04:31 Trojka 2022_09_17-07-39-52 gajownik 17 wrzesnia.mp3 O przygotowaniach sowieckiego ataku na Polskę 17 września 1939 roku opowiada historyk prof. Tomasz Gajownik. Audycja "Pora na Trójkę" prowadzona przez Piotra Łodeja (PR, 17.09.2022)
- Wydarzenia z 17 września 1939 roku są tym elementem, który de facto dopełnił czwarty rozbiór Polski - ocenił w audycji Polskiego Radia historyk prof. Tomasz Gajownik.
Przygotowania do inwazji
Pewne przygotowania do ewentualnej zbrojnej rozprawy z Polską Związek Radziecki rozpoczął ponad rok przed wybuchem II wojny światowej. Już latem 1938 roku modernizowano i uzupełniano rezerwistami jednostki wojskowe w okręgach przygranicznych. Działanie te zintensyfikowano w okresie poprzedzającym podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku.
- Kilka tygodni przed wybuchem wojny bardzo mocno zaczęto mobilizować siły specjalnych okręgów wojskowych, które w sensie terytorialnym graniczyły z państwem polskim. Po 23 sierpnia zaczęto już bardzo mocno przygotowywać się do agresji, sprowadzać materiały, zapasy żywności - mówił prof. Tomasz Gajownik.
Armia Czerwona, mimo źle zorganizowanej, przeciągającej się mobilizacji, braków w sprzęcie, koniach, paliwie i zapasach, stanowiła bardzo groźną siłę, której Wojsko Polskie nie było w stanie się przeciwstawić.
Czym dysponowali Sowieci...
17 września 1939 roku o godz. 6.00 czasu polskiego wojska sowieckie przekroczyły granice II RP. Siły przeznaczone do inwazji na Polskę podzielone były na dwie grupy operacyjne.
Front Białoruski pod dowództwem Michaiła Kowalewa otrzymał za zadanie opanowanie północno-wschodnich ziem polskich, od granicy z Łotwą i Litwą po linię rzeki Prypeć i Pina na południu. W sumie wojska Frontu Białoruskiego przeznaczone do wtargnięcia w "pierwszej fali" liczyły 200 tys. żołnierzy i ok. 2800 pancernych wozów bojowych (łączna suma czołgów i samochodów pancernych).
Głównym celem Frontu Ukraińskiego było zajęcie południo-wschodnich ziem II RP, od Prypeci na północy po granicę państwa polskiego z Węgrami i Rumunią. W skład sił, którymi dysponował dowódca Frontu Ukraińskiego Siemion Timoszenko, wchodziło 265 tys. żołnierzy i ok. 2700 wozów bojowych.
Należy pamiętać, że liczebność armii sowieckiej rosła w siłę z każdym dniem, gdyż do oddziałów użytych w "pierwszej fali" cały czas dołączały kolejne jednostki. Armię Czerwoną wspierali również sowieccy pogranicznicy.
...a czym Polacy
Polskie siły skoncentrowane na wschodnich terenach II RP były nieporównywalnie mniejsze. Sowietom mogli się przeciwstawić jedynie żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy strzegli polsko-sowieckiej granicy, rozciągającej się na długości 1400 kilometrów.
25:16 2022_09_16 19_29_24_PR1_Eureka.mp3 O sowieckiej napaści na Polskę opowiada historyk prof. Janusz Odziemkowski. Audycja "Eureka" prowadzona przez Katarzynę Jankowską (PR, 16.09.2022)
- Korpus Ochrony Pogranicza był formacją, która miała zabezpieczać granicę z ZSRR przed przenikaniem na terytorium Polski grup dywersyjnych, miała zahamowywać próby wzniecania niepokojów w Polsce, atakowania małych miejscowości, rabunków. Temu KOP postawił tamę i to było świetne. Wojsko to było bardzo dobrze przygotowane do obrony granicy - mówił w Polskim Radiu historyk prof. Janusz Odziemkowski.
Problem polegał na tym, że we wrześniu 1939 roku większość żołnierzy KOP zostało odesłanych na zachód do walki z niemieckim agresorem. Na granicy z ZSRR pozostało jedynie 12 tys. żołnierzy tej formacji, w dużej mierze rezerwiści.
Agresja sowiecka. 17 września 1939- zobacz serwis specjalny
Pełne zaskoczenie
Mimo widocznych wzmożonych ruchów po drugiej stronie granicy jednostki KOP-u nie otrzymały rozkazów, aby poczynić przygotowania do odparcia ewentualnego ataku wroga. Polskie władze cały czas łudziły się, że Związek Radziecki zachowa neutralność. Z tego względu wkroczenie wojsk sowieckich 17 września przed świtem było pełnym zaskoczeniem dla oddziałów strzeżących granicy.
