Historia

"Wojna? Dopiero po urlopie". Ostatnie lato przed apokalipsą, wakacje 1939

Ostatnia aktualizacja: 25.08.2024 06:00
Jaka atmosfera panowała w Polsce latem 1939 roku? Gdzie wyjeżdżano na wakacyjne wojaże, kto wybierał modne i drogie kurorty? Czy w ciepłe miesiące na plażach Bałtyku czy w cieniu gór spodziewano się, co za chwilę nastąpi?  
Na plaży w Juracie, koniec lat 30. XX w.
Na plaży w Juracie, koniec lat 30. XX w. Foto: NAC

– Z pozoru lato 1939 roku mogło wydawać się w miarę normalne. Rozpoczynał się okres żniw, był to czas, kiedy zdarzały się lokalne powodzie. Obchodzono lokalne święta i uroczystości na stałe wpisane do letniego kalendarza, jak choćby rocznica Bitwy Warszawskiej – opowiadał w Polskim Radiu dr Łukasz Chrobak z Instytutu Pamięci Narodowej. Wydarzeniem letniego sezonu, zauważał historyk, było otwarcie nowego toru wyścigowego na warszawskim Służewcu. Prasa, w tym "Ilustrowany Kurier Codzienny", pisała chętnie o tym, gdzie udać się na wakacje: na Pomorze do Gdyni, do Wilna czy na Wileńszczyznę.


Posłuchaj
04:52 _PR4_AAC tuż przed wybuchem wojny 2023_08_31-15-47-22.mp3 Ostatnie wakacje przed wybuchem II wojny światowej. Mówią dr Łukasz Chrobak i prof. Maciej Wojtyński. Materiał Jędrzeja Rosiewicza w audycji Marty Hoppe "Czwórka do piątej" (PR, 31.08.2023)

 

"Wyścigi konne na parkiecie"

A na początku sierpnia 1939 roku było trudno o wolny pokój nad Bałtykiem. Tak przynajmniej zapewniał autor podpisany jako A. Szejnach w "Ilustrowanym Kurierze Codziennym" w artykule zatytułowanym znamiennie: "Beztrosko płyną dni nad polskim morzem".

Jak czytamy, wszystkie uzdrowiska pękały w szwach. Nie tylko zatem w Jastarni (w której "niespełna tysiąc miejsc noclegowych"), lecz także w pozostałych popularnych nadmorskich kurortach: w Jastrzębiej Górze, Kuźnicy, Orłowie, Karwii, Jastarni, na Helu.

Podczas tego upalnego przełomu wakacyjnych miesięcy panował nad Bałtykiem taki tłok, że niektórzy dostawali (tak przynajmniej zapewniał A. Szejnach) zakwaterowanie "w łazience jednego z pensjonatów".

Nie ma jednak co się dziwić. Należący do międzywojennej Polski skrawek wybrzeża oferował "ciszę i spokój" (mimo szału motoryzacyjnego – aż 152 samochody na 950 łóżek w Juracie!, "toż to cyfry amerykańskie, rekordowe"), zapewniał przy tym atrakcje sportowe ("naliczyliśmy ze 16 rodzajów sportu", relacjonował rozentuzjazmowany dziennikarz).

No i, rzecz jasna, nadmorskie wakacje stanowiły okazję do zabaw: tańców, balów, "festynów mody", "wyborów miss wybrzeża", "konkursów na opaloną panią", a nawet "wyścigów konnych na parkiecie".


Plaża w Juracie, lata międzywojenne. Fot. NAC Plaża w Juracie, lata międzywojenne. Fot. NAC

Od Bałtyku po Dniestr

- Bałtyk od czasów zaślubin Polski z morzem stał się czymś niesłychanie ważnym dla Polaków i tak wspaniale przez Polaków zagospodarowanym – podkreślała w Polskim Radiu Anna Lisiecka, autorka książki "Wakacje 1939". Jak wymieniała dziennikarka, wśród miejsc ważnych i popularnych były wówczas i Gdynia, i Jurata, i "białe domki na Helu, które powstawały dla tamtejszych rybaków", i "Jastrzębia Góra, cudownie zabudowywana obiektami słonecznego polskiego modernizmu".

