Zmarła 30 lat temu, 12 lipca 1994 roku, Irena Krzywicka była jedną z najbarwniejszych postaci polskiego międzywojnia. Pisała m.in. dla "Wiadomości Literackich", wzniecała światopoglądowe dyskusje. Z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, jej ukochanym, stworzyła w Warszawie Poradnię Świadomego Macierzyństwa. Jej ideowi przeciwnicy, oburzeni tym, co głosiła i jak żyła, wznosili hasło: "Chrońcie dzieci przed Krzywicką!".
– Przed wojną była szczęśliwa, miała wszystko. I bała się, że w każdej chwili może się coś stać, że to wszystko straci – mówiła przed radiowym mikrofonem Agata Tuszyńska, która spisała wspomnienia Ireny Krzywickiej wydane jako "Wyznania gorszycielki".
Los pokazał, że te przeczucia były prawdziwe.
Z domu kobiet
– Irena Krzywicka urodziła się na Syberii i to jeszcze w wieku XIX, bo to był rok 1899. Pochodziła z rodziny żydowskiej. Jej rodzice byli zesłani [za działalność polityczną – przyp. red.], potem wrócili, a ojciec wcześnie umarł. Kimś, kto ją kształtował, były matka i babka. To był dom kobiet, w którym nie bano się mówić o wszystkim – opowiadała Agata Tuszyńska.
Gwiazda Ireny Krzywickiej, jak określiła to jej biografka, "zabłysła i najpiękniej świeciła w Warszawie końca lat dwudziestych i w latach trzydziestych". Wówczas też okazało się, że wyniesiony z domu brak lęku przed "mówieniem o wszystkim" stał się jednym z rysów charakterystycznych tej młodej twórczyni.
02:38 audycja o twórczości ireny krzywickiej___d 8747_tr_0-0_ffde15c0[00].mp3 Irena Krzywicka o swojej twórczości. Fragm. audycji Jana Piaseckiego z cyklu "Pisarz i książka" (PR, 26.01.1960)
– Jestem pisarką, która zaczęła na dobre pracować około 1930 roku, kiedy to wyszła moja pierwsza powieść – wspominała sama Irena Krzywicka. – Wcześniej drukowałam artykuły w bardzo czytanym wówczas piśmie, w "Wiadomościach Literackich". Specjalnością moją były recenzje z książek i teatralne oraz artykuły na tematy obyczajowe. To znaczy o sprawach związanych z miłością, małżeństwem, macierzyństwem.
Jak można się domyślić, to przede wszystkim te "tematy obyczajowe" stały się powodem żywego zainteresowania i żywiołowej krytyki.
Irena Krzywicka w stroju pazia, 1914 r. Fot. Polona
Czym było "Życie świadome"?
O tym, co pisała wówczas Irena Krzywicka, daje wyobrażenie opowieść Stefanii Grodzieńskiej. Ta popularna aktorka i satyryczka wspominała, że jako dziewczynka z klasy baletu zaczytywała się w "Wiadomościach Literackich", a ich lekturę zaczynała właśnie od Ireny Krzywickiej
– Dlatego, że tam Krzywicka prowadziła rubrykę, który się nazywała "Życie świadome" – tłumaczyła Agata Tuszyńska. – I w tymże "Życiu świadomym" usiłowała wyjaśnić kobietom, ale nie tylko kobietom, co to znaczy płeć, jakie ciało ma potrzeby. Pisała nie tylko o zapobieganiu ciąży, ale też na przykład, jako jedna z pierwszych w tym kraju, o miłości homoseksualnej.
To wszystko było rewolucyjne. Zwłaszcza że Irena Krzywicka rozbijała przy okazji dobrze się mające patriarchalne myślenie, stawiające mężczyznę w uprzywilejowanej pozycji także w kwestiach społeczno-etycznych ("uważała, że kobietom wolno wszystko na tyle, na ile wolno wszystko mężczyznom"). I jakby tego było mało: Irena Krzywicka w życiu prywatnym i publicznym nie bała uobecniać swoich poglądów.