Pierwszym zadaniem bojowym atakujących oddziałów było rozbicie polskich strażnic. Mimo efektu zaskoczenia i ogromnej przewagi liczebnej i sprzętowej wroga, wielu żołnierzy KOP stawiło zacięty opór nieprzyjacielowi. Niektóre załogi strażnic złożone z kilkunastu ludzi były w stanie bronić się przez kilka godzin, a niekiedy dłużej niż dobę. Zazwyczaj jednak opór był krótkotrwały lub nie było go wcale.
Zdaniem prof. Janusza Odziemkowskiego polskie władze oddalały od siebie myśl o możliwej agresji sowieckiej, a przygotowania do inwazji traktowały jako zwykłe manewry.
- Myślę, że tutaj zadziałało takie psychologiczne zjawisko. Mianowicie nie dopuszczano do myśli takiej sytuacji, bo to oznaczałoby katastrofę. Przed wojną mówiono, że gdyby Niemcy i Rosja zaatakowały jednocześnie, pozostałaby nam walka na Placu Saskim o honor, nic poza tym. Myślę, że nie dopuszczając myśli o tym, że coś takiego może nastąpić, automatycznie odrzucano taką możliwość - tłumaczył historyk.
"Z bolszewikami nie walczyć"
Agresja sowiecka z 17 września 1939 roku była ogromnym ciosem dla walczących z Niemcami polskich oddziałów. Była szokiem dla polskich władz, które nie przygotowały planu walki na dwa fronty. Nie wiedziano więc, w jaki sposób prowadzić dalszą obronę kraju.
Naczelny Wódz Edward Rydz-Śmigły, gdy tylko dowiedział się o sowieckiej agresji, wydał rozkazy stawiania oporu nieprzyjacielowi. Jednak w miarę upływu godzin i napływających meldunków o sowieckich siłach, doszedł do przekonania, że walka z Armią Czerwoną nie ma sensu, a polskich żołnierzy należy wyprowadzić poza granice kraju, by móc ich wykorzystać w dalszej części wojny.
Po naradach odbytych z przedstawicielami najwyższych władz państwowych i wojskowych, którzy znajdowali się tuż przy granicy z Rumunią, wydał słynną dyrektywę, którą drogą radiową nadano o godz. 22.00 w dniu sowieckiej agresji.
Rozkaz Rydza-Śmigłego brzmiał:
"Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier i Rumunii".
W nocy z 17 na 18 września polskie władze państwowe i wojskowe przekroczyły granicę z Rumunią.
Beznadziejny opór
Wojska sowieckie, mimo problemów z logistyką i zapasami, błyskawicznie wchodziły w głąb polskiego terytorium. W ciągu kilku dni opanowały większość wschodnich ziem Polski, napotykając na nieliczny opór. Już 18 września Armia Czerwona podeszła pod Wilno, które skapitulowało następnego dnia. 22 września w ręce Sowietów wpadł Lwów oblegany wcześniej przez sojusznicze wojska niemieckie, które otrzymały rozkaz wycofania się i pozostawienia miasta czerwonoarmistom.
Wielkim męstwem wsławili się mieszkańcy Grodna, którzy przy wsparciu nielicznych żołnierzy przez dwa dni bronili swojego miasta przed Sowietami, zadając nieprzyjacielowi straty w sprzęcie i ludziach. Za swój opór Grodno zapłaciło egzekucją co najmniej 300 cywilów, której Sowieci dokonali po zajęciu miasta 22 września.
Mimo beznadziejnej sytuacji i ogromnej różnicy sił polskie oddziały potrafiły zadać Sowietom poważne straty. Tak było w bitwie pod Kodziowcami na Grodzieńszczyźnie, podczas której ułani ze 101. pułku zdołali zniszczyć lub uszkodzić kilkanaście sowieckich czołgów.
Udane boje z oddziałami Armii Czerwonej stoczyła również Samodzielna Grupa Operacyjna "Polesie" pod dowództwem gen. Franciszka Kleeberga, która w ostatnich dniach września odniosła zwycięstwa pod Jabłoniem i Milanowem na Lubelszczyźnie.
***
Inwazja Sowietów na Polskę nie tylko przesądziła o wyniku wojny 1939 roku, ale niosła ze sobą również tragedię milionów polskich obywateli, którzy znaleźli się pod sowiecką okupacją, a po zakończeniu II wojny światowej pozostali w granicach ZSRR.
th
Przy pisaniu tego artykułu korzystałem z pracy:
C. Grzelak, Kresy w ogniu. Wojna na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej we wrześniu 1939 roku, Warszawa 2014.