Ale Polacy w wakacje 1939 roku wybierali rzecz jasna również inne turystyczne kierunki. Wspomniana powyżej Wileńszczyzna, oczywiście modne i nieco snobistyczne Zakopane, Krynica Zdrój rozsławiona przez Jana Kiepurę czy podlwowski, słynny w całej Rzeczpospolitej, Truskawiec.


"Zdrojowisko Truskawiec", lata 30. XX w. Fot. NAC "Zdrojowisko Truskawiec", lata 30. XX w. Fot. NAC


– Wspaniałe góry to również Czarnohora [dziś na terenie Ukrainy – przyp. red.] i Karpaty Wschodnie. W 1938 roku na szczycie Pop Iwan oddane zostało najnowocześniejsze w ówczesnej Europie obserwatorium astronomiczno-meteorologiczne – opowiadała Anna Lisiecka.

***

Od Juraty do Zaleszczyk – 10 najpopularniejszych kurortów II Rzeczpospolitej

***

Na liście popularnych międzywojennych miejsc wypoczynku II RP nie może zabraknąć oczywiście Zaleszczyk. – Tworzą prawie że półwysep, bo Dniestr otacza tę miejscowość z trzech stron – mówiła Anna Lisiecka. – Miejscowość leżącą już właściwie w czarnomorskiej strefie klimatycznej. Lato trwa tam dłużej. Uprawia się tam kawony, dzisiaj zwane arbuzami, morele mają tam niezwykły smak, a od lat 20. XX wieku zaczyna się tam sadzić winną latorośl.


Zaleszczyki, lata międzywojenne. Fot. NAC Zaleszczyki, lata międzywojenne. Fot. NAC

Kto do kurortów, kto na żniwa

A jak wakacje 1939 spędzali prominentni polscy politycy czy ludzie kultury?

– Prezydent Ignacy Mościcki odpoczywał, jak zawsze, w Spale, potem w Wiśle, w pałacyku zaprojektowanym przez Szyszko-Bohusz. Nie pojechał tego roku do Jastarni – opowiadała Anna Lisiecka.

Jeśli chodzi o Józefa Becka, ministra spraw zagranicznych, "wieść gminna podawała, że wybrał się na jacht bałtycki, bo bardzo lubił sporty wodne". – Ale żadne zdjęcie nie przetrwało, więc ja nie mam tej pewności. Być może po trudnych rozmowach dyplomatycznych pragnął zaszyć się na przykład w willi żony, pięknej żony i w pięknej willi, w Nałęczowie – podkreślała autorka "Wakacji 1939".

Dyplomata Jan Szembek, najbliższy współpracownik Józefa Becka, przebywał tego ostatniego lata przed apokalipsą w Krynicy (jedynie przez kilka dni), gdzie otwarto wówczas nowy Hotel Zdrojowy.


"Prezydent RP Ignacy Mościcki ogląda widoki morskie przez lornetkę", koniec lat 30. XX w. Fot. NAC "Prezydent RP Ignacy Mościcki ogląda widoki morskie przez lornetkę", koniec lat 30. XX w. Fot. NAC


Z innych znanych polskich turystów wakacji 1939: Zofia Nałkowska wyjechała (w czerwcu, nocnym pociągiem z Warszawy) do Truskawca; Maria Dąbrowska wybrała bardziej kameralne, ale również cenione miejsce: beskidzkie uzdrowisko w Jaworzu, do którego lubiła przyjeżdżać ze Stanisławem Stempowskim.


Posłuchaj
53:18 Strefa wojenna ok.mp3 Wakacje 1939 roku. Pisarze w cieniu zbliżającej się wojny. Gośćmi Anny Lisieckiej byli: prof. Beata Dorosz, prof. Janusz Degler, Krzysztof Jan Drozdowski, Anna Mieszkowska, Hanna Faryna-Paszkiewicz i Renata Wąsowska. Audycja z cyklu "Strefa literatury" (26.08.2018)

 

Rzecz jasna nie wszystkich było stać na wakacyjny wypoczynek w mniej lub bardziej modnych kurortach. Doskonała większość mieszkańców II Rzeczpospolitej spędzała wakacje 1939 skromniej.