26:47 irena krzywicka_ o boyu-Żeleńskim___10863_tr_0-0_ffe005e8[00].mp3 Irena Krzywicka o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim: o znajomości z nim, o jego charakterze, o pracy literackiej i życiu prywatnym. Fragm. audycji Jerzego Broszkiewicza "Proszę mówić, słuchamy" (PR, 16.12.1959)
Ten słynny Boy
Wyszła za mąż za Jerzego Krzywickiego, adwokata, syna wybitnego socjologa Ludwika. Cztery lata później Irena Krzywicka dostała pewien telefon. Chyba wtedy jeszcze nie przeczuwała, że to będzie ważny telefon.
– Byłam wtedy młodziutka, miałam dwadzieścia parę lat. Dzwonił redaktor "Wiadomości Literackich". "Czy nie zechciałaby pani zrobić wywiadu z Boyem-Żeleńskim?". Oszalałam z radości. Boy był dla mnie postacią niemal mityczną, bo słyszałam o nim od dzieciństwa – wspominała Irena Krzywicka na antenie Polskiego Radia. – Uważałam, że to jest pewno jakiś czcigodny starzec z siwą brodą, ale byłam szczęśliwa, że go zobaczę, bo czytałam wszystko, co pisał.
Wyobrażenia o starcu nie okazały się słuszne.
– Stałam długo przed jego drzwiami, na których wisiała mosiężna tabliczka z napisem "Tadeusz Żeleński" i pod spodem "Boy". Zadzwoniłam. Otworzył mi jakiś pan w sile wieku, w krótkich czarnych włosach, w których zaledwie było widać nitki siwizny. Jakoś mi nie przyszło na myśl, że to właśnie jest sam Boy-Żeleński, który miał wówczas 52 lata – opowiadała pisarka.
Potem Boy odwiedził młodą, ponoć bardzo przejętą publicystkę ("nie przyszedł frontem, tylko od kuchni, przez kłęby prania, potknął się o brudną bieliznę – ale zupełnie był niewrażliwy na tego rodzaju rzeczy"). I tak zaczęła się ich wspólna historia.
– Nie była to wielka tajemnica, że Krzywicka i Boy są przyjaciółmi i kochankami. I że małżonkowie ich obojga po prostu przyjmują to do wiadomości i nie rodzi to jakichś wielkich konfliktów wewnątrzrodzinnych – mówiła Agata Zawiszewska, znawczyni twórczości Ireny Krzywickiej. – Obie rodziny się odwiedzały, grały sobie w karty, spotykały się w salonach literackich.
Irena Krzywicka, 1925 r. Fot. Polona
"Chrońcie dzieci przed Krzywicką!"
– To była miłość, której nie można było się oprzeć. Mimo że Boy, 25 lat starszy, mający żonę, mimo że Irena u progu swojego małżeństwa i w ciąży – dopowiadała Agata Tuszyńska.
Związek ten łączyła między innymi wspólnota ideowa obojga jego bohaterów.
– Z jednej strony były wówczas zatęchłe salony pani Dulskiej. Z drugiej takie postaci jak Krzywicka, która "niosła sztandar ze spódnicy" z wielką dumą i wielką elegancją – podkreślała Agata Tuszyńska. – A to, co się stało za jej poruszeniem, to były poradnie świadomego macierzyństwa, które zakładała pierwsza w 1931 roku w Warszawie. Rok później namówiła Boya-Żeleńskiego, żeby wspólnie mogli pisać w "Wiadomościach Literackich" [o tych tematach]".
10:13 [ PR1]PR1 (mp3) 28 maj 2024 23_41_53.mp3 Agata Tuszyńska o biografii i pisarstwie Ireny Krzywickiej. Audycja Magdaleny Mikołajczuk z cyklu "Kulturalna Jedynka" (PR, 28.05.2024)
– Przy boku Boya walczyłam o to, co nazwał on później świadomym macierzyństwem, czyli o regulację urodzeń – mówiła sama Irena Krzywicka. – Ta działalność ściągnęła na Boya i na mnie wiele gromów.
