Krzysztof Kamil Baczyński. Zobacz serwis specjalny
Chwile z czasów, gdy byłem uczniem na zielono-złotawej prowincji, a może tylko kurzem na rynku, przylatują i przysiadają na dniach wąskich jak strzelnice starych murów. (…) Ale świat tamten zginął.
Był zresztą tak mały, że mógł wpaść w szparę podłogi.
(Z. Stroiński, fragm. prozy poetyckiej "O dniach innych")
Choć Zdzisław Stroiński był warszawiakiem, dzieciństwo i młodość spędził w Zamościu, a właściwie w położonym nieopodal od tego miasta Zwierzyńcu. Ojciec przyszłego poety, Józef, pracował jako radca prawny Ordynacji Zamojskiej, dlatego zdecydował się w 1926 roku na przeniesienie z całą rodziną ze stolicy w okolice Zamościa.
Leon Zdzisław (używał drugiego imienia) ukończył znakomite zamojskie gimnazjum i liceum, a swój literacki talent objawiał już w czasach szkolnych.
W 1939 roku Józef Stroiński podjął starania o przyjęcie syna na studia prawnicze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Wojna jednak pokrzyżowała te plany.
19:51 Kolumb zapomniany.mp3 "Leon Zdzisław Stroiński. Kolumb zapomniany". Audycja Anny Lisieckiej i Marii Brzezińskiej (PR, 2012)
14:18 lesław bartelski (1)___gawęda 3_ wspomnienie dotyczące grupy 'sztuka i naród' i wyd___3122_94_ii_tr_1-3_11756378089f50d0[00].mp3 Lesław Bartelski wspomina poetów skupionych wokół pisma "Sztuka i Naród" (PR, 1999)
Narodziny poety
Jak mówiła w Polskim Radiu Hanna Zofia Etemadi (dokumentalistka, autorka filmów poświęconych Stroińskiemu i Gajcemu), we wrześniu 1939 roku Zdzisław Stroiński udał się na wschód. Na Wołyniu zastał go 17 września, agresja ZSRR na Polskę. Powrócił więc do Zamościa, gdzie spędził kolejne dwa lata. W 1941 postanowił jednak przenieść się do stolicy. Tam, na podziemnym Uniwersytecie Warszawskim, podjął studia prawnicze, jak sobie tego życzył ojciec, i polonistyczne.
Ważnym aspektem warszawskiego życia Zdzisława Stroińskiego było nawiązanie współpracy ze środowiskiem skupionym wokół konspiracyjnego miesięcznika "Sztuka i Naród". Co więcej, wraz z Andrzejem Trzebińskim, Wacławem Bojarskim i Tadeuszem Gajcym współtworzył to najważniejsze pismo literackie okupowanej Polski.
W organizowanym w 1942 roku przez "Sztukę i Naród" konkursie poetyckim Zdzisław Stroiński zdobył wyróżnienie za wiersz "Ród Anhellich", który uznać można za jego właściwy debiut (ocalały jednak i wiersze szkolne młodziutkiego poety, juwenilia z lat 1936-1939). Utwór ten jest jednocześnie swoistym credo poetyckim Stroińskiego.
"Krwawa legenda" to teraz
- Zdzisław Stroiński należał do pierwszego pokolenia urodzonego w niepodległej Polsce. Kiedy wybuchła wojna, musiał zmierzyć się z rzeczywistością, którą czuł się zaskoczony i zaszokowany - mówił w radiowej audycji prof. Jerzy Święch. - Pożegnanie ze światem, który się skończył, brutalna inicjacja w dorosłość, szukanie odpowiedzi na pytanie o sens straszliwej rzeczywistości. To wszystko tworzy wewnętrzny konflikt, który przenika całą tę twórczość - tłumaczył literaturoznawca.
Jednak mimo dramatycznych napięć, jakie pulsują w wierszach Stroińskiego, jest w tej twórczości również opowiedzenie się po stronie, choćby i skazanego na porażkę, czynu. - On chce powiedzieć taką rzecz: skoro od nas nic nie zależy i wszystko musi dokonać się wedle wyroków jakiegoś fatum, to właściwe wszystko wtedy od nas zależy - podkreślał prof. Jerzy Święch.
W tym przezwyciężeniu destrukcyjnego myślenia o dziejowym fatalizmie pomagała poecie świadomość o ciągłości polskiej historii, o powiązaniu przeszłości z tym, co teraz. Dlatego w swoim wierszu "Ród Anhellich" Stroiński przywołuje w zmetaforyzowany sposób tradycję powstania styczniowego: "krwawą legendę", która uobecnia się po raz kolejny. Uobecnia się, bo taki jest polski los, do którego Polacy byli przygotowywani od dzieciństwa.
