Historia

Obcokrajowcy w powstaniu warszawskim. Od nigeryjskiego jazzmana po niemieckich dezerterów

Ostatnia aktualizacja: 01.08.2024 05:50
- Warszawa była owładnięta ideą wolnościową. Ten ogromny entuzjazm, którym żyła polska stolica i którego doświadczali warszawiacy przez pierwsze dni powstania, udzielał się wszystkim, którzy byli wtedy w Warszawie - tłumaczył w audycji Polskiego Radia przyczyny udziału obcokrajowców w powstaniu warszawskim historyk prof. Rafał Habielski.
Żołnierze 535 plutonu Słowaków pozują ze słowacką flagą. 1944 rok
Żołnierze 535 plutonu "Słowaków" pozują ze słowacką flagą. 1944 rokFoto: Wikimedia commons/dp

Historycy ustalili, że cudzoziemców, którzy wzięli udział w powstaniu warszawskim, było nie więcej niż 300. Znaleźli się wśród nich przedstawiciele wielu narodowości, m.in. Węgrzy, Słowacy, Turcy, Serbowie, Holendrzy, Gruzini, Słoweńcy, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Brytyjczycy, Irlandczycy, a nawet Niemcy. Potwierdzony jest również udział Azera, Australijczyka czy Nigeryjczyka.

Zdaniem historyka prof. Rafała Habielskiego obcokrajowcy, którzy dołączyli do powstańczych walk, kierowali się "polsko-uniwersalną motywacją". Z jednej strony cudzoziemcy doceniali wysiłki polskiego ruchu oporu, z drugiej korzystali z okazji do walki z niemieckimi nazistami, którzy rozpętali piekło II wojny światowej.

- Przyłączenie się tych osób było uznaniem dla tego, czym powstanie jest. Wykraczało ono bowiem poza ramy czysto polskie. Było walką o wolność nie tylko Polski, ale całej Europy, było walką z Niemcami - mówił historyk w radiowej audycji.


Posłuchaj
40:38 powstanie warszawskie 2011 naukowy wieczór.mp3 O powstaniu warszawskim, w tym o udziale w nim obcokrajowców, opowiada historyk prof. Rafał Habielski. Audycja "Naukowy wieczór z Jedynką" prowadzona przez Artura Wolskiego (PR, 1.08.2011)

 

Pluton "Słowaków"

Jednym z najbardziej wyjątkowych oddziałów, które wzięły udział w powstańczych walkach, był 535 pluton "Słowaków". Jednostka powstała w 1943 roku z inicjatywy konspiracyjnego Słowackiego Komitetu Narodowego, który zrzeszał mieszkających w Polsce obywateli Słowacji, sprzeciwiających się współpracy słowackiego reżimu księdza Jozefa Tiso z niemieckim reżimem.

Pluton podlegał dowództwu Armii Krajowej, a na jego czele stał urodzony w Warszawie ppor. Mirosław Iringh, syn Polki i Słowaka. Dużą część oddziału stanowili Polacy, ale w skład jednostki wchodzili też przedstawiciele innych narodowości m.in. Gruzini, Węgrzy i Ukraińcy.

W czasie powstania warszawskiego 535 pluton "Słowaków" stoczył bój o Belweder, a następnie część oddziału walczyła na Czerniakowie w strukturach Zgrupowania "Kryska". Pluton posiadał własny sztandar w słowackich barwach narodowych, a jego żołnierze nosili opaski z godłem Słowacji. Sztandar przetrwał wojnę i dziś można go oglądać na wystawie w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny

August Agbola O'Brown

Niektórzy z obcokrajowców związali się z Warszawą jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Tu mieszkali, pracowali, zakładali rodziny. Jednym z nich był August Agbola O'Browne (lub Browne) - jedyny znany czarnoskóry uczestnik powstania warszawskiego.

Urodził się w 1895 roku w Nigerii, ówczesnej brytyjskiej kolonii. W młodości zaciągnął się do brytyjskiej marynarki handlowej. W 1922 roku przybył do Polski i tu spędził ponad trzy dekady swojego życia. Zamieszkał w Warszawie, ożenił się z Polką i miał z nią dwóch synów. Na życie zarabiał jako muzyk jazzowy, grający na perkusji w warszawskich lokalach.

