Po śmierci królowej Elżbiety II nasza córka Helena popadła w rozpacz twierdząc, że zmarła „jej królowa”. W amerykańskich miejscach pamięci stawała zawsze dumnie do hymnu, z ręką na sercu wyśpiewując kolejne zwrotki. Jednocześnie wspaniale bawiła się u dziadków na wakacjach czy spędzając święta z rodziną w Polsce. Po naszym powrocie szybko dostosowała się do polskich realiów. Ale na koniec dnia i tak do końca nie będzie przynależeć do świata, który minął, ani do tego, który jest tu i teraz. Pozostanie dzieckiem tak zwanej trzeciej kultury. Gdzieś pomiędzy, w wykreowanym przez siebie świecie – wyjaśnia Magdalena Zawadewicz.
Ponieważ Helena dobrze mówi po polsku, trudności w szkole pojawiły się dopiero po kilku tygodniach, przy pisaniu i czytaniu w języku polskim oraz specjalistycznych terminach, na przykład z historii. Jak sama przyznaje dobrze się czuję w polskiej szkole. W Nowym Jorku w szkole była niestety w mniejszości, jako białe dziecko spoza nowojorskiego kręgu kulturowego. Nie mogła się w tym szkolnym środowisku odnaleźć. Młodsza córka na szczęście jest jeszcze w tym wieku, kiedy jest jej obojętne czy przebywa w Nowym Jorku czy w Nowym Dworze Mazowieckim, gdzie obecnie mieszkamy. Byle byłaby z rodziną. Czasem sobie przypomina, że wcześniej nasze życie wyglądało inaczej ale nie ma poczucia, że ten świat jest daleko i minął bezpowrotnie. Ostatnio nawet mi powiedziała, że do przedszkola to mogę ją zapisać w Nowym Jorku - mówi gość audycji Kierunek Polska.
Z Magdaleną Zawadewicz, o rodzicielstwie na emigracji i dzieciach trzeciej kultury, rozmawiała Małgorzata Frydrych.
Na audycję „Kierunek: Polska” zapraszamy w każdy wtorek o 17.45.