O naturze tych "gromów" wspominała Agata Tuszyńska.
– Krzywicka trochę się z tego powodu nacierpiała, ponieważ kręgi prawicowe i kościelne bardzo ją zwalczały, mówiąc, że jest czołową propagatorką tak zwanej reformacji, czytaj: deformacji obyczajów. Ukuto wówczas takie hasło: "Chrońcie dzieci przed Krzywicką", parafrazujące inne, które po prostu brzmiało: "Chrońcie dzieci przed krzywicą". A Krzywicka występowała jako postać, która pozwala kobietom żyć wedle tego, co dyktuje im ich wola i ich ciało.
Irena Krzywicka, 1933 r. Fot. Polona
"Właściwie miała wszystko"
Popularność – rozumianą również w negatywnym tego słowa znaczeniu – Irena Krzywicka zdobywała także dzięki innym poruszanym tematom. Pisała reportaże, m.in. wokół głośnej w II RP sprawy Rity Gorgonowej (wbrew opinii publicznej, która z góry skazała i potępiła podejrzaną, Krzywicka stanęła w obronie Gorgonowej). Poruszała kwestie pacyfizmu ("występowanie przeciwko wojnie w Polsce, w której tak żywa jest tradycja romantyczna i tradycja Legionów, musiała być czymś trudnym do zrozumienia", mówiła Agata Zawiszewska). W końcu: rozważała takie kwestie, jak "małżeństwo partnerskie", autonomia kobiety czy, szeroko pojęta, tradycja socjalistyczna.
27:46 publicystka irena krzywicka___292_08_ii_tr_0-0_ffe39e70[00].mp3 Agata Zawiszewska o dorobku publicystycznym Ireny Krzywickiej. Audycja Andrzej Skrendo z cyklu "Na marginesach literatury" (PR, 15.04.2008)
Irena Krzywicka, jak wspomniano, próbowała również swoich sił na terenie literatury pięknej.
– Przed wojną napisałam parę powieści. Wśród nich "Pierwszą krew", wydaną później pod nowym tytułem "Gorzkie zakwitanie" – opowiadała w Polskim Radiu pisarka. – Jej treścią są dramaty związane z dojrzewaniem młodych.
Ale na swoje dzieło życia, na "Wyznania gorszycielki", musiała poczekać jeszcze wiele dekad. Nie mogła jednak narzekać. Wręcz przeciwnie.
– Miała męża, który był znakomitym adwokatem. Była synową Ludwika Krzywickiego. Miała dwóch wspaniałych synów, których bardzo kochała. Miała przyjaciela Boya – wyliczała Agata Tuszyńska. – Poza tym miała też dom w Podkowie Leśnej, co było luksusem jak na owe czasy, ponieważ było i to wspaniałe mieszkanie w mieście, i ten dom. Właściwie miała wszystko. Ale bała się, że w każdej chwili może się coś stać, że to wszystko straci.
Jej świat się zawalił
We wrześniu 1939 wybuchła II wojna światowa. Podczas jej trwania Irena Krzywicka straciła prawie wszystko.
Jako Żydówka nie przeprowadziła się, zgodnie z nakazem niemieckich okupantów, do getta, ale ukrywała się na aryjskich papierach gdzieś na warszawskim Mokotowie. Jej mąż Jerzy zginął – był jedną z ofiar zbrodni katyńskiej. Tadeusz Boy-Żeleński został zamordowany przez Niemców we Lwowie. Piotr, ukochany starszy syn, zmarł wskutek choroby.
Irena Krzywicka przeżyła wojnę przeżyła, przeżył również drugi syn, Andrzej, ale jej świat się zawalił.
14:47 krzywicka.mp3 Agata Tuszyńska o życiu i twórczości Ireny Krzywickiej. Audycja Anny Sieradzan z cyklu "Zapiski ze współczesności/Kobiety Niepodległej" (PR, 9.11.2018)
"Wichura i trzciny", czyli walka o syna
Co było dalej?
