Zmarł w wieku zaledwie sześćdziesięciu lat. Pochowany został na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, a co ciekawe, dość blisko jego mogiły znajdują się mogiły Zygmunta Szelesta i Zbigniewa Radziwonowicza. Szelest był jego wieloletnim wychowawcą, a Radziwonowicz wieloletnim konkurentem w tej olimpijskiej dyscyplinie.
Oszczep płynął nad stadionem
Sidło rzucał oszczepem w niezwykle naturalny sposób, inaczej niż ówcześni konkurenci, a oszczep płynął nad stadionem urzekając pięknem lotu i daleką odległością. W powojennej historii polskiego sportu nie było zawodnika, który tyle razy zdobywałby mistrzostwo kraju, a przy tym bił rekordy kraju, Europy i świata. W swoim sportowym życiu uczestniczył w pięciu Olimpiadach, przywożąc z Melbourne w 1956 roku srebrny medal.
Sidło urodził się w Szopienicach. Obecnie jest to dzielnica Katowic, Dom w którym mieszkali jego rodzice zasłynął jako miejsce, gdzie wychowywał trzykrotny olimpijczyk w podnoszeniu ciężarów Czesław Białas, a przy tej samej ulicy, wtedy noszącej nazwę Piastowskiej, wychowywała się też polska lekkoatletka, kulomiotka Magdalena Breguła. Młody Sidło marzył o sportowych sukcesach, ale jego pierwszym wyborem były hokej na lodzie i piłka nożna.
Wrodzona chęć rywalizacji i naturalne umiejętności wpłynęły na fakt, że startujący w zawodach międzyszkolnych Sidło próbował swoich sił w kilku konkurencjach. Historycy sportu wspominają młodego Sidłę, który na zawodach szkół średnich, po nieudanych rzutach dyskiem, szukając sposobu na odniesienie zwycięstwa przeniósł się na rzutnię oszczepem i zawody te wygrał. Był to rok 1949, od którego zaczęła się znakomita kariera oszczepnika. Wtedy jeszcze nie rzucał rekordów, rywalizował ze starszym o prawie 22 lata Zygmuntem Szelestem, który później został jego trenerem. Sidło miał wtedy zaledwie 16 lat i jako oszczepnik nie posiadał żadnej wyuczonej techniki rzucania.
Unikatowa technika
Rzuty wykonywał naturalnie, niezwykle płynnie, bez tak popularnej techniki bocznej i bez przeplatania nóg. Znany lekkoatleta Witold Gerutto zaważał, że ówczesna "technika" Sidły wynaleziona została dopiero później i rzucają nią obecnie najbardziej znani oszczepnicy, a swoje spostrzeżenia kwitował wtedy stwierdzeniem: "Takiej techniki w ogóle nie było. Co robić? Chłopak rzuca ładnie i skutecznie – niech więc rzuca po swojemu". I Sidło rzucał dokładnie tak samo aż do końca kariery.
Historycy nigdy nie spierali się o jego osiągnięcia. Sukcesy Sidły były niezaprzeczalne - srebrny medal olimpijski, rekordzista Europy i świata, pierwszy Europejczyk, który rzucił oszczepem ponad 80 metrów, brał udział w pięciu olimpiadach - od Helsinek w 1952 roku do Meksyku w 1968, trzykrotnie stawał na podium mistrzostw Europy, czternastokrotny mistrz Polski, przez 20 kolejnych sezonów plasował się wśród dziesięciu najlepszych oszczepników świata. Do tego dwa razy został najlepszym sportowcem Polski - w 1954 i 1955 roku - w plebiscycie Przeglądu Sportowego.
