakomitym aktorstwem a rzeczywistością".

PP

Czytaj także

Zbigniew Zapasiewicz. Jego diagnoza współczesnego świata jest aktualna

Ostatnia aktualizacja: 14.07.2024 05:50
- Coraz częściej widzimy lansowanie wartości ludzkich pod pozorem, że są to wartości artystyczne w wykonaniu ludzi, którzy nie spełniają żadnych kryteriów poza tym, że są modni, poza tym, że są ładni, poza tym, że nastolatki formułują ich jako swoich idoli. I to wystarczy do tego, żeby zostać "gwiazdą" - mówił Zbigniew Zapasiewicz w wywiadzie dla Polskiego Radia w 1998 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Danuta Szaflarska. "Aktorka z życia wzięta"

Ostatnia aktualizacja: 19.02.2024 05:45
– W teatrze i w życiu była osobą, która niczego nie grała. Ona po prostu była – mówił o niej reżyser Maciej Englert. Siedem lat temu zmarła Danuta Szaflarska, jedna z pierwszych powojennych gwiazd filmowych. Jej kariera aktorska trwała prawie 80 lat. Miała na koncie około stu ról teatralnych. W czasie Powstania Warszawskiego była łączniczką Armii Krajowej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wojciech Pszoniak. "Tam, gdzie kończy się słowo"

Ostatnia aktualizacja: 02.05.2024 05:45
– Mam wrażenie, że przedwczoraj skończyłem studia i zacząłem być aktorem, a bierze się ono stąd, że nigdy się nie znudziłem tym, co robię – mówił wybitny aktor w 2017 roku. Dziś wspominamy 82. rocznicę urodzin Wojciecha Pszoniaka. Z tej okazji prezentujemy archiwalne nagrania spotkań z artystą w Polskim Radiu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Aktorem zostałem wskutek prowokacji". Posłuchaj archiwalnych nagrań Krzysztofa Kowalewskiego

Ostatnia aktualizacja: 20.03.2024 05:45
Niewiele brakowało, by nie stał się jednym z najpopularniejszych polskich aktorów, odtwórcą słynnych ról w "Nie ma róży bez ognia" i "Brunecie wieczorową porą" oraz tytułowym bohaterem kultowej radiowej audycji "Kocham Pana, Panie Sułku". Na szczęście pewnego dnia ktoś tak zdenerwował młodego Krzysztofa Kowalewskiego, że ten postanowił: "będę aktorem!".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jerzy Nowak – aktor, który zagrał własną śmierć

Ostatnia aktualizacja: 26.03.2021 05:30
9 lat temu, 26 marca 2013 roku, zmarł wybitny aktor Jerzy Nowak. Przez całe swoje teatralne życie związany był z Krakowem i Starym Teatrem, który od zawsze zdawał się być prawdziwą świątynią sztuki, otaczającą aktorów swoistym nimbem uznania. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Elżbieta Barszczewska. Przedwojenna gwiazda polskiego wielkiego ekranu

Ostatnia aktualizacja: 14.10.2024 05:40
- Kiedy mama wchodzi na scenę, to jest tak, jakby się w niej zapalała jakaś lampka. Ona pali się przez cały czas spektaklu i zmienia ją tak właściwie prawie że nie do poznania - wspominał syn aktorki Juliusz Wyrzykowski w audycji Anny Retmaniak z cyklu "Portret słowem malowany". - Teatr bowiem traktowała jak inny, ważniejszy świat - dodał. 
rozwiń zwiń