- Opublikowano raport, który wykazał podatność Polaków na kampanie dezinformacyjne
- Wyniki badań wykazały jaki wpływ na odbiór nieprawdziwe informacje miał fakt znajdowania się w "centrum wydarzeń"
- Ankietowanych pytano o źródła informacji i zaufanie do mediów oraz ocenę obecności Wojska Polskiego na granicy i ocenę działań polskich służb
ACKS działające przy Akademii Sztuki Wojennej opublikowało raport, który przedstawia wyniki przeprowadzonych przez Fundację Instytut Badań Rynkowych i Społecznych - IBRiS badań. Głównym celem było sprawdzenie podatności na dezinformację w zależności od tego, jak daleko znajdujemy się od miejsca, w którym dochodzi do wydarzeń zapalnych. Naszym celem było przede wszystkim sprawdzenie, czy i jak odległość od miejsca konfliktu, a szerzej osobiste zaangażowanie w daną sytuację, wpływa na zdolność rozróżnienia prawdziwych i fałszywych informacji" - czytamy w raporcie.
Na początku grudnia 2021 roku, po zakończeniu obowiązywania stanu wyjątkowego w części województw lubelskiego i podlaskiego, zapytano tamtejszych mieszkańców o ich odbiór pojawiających się w przestrzeni informacyjnej fake newsów, jak i prawdziwych informacji dotyczących sytuacji na granicy. Te same pytania zadano również pozostałym mieszkańcom Polski, która stanowiła odrębną grupę badawczą.
Fake newsy o sytuacji na granicy
Ankietowani zostali skonfrontowani z nieprawdziwymi informacjami i zapytani o to czy ich zdaniem są one prawdziwe czy fałszywe. Odnieśli się do kwestii fałszywych doniesień na temat tego, że patrolujący na granicy żołnierze Wojska nie otrzymywali jedzenia przez kilka dni, czy przetransportowania na granicę z Białorusią i porzuceniu przez polskie służby pobitego do nieprzytomności imigranta z Iraku, także znęcaniu się nad imigrantami przez funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Ustosunkowali się również do prawdziwych informacji dot. kontaktów niektórych migrantów z terrorystami i prowokacjach Białorusinów na granicy jak rzucanie kamieniami w polskie służby, oślepianie żołnierzy laserem, ostrzelanie masztów oświetleniowych, niszczenie tymczasowego ogrodzenia.
"46 proc. ankietowanych mieszkańców regionu objętego stanem wyjątkowym stwierdziło, że spotkało się z fałszywymi informacjami na temat tej sytuacji, w tym 26 proc. wielokrotnie. Według nich najczęściej nieprawdziwe informacje dotyczyły manipulacji i propagandy w kontekście ogólnego przedstawiania sytuacji na granicy (38 proc.). Każdorazowo mniej więcej co piąty badany spontanicznie wymienił dezinformację dotyczącą szczelności granicy i skuteczności polskich służb oraz złej sytuacji imigrantów. Z grupy ogólnopolskiej z dezinformacją w sprawie granicy spotkało się 36 proc. badanych, z czego 21 proc. wielokrotnie. Co piąta osoba wskazywała na dezinformację dotyczącą brutalności służb, jednak aż 36 proc. nie potrafiło wskazać tematyki fake newsów" - czytamy w wynikach opublikowanych badań.
Czytaj także:
Niepokojące wyniki badań
W raporcie wskazano również, że w ogólnopolskiej grupie osób była większa wiedza na temat pojawienia się danej informacji dotyczącej sytuacji na granicy, niż wśród mieszkańców terenów przygranicznych. "Widać to na przykładach informacji o braku posiłków dla żołnierzy służących na granicy oraz o brutalności funkcjonariuszy Straży Granicznej, o których słyszał większy odsetek osób z próby ogólnopolskiej. Pozostałe informacje były znane obu grupom badanych na podobnym poziomie. Widać więc, że osoby będące w »centrum zdarzeń« choć korzystają z mediów bardzo aktywnie, nie czują potrzeby szczegółowego weryfikowania informacji medialnych na temat tego, co dzieje się w ich sąsiedztwie, ponieważ wychodzą z założenia, że dowiedzą się o wszystkim »z pierwszej ręki«" - czytamy w wynikach badań.