Mit pożyczonego oszczepu
Nie dziwi więc, że jego długa sportowa kariera obrosła w wiele ciekawych historii i mitów. Jeden z nich, cytowany i opisywany w wielu relacjach, wywiadach i badaniach historycznych nierozerwalnie był związany z tematem pracy magisterskiej absolwenta warszawskiej AWF. Sidło ukończył warszawską uczelnię w 1971 roku pracą zatytułowaną "Oszczep – od narzędzia do przyboru sportowego". Był to czas, kiedy historia srebrnego medalu olimpijskiego zdążyła już nabierać mitycznych kształtów. Wedle relacji szermierza Wojciecha Zabłockiego, również olimpijczyka z Melbourne, oszczep, którym Norweg Egil Danielsen zdobył złoty medal tych igrzysk miał być pożyczony od Sidły. Co ciekawe, wszyscy byli pewni, że wygra Sidło i chyba dlatego po igrzyskach szukali jakiego tajemniczego wytłumaczenia jego porażki, nie zagłębiając się w istotę faktycznych przyczyn.
Leszek Jarosz na stronach TVP Sport tak relacjonuje te pierwsze doniesienia: "Już kilka dni po konkursie, »Przegląd Sportowy« w krótkiej notce p.t. »Danielsen pobił rekord oszczepem Sidły?« podawał, że Norweg skorzystał ze sprzętu Polaka: »Metalowy sprzęt wydał mu się najpewniejszy przy porywistym wietrze (…) Otrzymaliśmy oryginalną wypowiedź Danielsena, w której zdradza on swój sekret, zwierzając się, że zrozpaczony brakiem formy postanowił zaryzykować i stawiając wszystko na jedną kartę, rzucał nowiutkim oszczepem szwedzkim, będącym udoskonaleniem oszczepu typu heldowskiego«".
Prawda jednak była nieco inna. Otóż Sidło faktycznie rzucał tym metalowym oszczepem - jedynym, który posiadali organizatorzy tego olimpijskiego konkursu. Oszczep był prototypową konstrukcją, a większość zawodników rzucała jednak wtedy oszczepami drewnianej konstrukcji. Tym jedynym modelem w Melbourne rzucał także Wiktor Cybulenko, który zajął trzecie miejsce w konkursie. Sidło tak relacjonował tę zmianę Cybulenki z drewnianego na metalowy oszczep: "Próbuję rzucać obok rzutni. Cybulenko zauważył lot oszczepu i prosi, bym mu pozwolił nim rzucać. »Jeżeli chcesz nim rzucać Wiktor«– mówię – »musisz rzucać nisko«. Cybulenko w pierwszym rzucie osiąga 79,50 m. To i ja poprawię jeszcze wynik – myślę". Warto dodać, że Sidło rzucił wtedy 79,98 m.
Danielsen przyglądał się rzutom Polaka i Rosjanina, by w końcu zdecydować się na rzuty tym samym oszczepem. Jarosz przytacza słowa Sidły: "Obok mnie stoi Danielsen. Jest on w tej chwili na szóstym miejscu i też nie ma nic do stracenia… Zachęcony do metalowego oszczepu naszymi wynikami wyraża chęć rzucenia moim oszczepem". Po czym dodaje: "Sidło więc rzeczywiście dał oszczep Danielsenowi, a także Cybulence. Pierwszy wybrał sprzęt metalowy, a potem przekazywał, a nie »pożyczał« konkurentom. Sam Janusz Sidło nigdy nie obnosił się z ową »pożyczką«. W wywiadzie dla Polskiego Radia po Melbourne mówił tylko: – Po koleżeńsku dałem oszczep, zresztą prototypowy, którym nikt nie odważył się rzucać. Przekonałem Egila, żeby właśnie tym oszczepem wykonał rzut.
Tak oto zaimek dzierżawczy "mój" stał się zaczynem dla mitu o pożyczeniu oszczepu, dzięki któremu Danielsen odebrał Sidle złoty medal olimpijski. Przegrana Sidły jednak miała jeszcze inne korzenie, nie tylko te związane z oszczepem, który o tyle był "jego", że tylko on zdecydował się rzucać nim od pierwszej kolejki. Trzy dni przed konkursem Sidło skręcił lewą kostkę biegnąc do autobusu i na bieżni rzucał z blokadą farmakologiczną zmagając się również z wielkim bólem. Kolejnym faktem determinującym wyniki konkursu był wiatr, który "magicznie" ucichł na rzutni kiedy rzucał Norweg, a w ostatniej fazie lotu poniósł oszczep tych kilka metrów dalej.
PP