– Najpierw pojechała do Paryża na placówkę dyplomatyczną. To był bardzo krótki dobry okres – opowiadała Agata Tuszyńska. – Potem musiała w tym socjalistycznym kanonie pisania i życia jakoś się odnaleźć. Ale to wszystko było bardzo trudne w tamtej rzeczywistości, która wymagała od niej raczej pisania reportaży o krawcach i robotnicach.
Potem przyszło kolejne nieszczęście. Syn Ireny Krzywickiej, Andrzej, zachorował na chorobę Heinego-Medina niemalże nieuleczalną w tamtym czasie.
– Ona zaangażowała się do szpitala jako sanitariuszka, opiekowała się chorymi, robiła wszystkie zabiegi. Siedziała przy Andrzeju każdą noc. I uratowała go w ten sposób, co było cudem. Lekarze twierdzili, że to było w ogóle niemożliwe – podkreślała biografka.
W jednej z radiowych audycji znaleźć można następujące słowa Ireny Krzywickiej. – Ostatnio pojawiło się na półkach księgarskich wznowienie mojej powieści pod tytułem "Wichura i trzciny", której pierwsze wydanie rozeszło się natychmiast. Jest to historia autentyczna: chłopca, którego powala paraliż, ale który z nieugiętym męstwem przezwycięża chorobę.
Oczywiście "Wichura i trzciny" stanowi przetworzoną literacko opowieść Ireny Krzywickiej o walce o syna. Tytuł nawiązuje zapewne do tego słynnego fragmentu z "Myśli" Pascala (tłumaczonego zresztą przez Boya-Żeleńskiego), że "człowiek jest tylko trzciną, ale trzciną myślącą". "Wystarczy kropla wody", pisał francuski filozof, by człowieka zabić. Ale samoświadomość człowieka wyróżnia go ponad ślepy, miażdżący go wszechświat. "Człowiek wie, że umiera".
Irena Krzywicka. Fot. Polona/domena publiczna
Szwajcarski sposób na dzieci
Na początku lat 60. XX wieku Irena Krzywicka wyjechała wraz z synem Andrzejem – wówczas już znakomitym fizykiem, który został stypendystą Fundacji Forda w Genewie – do Szwajcarii. Ale w tym kraju była już dekadę wcześniej – pracowała wówczas w polskiej ambasadzie.
Świadectwem tego pierwszego szwajcarskiego pobytu jest radiowa gawęda pisarki. W tej barwnej, miejscami ironicznej, miejscami patetycznej opowieści znaleźć można wiele mininarracji Ireny Krzywickiej o tym, według niej, oryginalnym, nowoczesnym, ale i (jeśli chodzi o prawa kobiet) dziwnym kraju.
Znaleźć tu można również takie obrazki z życia jak poniższy.
– Między innymi zauważyłam tu bardzo prosty sposób pedagogiczny. Moim zdaniem bardzo skuteczny i który zalecam słuchaczom. Mianowicie jeździłam dużo kolejami po Szwajcarii i siadały kobiety z dziećmi. Kiedy dziecko zachowywało się na przykład zbyt głośno, matka przerażonym ruchem łapała się za głowę, patrzała na dziecko i mówiła: "Oooo!" z takim przestrachem. I to się natychmiast dziecku udzielało. Od razu rozumiało, że postąpiło niewłaściwie. Bez żadnych kar.
29:42 irena krzywicka_ o szwajcarii___10860_tr_0-0_ffe0fc1f[00].mp3 Irena Krzywicka opowiada o wrażeniach ze swojego pobytu w Szwajcarii. Fragm. audycji Jerzego Broszkiewicza "Proszę mówić, słuchamy" (PR, 20.11.1959)
"Opowiadała o życiu nieszczęśliwym"
Ze Szwajcarii Irena Krzywicka przeprowadziła się, znowu wraz z synem i jego rodziną, do Francji. Zamieszkała pod Paryżem. Być może byłaby zapomniana, gdyby któregoś razu nie odwiedziła ja Agata Tuszyńska.