Z badań wynika także, że większy odsetek respondentów ze strefy przygranicznej uznał fałszywe informacje na temat sytuacji na granicy za prawdziwe. "Konstatacją takich wyników badania jest stwierdzenie, że przebywanie w »centrum wydarzeń« zwiększa podatność na dezinformację" - wywnioskowano.
"Polacy nie czują potrzeby walki z fake newsami"
Ankietowani byli pytani także o źródła, z których czerpią informacje jak i poziom zaufania do nich. Dopytano szczegółowo m.in. o zachowanie i reakcje w przypadku natknięcia się z nieprawdziwą informację w mediach społecznościowych. "Niepokojącą konstatacją wyników badań jest stwierdzenie, że Polacy - niezależnie od odległości od strefy zapalnej - nie czują potrzeby walki z fake newsami. Nawet w przypadku stwierdzenia dezinformacji, większość z nich nie robi nic, aby ją sprostować" - czytamy w raporcie.
Wśród pytań znalazły się również te dotyczące obecności Wojska Polskiego na granicy i ocenę działań polskich służb. "Sytuacja, z którą wciąż zmagają się polskie służby na granicy polsko-białoruskiej była jednocześnie doskonałą okazją do sprawdzenia, jak (...) fakt osobistego zaangażowania, wpływa na podatność na dezinformację, na poczucie wiarygodności przekazów instytucji państwowych i na nasze zaufanie do mediów" - zaznaczono w podsumowaniu raportu.
Czytaj także:
Atak hybrydowy na Polskę
Sytuacja jaka miała i ma miejsce na granicy polsko-białoruskiej to zdaniem ACKS pierwszy przypadek ataku hybrydowego wymierzonego w Polskę. Chodzi o strategię, która łączy w sobie różnorakie działania - zarówno te konwencjonalne, jak i cybernetyczne, nieregularne, a nawet przestępczość. Są one stosowane w tym samym czasie, by osiągnąć założone cele polityczne.
"Niezwykle istotnym elementem ataku hybrydowego są działania dezinformacyjno-propagandowe. W odróżnieniu od konfliktu tradycyjnego, przebiega on zazwyczaj bez oficjalnego »wypowiedzenia«, aby umożliwić agresorowi uniknięcie odpowiedzialności" - podkreślono we wstępie do raportu. Kryzys na granicy rozpoczął się już w lipcu 2021 r., gdy zorganizowane grupy migrantów z krajów Bliskiego Wschodu zaczęły pojawiać się stopniowo najpierw na granicy białorusko-litewskiej i białorusko-łotewskiej, a następnie białorusko-polskiej. Celem dostania się na terytorium Unii Europejskiej starali się nielegalnie przekraczać granicę, sięgając do coraz intensywniejszych środków, czego kulminacją były wieloosobowe szturmy. Podjęto wtedy decyzję o budowie tymczasowego ogrodzenia, które miało utrudnić i spowolnić te próby. Dodatkowo został ustanowiony stan wyjątkowy, który ograniczał dostęp do regionu.
Stan wyjątkowy na wschodniej granicy (opr. Maciej Zieliński/PAP)
Operacja "Śluza"
Szczegóły wrogich działań były zapisane w scenariuszu już 10 lat wcześniej w ramach operacji "Śluza". Jej założenia i przebieg opisał białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan. Według niego plan wywierania presji migracyjnej na Polskę i kraje bałtyckie rozpoczął się krótko po zmuszeniu do lądowania na lotnisku w Mińsku, 23 maja 2021 r., samolotu linii Ryanair, którym podróżował opozycyjny bloger Raman Pratasiewicz. Po nałożeniu na reżim Łukaszenki kolejnych sankcji, dyktator publicznie ogłosił, że Białoruś nie będzie przeszkadzać ludziom próbującym się przedostać na teren UE. Jego wystąpienie było wielokrotnie emitowane w irackiej telewizji publicznej.
Wywieraniu presji migracyjnej towarzyszyła - typowa dla ataków hybrydowych - kampania dezinformacyjno-propagandowa prowadzona przez białoruski reżim.
Zobacz także: Rzecznik Straży Granicznej por. Anna Michalska w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl
Czytaj także:
oprac. Sabina Treffler