Dla Heinza Reinefartha - urodzonego w 1903 roku w Gnieźnie, będącym wówczas pod zaborem niemieckim, wychowanego w atmosferze działalności antypolskiej organizacji Hakaty adwokata, a później członka NSDAP i SS - udział w tłumieniu Powstania Warszawskiego miał być szczytowym osiągnięciem kariery.
"Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy" - taki rozkaz odnośnie eksterminacji ludności stolicy wydał podległym sobie jednostkom SS wydał Heinrich Himmler, człowiek numer 2 w III Rzeszy. To on wybrał Reinefartha na realizatora tego zadania. Dla gruppenführera (generał) SS było to wyróżnienie za dotychczasową służbę. Reinefarth nie tylko brał udział w inwazji na Polskę i Francję, nie tylko walczył na froncie wschodnim, ale też - jako sztabowiec wyższego dowódcy SS i Policji w Kraju Warty (anektowanych do Rzeszy terenach II RP) - odpowiadał za bezwzględną politykę represji wobec polskiej ludności cywilnej.
Podległe zbrodniarzowi siły, w tym kolaboracyjne jednostki Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej (RONA) i złożonej z kryminalistów dywizji Waffen-SS Oskara Dirlewangera, rozpętały na warszawskiej Woli piekło. 5 sierpnia 1944 roku, w rozmowie telefonicznej z gen. Nikolausem von Vormannem Reinefarth pytał: "Co mam robić z cywilami? Mam mniej amunicji niż jeńców". Sam znalazł odpowiedź, jego żołdacy mordowali bagnetami, rozbijali kolbami karabinów główki dzieci, palili domy z mieszkańcami w środku, wieszali mieszkańców Woli na latarniach i gwałcili kobiety.
Szanowany zbrodniarz
Po upadku Powstania Warszawskiego, za którego tłumienie zbrodniarz otrzymał osobiście od Hitlera Liście Dębowe do Krzyża Rycerskiego, Reinefarth nadal pozostawał w szeregach SS i walczył z Armią Czerwoną. Los był dla niego łaskawy: dostał się do niewoli amerykańskiej. Tutaj nawiązał współpracę z wywiadem USA. Amerykanie liczyli, że wysoko postawiony generał SS będzie znakomitym świadkiem w procesach norymberskich.
Reinefarth nie tylko nie poniósł odpowiedzialności za swoją zbrodnię. Po wojnie był szanowanym obywatelem. Pomogła mu w tym - o zgrozo - jego wojenna przeszłość, a konkretnie wydarzenia związane z obroną "Festung Küstrin" ("Twierdzy Kostrzyn").
- W marcu 1945 roku Reinefarth otrzymał bezpośrednio od Hitlera rozkaz obrony "Twierdzy Kostrzyn" przed Armią Czerwoną. Miał jej bronić do ostatniego naboju, by powstrzymać Rosjan. Są dowody wskazujące na to, że istotnie zamierzał on ten rozkaz wykonać. To jego żołnierze stwierdzili, że sytuacja jest beznadziejna i zaczęli go namawiać, by się wyłamał. Razem z około 600 żołnierzami uciekł w kierunku Berlina - wyjaśniał dr Philipp Marti, autor książki "Sprawa Reinefartha", na antenie Polskiego Radia.
27:40 Dwójka Notatnik Dwójki 18.08.2014.mp3 Heinz Reinefarth. Jak żelazna kurtyna ocaliła kata Warszawy - audycja Barbary Schabowskiej z cyklu "Notatnik Dwójki" (PR, 18.08.2014)
Reinefarth sprytnie wykorzystał ten wojenny epizod do budowy własnej legendy. Przedstawiał siebie jako "wcielonego do SS" niemieckiego patriotę, który - owszem - walczył "za ojczyznę" w II wojnie światowej, ale w kluczowym momencie zdołał się przeciwstawić Hitlerowi. Ta kreacja pomogła mu w politycznej karierze. Od 1951 roku był burmistrzem Westerlandu na wyspie Sylt. Później został deputowanym do landtagu (parlamentu kraju związkowego) w Szlezwiku-Holsztynie. Co znamienne, w wyborach startował z ramienia Bloku Wszechniemieckiego/Związku Wypędzonych ze Stron Ojczystych i Pozbawionych Praw.
- Do 1963 roku jego kariera polityczna się rozwija, a opinia o nim jest bardzo pozytywna. Był jedynym generałem SS, który po wojnie piastował tak wysokie stanowisko - podkreśliła Hanna Nowak-Radziejowska, dyrektor Muzeum Woli.
Uniewinniony kat Warszawy
Nie oznacza to, że Reinefarth nie był weryfikowany przez aparat sprawiedliwości RFN. Zbrodniarz przeszedł przed sądem procedurę denazyfikacyjną. Grał niewinnego i umiejętnie grał z prokuraturą.
- Wizerunek Reinefartha w ogóle nie odpowiadał wyobrażeniom o zbrodniarzu wojennym. Wręcz przeciwnie, Reinefarth sprawiał wrażenie człowieka o otwartej naturze, zadbanego, taktownego - wskazywał dr Philipp Marti, autor książki "Sprawa Reinefartha" w rozmowie z Barbarą Schabowską na antenie radiowej Dwójki.