- August był znaną postacią w Warszawie, ubierał się starannie, znał kilka języków. Bardzo szybko opanował też język polski - mówił w rozmowie z Polskim Radiem dr Zbigniew Osiński z Muzeum Powstania Warszawskiego.

Po wybuchu II wojny światowej jego najbliżsi wyemigrowali do Wielkiej Brytanii, ale on został w Warszawie, by wziąć udział w obronie polskiej stolicy we wrześniu 1939 roku. W kolejnych latach zaangażował się w działalność polskiego ruchu oporu, od 1941 roku należał do ZWZ-AK. Do powstania warszawskiego August O'Brown ps. "Ali" przystąpił jako żołnierz batalionu "Iwo", walczącego w Śródmieściu. Polskę opuścił dopiero w drugiej połowie lat 50. i zamieszkał w Wielkiej Brytanii.

Uciekinierzy z obozów jenieckich

Dużą grupę cudzoziemskich powstańców stanowili alianccy żołnierze, którzy zdołali zbiec z niemieckiej niewoli. Jednym z nich był brytyjski pilot RAF-u John Ward, który w 1941 roku uciekł z jenieckiego obozu zlokalizowanego na terenie wielkopolskiego Leszna. Anglik włączył się w działalność polskiego ruchu oporu i został zaprzysiężony w ZWZ-AK.

Jego rola w czasie powstania warszawskiego jest trudna do przecenienia. Ward, który służył w Biurze Informacji i Propagandy, za pomocą radiostacji "Błyskawica" wysyłał na zachód relacje z powstańczych walk. Dzięki jego niezliczonym depeszom alianci otrzymywali bardzo dokładne informacje na temat przebiegu starć czy rozlokowania powstańczych i niemieckich sił. Wiadomości te były szczególnie cenne dla alianckich lotników, którzy wspierali powstanie zrzutami amunicji i broni.

Podobną drogę prowadzącą do udziału w powstaniu warszawskim przebył Walter Edward Smith, australijski pilot, który trafił do niewoli podczas inwazji Niemców na grecką Kretę. Smith ulokowany został w obozie jenieckim pod Toruniem. Australijczyk zdołał z niego zbiec i dostać się do Warszawy.

- Smith był zagubiony, przestraszony i przykuwał uwagę swoją charakterystyczną australijską aparycją. Dostrzegł go żołnierz AK Jerzy Ukleja, który ukrył go w swoim mieszkaniu - mówił w audycji Polskiego Radia dr Mirosław Czado, historyk z Muzeum Powstania Warszawskiego.


Posłuchaj
17:37 włoski partyzant w puszczy kozienickiej___v2019010570_tr_0-0_22be1233[00].mp3 O obcokrajowcach służących w polskim ruchu oporu, w tym o Walterze Edwardzie Smithie, mówią dr Mirosław Czado z Muzeum Powstania Warszawskiego i Mirosław Safaryjski z Ośrodka Karta. Audycja z cyklu "Eureka" prowadzona przez Katarzynę Jankowską (PR, 22.05.2019)

 

Ostatecznie Walter Smith zaangażował się w działalność konspiracyjną, otrzymał dokumenty handlowca z Holandii i wziął udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie wrócił do Australii. W latach 90. został odznaczony Krzyżem Powstańczym.

- Walter Smith powiedział kiedyś, że myślał, iż najodważniejszymi żołnierzami na świecie są Australijczycy, ale zmienił zdanie. Nigdzie indziej na świecie kilkunastoletni chłopiec nie otrzymuje Krzyża Walecznych, tylko w Polsce - mówił dr Mirosław Czado.

Żydzi i Niemcy po jednej stronie barykady

Wśród cudzoziemców biorących udział w zrywie z sierpnia 1944 roku znaleźli się także przymusowi pracownicy, przywiezieni na okupowane ziemie polskie z zachodu Europy. Powstańców wsparło również kilkudziesięciu zachodnioeuropejskich Żydów, uwolnionych 5 sierpnia 1944 roku z obozu koncentracyjnego Konzentrationslager Warschau, zwanego potocznie "Gęsiówką".

