81 lat temu, w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 roku w ramach operacji "Hydra" lotnictwo brytyjskie zbombardowało niemiecki ośrodek naukowo-konstrukcyjny i poligon doświadczalny w Peenemünde zlokalizowany na wyspie Uznam. W bazie tej nazistowscy naukowcy prowadzili prace nad bezzałogowym samolotem odrzutowym V-1 i pociskiem rakietowym typu V-2.
W akcji zniszczenia tajnego ośrodka badań w Peenemünde udział wzięło blisko 600 brytyjskich bombowców, które zrzuciły niemal 2000 bomb burzących i zapalających.
17:31 obóz na wyspie.mp3 O swoich doświadczeniach z przymusowej pracy w ośrodku badań w Peenemunde opowiadają więźniowie. Audycja "Obóz na wyspie" przygotowana przez Bogusława Czajkowskiego (PR, 10.02.1972)
- W nocy obudził nas potężny huk - wspominał w audycji Polskiego Radia jeden z więźniów, których Niemcy wykorzystywali do pracy w Peenemünde. - Ziemia drżała, wszystko się trzęsło. To trwało kilka godzin. Okna były zasłonięte drewnianymi okiennicami, a przez szpary między deskami wpadało tyle światła, że było widno prawie jak w dzień.
Zniszczone doszczętnie zostały naziemne budynki, hale i wyrzutnie pocisków, ale przetrwały laboratoria ukryte pod ziemią. W wyniku operacji śmierć poniosło kilkuset niemieckich pracowników, w tym ponad setka wybitnych naukowców. Naloty przeżył m.in. konstruktor Werner von Braun, który pod koniec wojny oddał się w ręce Amerykanów, by w kolejnych latach pracować nad produkcją rakiet za oceanem. To rakieta jego konstrukcji wyniosła na orbitę załogę misji Apollo 11, która później stanęła na Księżycu.
- Widziałem osiedle naukowców SS, które poszło całkowicie w ruiny - opowiadał w audycji Polskiego Radia polski przymusowy pracownik w bazie w Peenemünde. - Pożary trwały na wyspie jeszcze przez jakieś dwa tygodnie, bo niektóre bomby były bombami opóźnionego działania. Także nie skończyło się na bombardowaniu, bo niektóre bomby wybuchały wiele godzin po nalocie i ponownie powodowały pożary.
Konspiracja i sabotaż
Prace nad skonstruowaniem broni rakietowej w ośrodku Peenemünde rozpoczęły się jeszcze w latach 30. XX wieku. W trakcie II wojny światowej, aby przyspieszyć budowę pocisków, Niemcy zaczęli wykorzystywać niewolniczą pracę więźniów. W tym celu stworzyli na wyspie Uznam obozy, do których sprowadzali osoby przetrzymywane w KL Ravensbrück. Wśród nich byli również Polacy.
- Grupa, w której pracowałem, została skierowana do wynoszenia worków z cementem. Było to w odległości może stu metrów od miejsca startów rakiety V2. Wówczas cała nasza grupa miała możność przyjrzeć się jej z bliska, prawie że pomacać to V-2 - słyszymy w relacji świadka przytoczonej w radiowej audycji.
Przymusowi pracownicy na wyspie Uznam bardzo szybko zaczęli tworzyć struktury konspiracyjne i przeprowadzać akcje sabotażowe.
- Mieliśmy dostęp do wszystkich części, jakie tylko były potrzebne do montowania V1 i V2. Każdy z nas na własną rękę niszczył, co się tylko dało zniszczyć - wspominał jeden z więźniów.
- Ja osobiście pracowałem z palnikiem w ręku, przy cięciu częściowo zużytych członów rakiet i samych korpusów - opowiadał inny więzień. - Więc oczywiście ta akcja sabotażu była dość łatwa, bo mając palnik w ręku, nie jest tak trudno przejechać się po jakichś złączach.
Praca polskiego wywiadu
Polskim więźniom, którzy byli zmuszeni do pracy w Peenemünde, udało się nawiązać kontakty z Armią Krajową i przekazać informacje o tajnych pracach prowadzonych na wyspie Uznam. Jeszcze w 1942 roku rozpracowaniem tajnej bazy zajęła się komórka wywiadu AK pod dowództwem inż. Antoniego Kocjana.
00:21 12504632_7.mp3 Danuta Stępniewska, współpracownica Antoniego Kocjana, wspomina moment po zbombardowaniu Peenemunde. Dźwięk archiwalny (IAR, 17/18.08.23)
Zadanie to nie było łatwe. Ośrodek badawczy znajdował się w głębi terytorium III Rzeszy i był pilnie strzeżony. Jednak polscy konspiratorzy po raz kolejny wykazali się niezwykłą pomysłowością i znaleźli sposób na spenetrowanie tajnej bazy.