Krwawa legenda kiedyś
Pamiętasz ―
z dymu sczerniałych Grottgerów
opowiadali swą tragiczną świętość
to teraz
patos w dzieciństwie zbierany po wierszach
zastygł w młodości głuche Westerplatte
Poezja Stroińskiego - piękne, niejednoznaczne świadectwo mierzenia się z "polskim losem" - jest czasami pełna goryczy, pokazuje ułudę wzniosłych mitów ("śniły się szarże w chmurach chorągiewek,/żółte rabaty – chłopcy malowani"), miejscami wydaje się nie pozostawiać nadziei ("uszliśmy śmierci wiarę łamiąc w dłoniach,/a wciąż czekamy na śmierć jak jałmużnę"), bywa wręcz obrazoburcza ("krzywd męki śmierci najświętszą pożogę /i rozpacz zemsty krzyczącej o krew – /rzucamy Polskę w twarz zimnego Boga –/obelgę"). Stoi za tymi wierszami jednak również tragiczne poczucie odpowiedzialności, potrzeba działania.
"Wiersze pisać to dla nas było za mało - chcieliśmy coś zrobić", mówił sam Stroiński.
14:48 lesław bartelski (1)___gawęda 1_ wspomnienie spotkań z młodymi poetami powstania wa___3122_94_ii_tr_1-3_11756363089ec7ca[00].mp3 Lesław Bartelski o czasie okupacji w Warszawie, o poznaniu Zdzisława Stroińskiego i Tadeusza Gajcego (PR, 1999)
09:45 Tadeusz Gajcy_Portret pisarza.mp3 Tadeusz Gajcy we wspomnieniach przyjaciół: Zofii Orszulskiej i Lesława Bartelskiego. Audycja Elżbiety Marcinkowskiej "Portret pisarza" (PR, 1993)
Braterstwo dusz
Wśród warszawskiego środowiska literacko-konspiracyjnego najbliższym Zdzisławowi Stroińskiemu człowiekiem był Tadeusz Gajcy. Poznali się na podziemnej polonistyce.
- Zdzisław był wysoki, jasnowłosy, powściągliwy, bardzo delikatny. Tadeusz natomiast niskiego wzrostu, krępy, a w zachowaniu rozhukany i wesoły - opowiadała w radiowej Dwójce Maria Dorota Pieńkowska z Muzeum Literatury w Warszawie. Łączyło ich jednak szczególne braterstwo dusz.
Gajcy był poza tym słabego zdrowia. Dlatego Zdzisław Stroiński uznał, że jego opieka nad młodszym o zaledwie kilka miesięcy przyjacielem jest konieczna. Należał bowiem do wielbicieli poezji Gajcego i dla jej ocalenia mógł zrobić wszystko.
- W październiku 1942 roku miałem to szczęście, że spotkałem Stroińskiego, który tak jak ja był członkiem tajnego kompletu prawa - wspominał w Polskim Radiu Lesław Bartelski, poeta również związany z grupą "Sztuka i Naród". - Po kilku rozmowach powiedział mi: "Zapoznam Pana z wybitnym młodym poetą". Zaprosił mnie do siebie, do pokoju przy ul. Nowy Świat 15, na spotkanie, na którym pewien niski brunet przeczytał swój wiersz "Legenda o Homerze". Czytającym był Tadeusz Gajcy.
Jak się miało okazać, Zdzisława Stroińskiego połączyły z Tadeuszem Gajcym nie tylko wspólne literackie losy, lecz także te konspiracyjne.
Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny
Poeta trafia na Pawiak
25 maja 1943 stanowił ważną cezurę w jego życiu. W 400-setną rocznica śmierci Mikołaja Kopernika Zdzisław Stroiński razem z Wacławem Bojarskim i Tadeuszem Gajcym - wszyscy trzej zaangażowani już w działalność konspiracyjną - postanowili złożyć pod warszawskim pomnikiem astronoma wieniec. W trakcie akcji Gajcy, ubezpieczający kolegów, kiedy zobaczył zbliżającego się policjanta, oddał strzał.
- Zdzich robił zdjęcia i w tym momencie pokazał się nasz granatowy policjant i zaczął go stamtąd ściągać - opowiadała w Polskim Radiu Zofia Orszulska, przyjaciółka Gajcego. - Tadek usłyszał: "Strzelaj!" i strzelił. Wtedy wysypali się żandarmi i chłopcy zaczęli uciekać.
Gajcemu udało się zbiec. Bojarski został postrzelony i zmarł po kilku dniach. Stroiński próbował uciec, ale bez powodzenia.