Odnotowano także przypadki kilku niemieckich żołnierzy, którzy zdezerterowali z armii i stanęli po stronie ciemiężonych Polaków. Wśród nich był oficer Willy Lampe, który szkolił powstańców z obsługi niemieckiej broni. 

Należy wspomnieć też o obcokrajowcach, którzy włączyli się w walki powstańcze pośrednio. Mowa o alianckich pilotach, którzy w czasie śmiertelnie niebezpiecznych misji wspierali powstańców zrzutami broni i amunicji. Ze względu na decyzję Stalina, który cynicznie nie pozwolił im na korzystanie z radzieckich lotnisk, piloci startowali z bazy we włoskim Brindisi.

Dopiero gdy powstanie warszawskie dogasało, przywódca ZSRR poszedł na rękę aliantom i jednorazowo udostępnił im swoje lotniska. Dzięki temu 18 września 107 amerykańskich bombowców dokonało ogromnego zrzutu zasobników i paczek z amunicją i bronią. Niestety powstańcy kontrolowali już niewielki obszar stolicy, więc większość materiałów dostała się w ręce Niemców. 

Poza Polakami we wsparciu powstania warszawskiego uczestniczyli piloci z Wielkiej Brytanii, Republiki Południowej Afryki, Australii i Stanów Zjednoczonych. Podczas 186 lotów Niemcy zastrzelili ponad 30 alianckich maszyn

***

Obcokrajowcy, choć stanowili niewielki odsetek wszystkich walczących, zapisali piękną kartę w historii powstania warszawskiego. Ich obecność i gotowość do poświęcenia życia w polskim zrywie dawały Polakom poczucie, że nie są osamotnieni, a wartości, za które walczyli, łączą ludzi bez względu na narodowość.

th


Czytaj także

Odnaleziono grób "Alego", jedynego czarnoskórego Powstańca Warszawskiego

Ostatnia aktualizacja: 29.11.2017 14:00
Przez lata miejsce ostatniego spoczynku Augusta Agboli O'Browna, jedynego czarnoskórego uczestnika zrywu 1944 roku, pozostawało zagadką. Być może udało się ją rozwikłać polskim pasjonatom historii.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Powstanie Warszawskie. Posłuchaj wspomnień gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego o okolicznościach wybuchu zrywu

Ostatnia aktualizacja: 31.07.2024 05:55
– Pamiętam, było to w sobotę albo niedzielę 30 lipca. Przebywałem wraz z całym sztabem w lokalu konspiracyjnym przy ulicy Pańskiej 6. To tam właśnie zapadła decyzja o wybuchu powstania – wspominał gen. Tadeusz Bór-Komorowski w rozmowie z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, ówczesnym dyrektorem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Janusz Odziemkowski: bez powstania Warszawa stałaby się miastem-twierdzą

Ostatnia aktualizacja: 01.08.2019 10:07
Z okazji 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego gościem Polskiego Radia 24 był prof. Janusz Odziemkowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Historyk omówił tło historyczne zbrojnego wystąpienia mieszkańców Warszawy w 1944 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

3 sierpnia 1944. Pierwszy nalot na walczącą Warszawę

Ostatnia aktualizacja: 03.08.2022 06:01
– Bombardowań dokonała jedna eskadra "sztukasów" [bombowców nurkujących Junkers Ju-87 - przyp. red.]. W czasie nalotu pikowały w dół i wtedy rozlegał się przerażający głos syreny, który był słyszalny z daleka – mówiła w Polskim Radiu Agnieszka Grabowska, historyk z Muzeum Powstania Warszawskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Pierwsze zrzuty aliantów - wspomnienia lotników znad powstańczej Warszawy

Ostatnia aktualizacja: 04.08.2024 05:54
- Już z daleka widzieliśmy Warszawę, ponieważ było to jedno morze płomieni. To był lot szalenie szarpiący nerwy. Myśleliśmy ze współczuciem o ludziach, którzy byli pod nami – opowiadał Stanley Johnson, brytyjski lotnik.
rozwiń zwiń