Reinefarthowi pomogła zimna wojna i żelazna kurtyna. W RFN doniesienia o zbrodniach Reinefartha traktowano jako propagandę komunistyczną.
- W ten sposób traktowano też lewicowe media w RFN, które starały się naświetlić historię Reinefartha. W związku z tym uznawano, że polscy świadkowie są niewiarygodni - wskazywała Hanna Nowak-Radziejowska.
Sądy przypisywały oskarżonych do jednej z pięciu kategorii: "główni winowajcy", "obciążeni", "obciążeni w mniejszym stopniu", "bierni uczestnicy" i "uwolnieni od zarzutów". Początkowo zbrodniarzowi przypisano kategorię "bierni uczestnicy", ale Reinefarthowi to nie wystarczyło. Odwołał się od wyroku i... w kolejnej instancji został zakwalifikowany do grupy "uwolnionych od zarzutów".
Korespondent Polskiego Radia w Bonn donosił: - Zdaniem sądu brak jest dostatecznych dowodów na to, że Reinefarth ponosi odpowiedzialność za masowe morderstwa ludności cywilnej Warszawy.
Sprawa Reinefartha wywołała w Polsce duże poruszenie.
- Sprawa Reinefartha jest dla nas niepokojąca nie tylko dlatego, że wstrzymano ściganie jednego z najgroźniejszych zbrodniarzy hitlerowskich. Jest ona niepokojąca, albowiem w tym samym czasie oficjalnie wystąpiła na scenę życia politycznego neonazistowska, neofaszystowaska partia NPD. Jeżeli się skojarzy te dwa fakty, zrozumiałe staje się zaniepokojenie polskiej opinii publicznej - komentował w 1966 roku prawnik prof. Mieczysław Maneli.
W obliczu uniewinnienia Reinefartha w 1967 roku zorganizowano w Warszawie symboliczny proces zbrodniarza. W charakterze świadków wystąpili ocaleli z Rzezi Woli. W rolę prokuratora wcielił się prof. Mieczysław Siewierski, który tuż po wojnie pełnił tę funkcję w czasie procesów niemieckich zbrodniarzy Arthura Greisera i Alberta Forstera.
Burmistrzowie przepraszają. Wnuki czczą?
Nieosądzony kat warszawskiej Woli dożył w spokoju roku 1979. Wydawało się, że wraz z jego śmiercią Niemcy będą mogli zapomnieć o kacie Warszawy. Jednak dziwnym zrządzeniem losu w tym samym roku, w którym Reinefarth umierał, na świat przyszedł Philip Marti, szwajcarski historyk, który postać zbrodniarza uczynił tematem swojej pracy doktorskiej.
- Historia Heinza Reinefartha była właściwie równolegle opowiadana w Niemczech i w Polsce. Książka Philippa Martiego otworzyła nowy rozdział w stosunkach polsko-niemieckich - wyjaśniała Hanna Nowak-Radziejowska.
Książka odbiła się szerokim echem. Rok po jej wydaniu, w lipcu 2014 roku parlamentarzyści Szlezwiku-Holsztynu przyjęli jednogłośnie uchwałę wyrażającą ubolewanie, że w ławach landtagu zasiadał zbrodniarz. Parlamentarzyści prosili w niej ofiary o przebaczenie. W tym samym roku na budynku ratusza w Westerland została odsłonięta tablica upamiętniająca Powstanie Warszawskie i zbrodniom, za które odpowiedzialny jest Reinefarth. Burmistrzowie Sylt, do którego rządzony niegdyś przez Reinefartha Westerland został wcielony, odwiedzali Warszawę przy okazji 70. i 75. rocznicy Rzezi Woli, za każdym razem przepraszając i wyrażając wstyd za działanie zbrodniarza.
Niestety, istnieją przesłanki, że w zupełnie innym tonie do historii Reinefartha podchodzą jego potomkowie. Jak podaje portal tvp.info, zbrodniarz miał córkę Ingę, która wyszła za mąż za Diethelma Godta. Para doczekała się licznego potomstwa. Jak podaje portal tvp.info wnuki Reinefartha zamieszczają w profilach na mediach społecznościowych treści gloryfikujące nazizm: "Olaf Godt ma w tle profilu zdjęcie żołnierzy SS w galowych, czarnych mundurach. Joerg Godt z kolei zamieszczał w przeszłości klip z maszerującymi SS-manami. W tle słyszymy jeden z marszów SS. W 2018 r. pisał: »Są też czarni, których lubimy«, zamieszczając zdjęcie SS-manów. W 2017 r. Gunnar Godt zamieścił wizerunek niemieckiego żołnierza z dopiskiem: »Mój dziadek był żołnierzem – nie kryminalistą«. Ponadto u Gunnara i Olafa Godtów znajdziemy też nakładki na zdjęcia z hasłem »Głosuję na NPD«". Na profilach wspomnianych osób, obok fotografii nawiązujących do symboliki nazistowskiej, pojawiły się w czasie pandemii treści antyszczepionkowe, a później także antyukraińskie.
bm