Do wykonania zadania skierowano m.in. dwóch doskonale mówiących po niemiecku agentów o pseudonimach "Tolek" i "Felek". Konspiratorzy ubrani w mundury SS i wyposażeni w specjalne dokumenty znaleźli się na wyspie Uznam pod pretekstem poszukiwania miejsca na obóz wypoczynkowy dla żołnierzy Grupy Armii "Środek".
Tuż pod Peenemünde celowo uszkodzili swój motocykl i poprosili obozowy warsztat o pomoc. O nic niepodejrzewani Polacy znaleźli się więc w tajnej bazie. Gdy mechanicy naprawiali ich pojazd, konspiratorzy dokładnie obejrzeli cały ośrodek - po wypożyczeniu motorówki przyjrzeli mu się również od strony morza – wykonali szkice i spisali raport.
V-2 w Bliźnie, 1943 rok, źr. Park Historyczny Blizna, Fot. Wikimedia commons/dp
Zasługi Armii Krajowej
Początkowo Brytyjczycy bagatelizowali wiadomości dostarczane przez wywiad Armii Krajowej. Zareagowali dopiero w 1943 roku, kiedy do Anglii zaczęły nadchodzić informacje z Francji i Danii o przygotowaniach Niemców do użycia Wunderwaffe.
00:23 12504632_6.mp3 Michał Wojewódzki: "Anglicy zwrócili się z prośbą do polskiego rządu w Londynie". Dźwięk archiwalny (IAR, 17/18.08.2023)
- Anglicy uruchomili całą sieć swoich wywiadowców, zwrócili się również do rządu polskiego na uchodźctwie. Wiosną 1943 roku wywiad polski ustalił z całą dokładnością miejsce doświadczeń. Było to właśnie Peenemünde - mówił w Polskim Radiu Michał Wojewódzki, badacz polskiego wkładu w rozpracowanie Wunderwaffe, autor książki "Akcja V-1, V-2".
Informacje zdobyte przez Armię Krajową trafiły do Londynu wiosną 1943 roku. Dzięki wysiłkowi polskiego wywiadu udało się zlokalizować tajną bazę i ją zbombardować.
- Nie ulega wątpliwości, że wiosną 1943 roku wywiad AK dostarczył Anglikom szczegółowych informacji oraz szkiców i musiał wywrzeć wpływ na decyzję prewencyjnego i zmasowanego zbombardowania Peenemünde - oceniał w audycji "Polska z oddali" były dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Jan Nowak-Jeziorański.
Zbombardowanie ośrodka badawczego w Peenemünde zahamowało, ale niestety nie zakończyło prac nad tajną bronią Hitlera. Zdaniem gen. Dwighta Eisenhowera sierpniowa operacja opóźniła wykorzystanie Wunderwaffe o pół roku. Pierwsze pociski V-1 wysłane w kierunku Wysp Brytyjskich zostały wystrzelone w nocy z 13 na 14 czerwca 1944 roku.
***
Po zniszczeniu tajnej bazy na wyspie Uznam Niemcy przenieśli ośrodek badawczy w okolice Nordhausen na południu Niemiec, gdzie do przymusowej pracy wykorzystywano więźniów obozu Mittelbau-Dora. Poligon doświadczalny przenieśli do wsi Blizna na Podkarpaciu.
Wiosną 1944 roku niewybuch pocisku V-2, który wylądował w okolicy Sarnak nad Bugiem, został przechwycony przez żołnierzy Armii Krajowej. Znalezione części do Warszawy przewiózł dr Zygmunt Niepokój, konspirator, major i lekarz.
00:27 12504632_5.mp3 Dr Zygmunt Niepokój, lekarz, żołnierz AK mówi o akcji przewożenia części V-2. Dźwięk archiwalny (IAR, 17/18.08.2023)
- Podjąłem się tej sprawy dlatego, że mój samochód był zarejestrowany dla zwalczania epidemii. W worku z kartoflami stopniowo przywoziliśmy to do Warszawy - mówił dr Zygmunt Niepokój.
Współpracujący z AK profesorowie Politechniki Warszawskiej dokładnie zbadali rakietę. Następnie części pocisku zostały przesłane do Anglii na pokładzie brytyjskiego samolotu. Polscy żołnierze ponownie przyczynili się do rozpracowania tajnej broni Hitlera.
th
Przy pisaniu tego artykułu korzystałem z pracy:
P. Matusak, Dokumenty potwierdzające udział Armii Krajowej w rozpracowywaniu niemieckiej broni rakietowej, "Szkice Podlaskie", nr 10, 2002.