– Kiedy byłam w Paryżu, ktoś powiedział mi, że Irena Krzywicka, legendarna postać Warszawy i dwudziestolecia, żyje tu niedaleko, jest grubo po osiemdziesiątce. I że istnieją jakieś pamiętniki, które ona zaczynała pisać, które w tej chwili już nagrywa, dlatego że bardzo wcześnie straciła wzrok. Powiedziano mi, że jest mnóstwo papierów, nagrań i taśm, które trzeba ewentualnie przejrzeć i zobaczyć, czy coś można z tego zrobić. No i pojechałam – wspominała na antenie Radia Wolna Europa Agata Tuszyńska.
"Legendarną Irenę Krzywicką" spotkała w dużym domu z ogrodem, w fotelu, w towarzystwie nieodłącznego kota. – Ale jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam tę postać, która wydawała mi się kobietą wyzwoloną, pożądaną, która jednak nie opowiadała o swoim "życiu nieprzyzwoitym”. Ona opowiadała o swoim życiu nieszczęśliwym – mówiła Agata Tuszyńska.
W innej audycji dodawała: – Ona mówiła, że jej życie było bardzo nieszczęśliwe. To znaczy te wszystkie szczęśliwe, jasne momenty sukcesów literackich i triumfów uczuciowych – o tym jakby nie pamiętała. Ale to była ciągła huśtawka: raz góra, raz dół. Bo ona nie była zgorzkniała. Właściwie ona była smutna. A jednocześnie: wesoła i dowcipna.
Beztroskie życie czy tragedia?
Wbrew tej pracy pamięci podsuwającej Irenie Krzywickiej rzeczy dramatyczne i bolesne z jej życia – udało się spisać niezwykły tom wspomnień. "Wyznania gorszycielki", bo o nich mowa, to książka, którą, jak mówił na antenie RWE Jacek Kaczmarski, po prostu świetnie się czyta.
– Ze zgorszeniem ta książka nie ma wiele wspólnego. To wyznania osoby bardzo świadomej siebie samej, swoich możliwości i swoich ograniczeń – dodawał Jacek Kaczmarski.
A tłem tych wyznań jest najpierw barwny świat dwudziestolecia międzywojennego, potem ciemny świat II wojny.
– Ona błyszczy w swojej opowieści o latach dwudziestych i trzydziestych, kiedy było tyle do zrobienia, kiedy była młoda i piękna, kiedy znała Iwaszkiewicza, z którym się przyjaźniła, Słonimskiego, Lechonia, Marię Pawlikowską Jasnorzewską – wymieniała Agata Tuszyńska. – Wtedy jej się wydawało, że żyje najpełniej.
Ale groza okupacji odcisnęła na tych wspomnieniach również swoje piętno. – Odniosłem wrażenie, że ta cała opowieść stanowi książkę raczej o tragedii niż o pięknym, beztroskim życiu. Dla mnie przez tę wojenną kulminację [utratę najbliższych – przyp. red.] całą tę książkę odbieram tak właśnie, dramatycznie – mówił Jacek Kaczmarski.
***
Czytaj także:
***
Nie dowiemy się nigdy, co przeważało we wspomnieniach Ireny Krzywickiej. Może był to ów smutek, wypływający z dramatu, który przyniosła II wojna. Ale może były też momenty światła. Sceny pełne słońca, jak choćby ta ze spaceru z ukochanym mężczyzną.
– Boy lubił dziennie robić po jakieś kilkanaście kilometrów albo i więcej. W ciągu naszej długiej znajomości przegonił mnie po lasach, po polach, po okolicach Warszawy. Chodziliśmy rzeczywiście godzinami – opowiadała Irena Krzywicka w Polskim Radiu.
– Pamiętam pierwszy spacer. Kupiłam sobie wtedy jakiś kołnierzyk jakiś kapelusik. No i poszłam bardzo przejęta. Spotkaliśmy się w alei 3 Maja i poszliśmy przez most [Poniatowskiego]. W pewnym momencie Boy mówi do mnie: "No dobrze, ale pani wcale nie widzi, że ja sobie kupiłem specjalnie na dziś nowy kapelusz!". Nie przypuszczałam, że i on jakoś się przygotowuje do tego spotkania.
jp