– Ponad dwie trzecie ludności Polski żyło w tym czasie na wsi. To jest kawał wielkiej, nie do końca wypowiedzianej historii – podkreślał przed radiowym mikrofonem Marcin Wilk, autor książki "Pokój z widokiem. Lato 1939". – Moi bohaterowie, zwłaszcza ze wsi, opowiadali, że podczas wakacji po prostu były żniwa, a więc ganiano ich do pracy trochę innej niż siedzenie przy kajetach. Ktoś opowiadał też po prostu o długich spacerach z psem.

Między katastrofizmem a balem na Titanicu

Czy na lato 1939 roku padał cień wojny? Na ile spodziewano się najgorszego, na ile przypuszczano, że wraz z końcem wakacji runie dotychczasowy świat?

Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest łatwa, bo zależy od wielu założeń, choćby od tego, kogo wśród letników 1939 mamy na myśli – i którego czasu, których miesięcy, ta kwestia dotyczy. Dlatego tych punktów widzenia, tych komentarzy o samoświadomość "ostatniego lata przed apokalipsą" może być więcej.

– Nie wszyscy się tak naprawdę mocno interesowali tym, co dzieje się wokół, nie wszyscy się w to angażowali. Zresztą dostęp do informacji, obieg informacji też był inny niż obecnie – podkreślał Marcin Wilk. Jak przypomniał, wychodziło wtedy oczywiście wiele gazet, w tym codziennych, ale "nie wszyscy je czytali", panował wciąż "wysoki poziom analfabetyzmu, na przykład na wsi".

Ci jednak, którzy choć trochę śledzili polityczne newsy, mogli mieć powody do obaw.

– W słynnym przemówieniu Józefa Becka w maju 1939 roku była zapowiedź możliwości wybuchu wojny, było o tym, że "nie znamy pokoju za wszelką cenę" – przypominał w Polskim Radiu prof. Rafał Habielski. Co ciekawe jednak, o czym opowiadał historyk, Józef Beck "uznał za stosowne trochę trzymać w ryzach prasę". – MSZ wydawał dyspozycje, które miały cel dwojaki. Po pierwsze, chciano powstrzymywać prasę przed gwałtownymi wystąpieniami o charakterze antyniemieckim. Beck uznał za stosowne, że Polska powinna studzić nastroje i nie dać się sprowokować. Po drugie zaś chciano przeciwdziałać ewentualnym defetystycznym społecznym nastrojom – tłumaczył prof. Rafał Habielski.


Posłuchaj
119:16 [ PR2]PR2 (mp3) 22 czerwiec 2019 15_00_01.mp3 Ostatnie lato ‘39. Na ile spodziewano się najgorszego? Audycja Jakuba Kukli z udziałem m.in. prof. Rafała Habielskiego i Marcina Wilka (PR, 22.06.2019)

 

Gość innej radiowej audycji, prof. Maciej Wojtyński z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, zaznaczał, że spodziewano się "nadchodzącej katastrofy, jaką jest wojna". – Ale katastrofy państwa to jednak mało kto się spodziewał. Mieliśmy przecież armię, którą kochaliśmy. Mieliśmy armię, która pogoniła kota bolszewikom i to w sytuacji daleko bardziej wydawałoby się beznadziejnej – mówił o ówczesnych nastrojach historyk.

– Część społeczeństwa nie obawiała się katastrofy, nawet jak była już ogłoszona mobilizacja i 31 sierpnia wszyscy zaczęli już iść do punktów werbunkowych – dopowiadał dr Łukasz Chrobak z Instytutu Pamięci Narodowej. - Raczej to było nastawienie pozytywne, że jednak będzie ciężko, ale tego wroga pokonamy.

Czy to "nastawienie pozytywne" szło dalej, ku – jak się miało okazać – złudnej nadziei, ku niezauważaniu tego, co następuje?