"Był pobity przez żandarmów (…), złapali go w ubikacji korytarzowej, na trzecim piętrze w jednym z domów na ul. Kopernika", wspominał to wydarzenie Lesław Bartelski. "Opowiadał mi później, że stukał po kolei do każdego z mieszkań, dom jakby zastygł w ciszy, nikt nie odzywał się i nikt go nie chciał wpuścić. Na schodach słychać było krzyki i kroki biegnących Niemców. Wyważyli drzwi, najgorsze było pierwsze uderzenie w twarz, potem było mu wszystko jedno".
Zdzisław Stroiński trafił na Pawiak. Został jednak wypuszczony w lipcu 1943 roku dzięki usilnym staraniom rodziny i przyjaciół.
Walizka Gajcego pełna "Okien"
By nabrać sił, Zdzisław Stroiński wyjechał na jakiś czas do Zwierzyńca. Jesienią 1943 roku udało mu się, będąc w Warszawie, opublikować tom swojej prozy poetyckiej "Okno". Tytuł ten symbolicznie nawiązywał do czasów zamknięcia, do tęsknoty za tym, co jednocześnie bliskie, ale i nieosiągalne, bo oddzielone więzienną kratą.
- W październiku 1943 roku na moim powielaczu wydaliśmy jego "Okno". 125 egzemplarzy. Teksty przepisywałem na maszynie, a Stroiński wisiał mi nad głową i był wściekły, bo przy każdym błędzie musiałem pisać jeszcze raz - wspominał Lesław Bartelski. - Kiedy Stroiński w końcu teksty wytłoczył, bo on to robił, zadzwonił do Gajcego. Ten przyszedł z ogromną walizką, załadowali tam tomiki i przewieźli je na Koszykową, do tajniej drukarni, gdzie im zrobiono okładkę.
Na wspomnianej okładce "Okien" - wydanej w ramach Biblioteki "Sztuki i Narodu" - widnieje konspiracyjny pseudonim Stroińskiego: Marek Chmura.
Okładka tomiku "Okno" Marka Chmury (wł. Zdzisława Stroińskiego) oraz jeden z tekstów zbioru. Fot. Polona
"podniesieni/w czerwone niebo na tarczy eksplozji"
- Do powstania Stroiński poszedł z Gajcym. Jako podchorąży został dowódcą oddziału, który rozpoczął działalność w kompanii transportowej, jednak dla obu poetów było to stanowczo za mało - opowiadał w Polskim Radiu Marek Tarasiewicz, siostrzeniec Zdzisława Stroińskiego.
- Chcieli wykorzystać możliwości mojego ojca, Zenona Tarasiewicza, który był wówczas w Komendzie Głównej Armii Krajowej. Prosili go, szczególnie Zdzisław, by przenieśli ich do jednostki, która bierze bezpośredni udział w walce. Ojciec mój ugiął się pod naporem próśb obu poetów i załatwił im możliwość przejścia do oddziału majora Billewicza, który był dowódcą batalionu "Chrobry" - mówił Marek Tarasiewicz.
Jak opowiadał siostrzeniec poety, w ramach bezpośredniej walki z Niemcami Stroiński i Gajcy zostali wysłani na placówkę, która mieściła się przy ulicy Przejazd 3 (obok dzisiejszego kina Muranów).
16 sierpnia 1944 roku o 6.00 rano Niemcy wysadzili w powietrze kamienicę, w której przebywali m.in. Zdzisław Stroiński i Tadeusz Gajcy. Obaj poeci zginęli.
"Gajcy, Stroiński, byli podniesieni/W czerwone niebo na tarczy eksplozji", napisał później Czesław Miłosz w "Traktacie poetyckim".
***
Czytaj także:
***
- To, co normalnie rozkłada się na dziesięciolecia, w przypadku takich twórców jak Stroiński układało się w rytm zaledwie paru miesięcy czy lat. Możemy powiedzieć, że było to życie spełnione. Oni żyli krótko, ale intensywnie - mówił prof. Jerzy Święch o Leonie Zdzisławie Stroińskim oraz jego przyjaciołach.
Sam poeta zaś w swoim wierszu "Polska", jakby przewidując swój tragiczny los, notował:
A ci, co odchodzili błogosławieni łuną,
odwracali się jeszcze na skraju skalistej Ananke,
by z oczu błysk ojczyzny jak testament ciskać
i z hukiem jak kamienie w bożą przepaść runąć.
Jacek Puciato
Źródła:
Marian Kisiel, "Ananke i Polska. O liryce Zdzisława Stroińskiego", Katowice 2010; Stanisław Bereś, "Gajcy. W pierścieniu śmierci", Wołowiec 2016; Agnieszka Nęcka, "Na grobach Anhellich. Zdzisława Stroińskiego inspiracje Słowackim", "Postscriptum Polonistyczne" nr 2(4), 95-105, 2009.