– Dobre humory nie opuszczały znaczących ludzi II Rzeczypospolitej. To były osoby, które miały dorobek, a lato 1939 roku było jak bal na Titanicu – mówił w Polskim Radiu publicysta Tomasz Zapert, komentując książkę Anny Lisieckiej "Wakacje 1939". - Poza Witkacym chyba nikt nie wierzył, że dojdzie do wybuchu wojny. Sądzono, że Adolf Hitler tylko grozi werbalnie. Ufano w nasze sojusze i chwalono ministra Józefa Becka za to, że zapewnił nam bezpieczeństwo.

Ponoć nawet słynny jasnowidz Stefan Ossowiecki twierdził, że wojny nie będzie.


Okładka pisma "Światowid" z 28 sierpnia 1939 r. Fot. jbc.bj.uj.edu.pl/domena publiczna Okładka pisma "Światowid" z 28 sierpnia 1939 r. Fot. jbc.bj.uj.edu.pl/domena publiczna

***

"Mimo bliskości Gdańska o polityce mówi się na szczęście niewiele", notował z zadowoleniem autor artykułu w "Ilustrowanym Kurierze Codziennym" pt. "Beztrosko płyną dni nad polskim morzem". "Rozmaite szlagiery gazetowe przyjmuje się tutaj z bohaterską pobłażliwością – tak jakby się chciało powiedzieć nie zawracajcież nam głowy albo wojna, owszem, ale dopiero po urlopie (po żniwach, jak mawiają plotkarze)", pisał z ironicznym dystansem wobec "politycznych newsów" dziennikarz.

Na jedno zwrócił przy tym uwagę. Wśród nadbałtyckich turystów dało się zauważyć "wyraźne większe zainteresowanie światowemi wydarzeniami". Dzienników i papierosów kupowało się ponoć 30 procent więcej niż w roku ubiegłym.

"A może nareszcie nawrócono się na czytanie gazet", szukał publicysta pozytywów tego nader niewakacyjnego trendu. Bo przecież, jak kończyły się te beztroskie refleksje znad polskiego skrawka Bałtyku, chodzi przede wszystkim o "spokój i swobodę". A te "są zagwarantowane".

Jacek Puciato

Źródła: Anna Lisiecka, "Wakacje 1939", Warszawa 2019; Marcin Wilk, "Pokój z widokiem. Lato 1939", Warszawa 2019.  

Czytaj także

Stefan Ossowiecki. Największy jasnowidz przedwojennej Polski

Ostatnia aktualizacja: 22.08.2024 05:54
– Mój mąż, jeszcze podczas studiów, nad niektórymi ludźmi widywał jakby otokę świetlną, szaro-białą. Potem zaobserwował, że ci ludzie prędko umierali – opowiadała w Polskim Radiu w 1960 roku Zofia Ossowiecka o początkach, jak to określiła, "przedziwnego daru" jej męża. Stefan Ossowiecki był najsłynniejszą w międzywojennej Polsce osobą, której przypisywano zdolności paranormalne.    
rozwiń zwiń
Czytaj także

Irena Krzywicka. Przedwojenna "gorszycielka" – o prawach kobiet, Boyu i nieszczęśliwym życiu

Ostatnia aktualizacja: 12.07.2024 05:50
– Nade wszystko boję się zakłamania i najwyżej cenię szczerość – mówiła w 1962 roku w Polskim Radiu Irena Krzywicka. W radiowych archiwach zachowało się dużo nagrań związanych z tą słynną przed wojną, dla wielu kontrowersyjną, publicystką i pisarką, autorką wydanych pod koniec jej długiego życia wspomnień "Wyznania gorszycielki".
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Upały do 60 stopni Celsjusza w słońcu". Gorące lata w dawnej Polsce

Ostatnia aktualizacja: 20.07.2024 08:15
Pod koniec XVII wieku "ziemia została spalona przez gwałtowny żar słońca". W rekordowym lipcu 1921 roku Kraków był "w piekle upałów". Tym, co łączy relacje z przeszłości o wysokich letnich temperaturach z newsami o upałach 2024 roku, może być jedno: alarmujący, gorączkowy, czasem i apokaliptyczny ton.
rozwiń zwiń