Ministrowie spraw zagranicznych i obrony Niemiec bezskutecznie przekonują kanlcerza Olafa Scholza, by przeznaczył kolejne trzy miliardy euro na broń dla Ukrainy. Annalena Baerbock i Boris Pistorius chcą kupić trzy systemy IRIS-T, dziesięć haubic kołowych i amunicję dla ukraińskiej artylerii.
Szefowa niemieckiej dyplomacji jest z partii Zielonych, a szef rosortu obrony - z SPD, podobnie jak niechętny nowym wydatkom kanclerz. Dlatego Boris Pistorius przekonuje Olafa Scholza i kłóci się z nim, a Annalena Baerbock jest w konflikcie z szefem rządu. I ten konflikt coraz trudniej ukryć. Do przedterminowych wyborów do niemickiego Bundestagu został miesiąc, politycy mają więc coraz mniej motywacji, by zachowywać pozory.
Szefowa MON plecami do kanclerza Niemiec
Po środowym posiedzeniu rządu Annalena Baerbock odwróciła się od kanclerza i odeszła, a ten bezskutecznie próbował ją przywołać. Dziennik "Bild", który zamieścił zdjęcie uciekającej ministry, nie dostał od szefowej niemieckiej dyplomacji odpowiedzi na pytanie, czy był to świadomy polityczny gest. Bulwarówka twierdzi zatem, że była to reakcja na kanclerskie "Njet", jak po rosyjsku napisał "Bild", dla kolejnych trzech miliardów dla Ukrainy. Olaf Scholz uważa, że warunkiem pomocy jest dodatkowe zadłużenie Niemiec, a na to nie zgadzają się inne ugrupowania.
Tymczasem sama Baerbock miała już odnieść się do tej sytuacji, zaprzeczając, jakoby była to celowa demonstracja. Twierdziła, że nie zauważyła gestu Scholza. Jednak dyskusje wokół zdjęcia i domniemanego "uciekania"od kanclerza nie cichną, a kontekst wyborczy dodatkowo podgrzewa emocje.
Pomoc dla walczącej z Rosją Ukrainy to jeden z głównych tematów niemieckiej kampanii wyborczej.
IAR/Ukrainska Pravda/dad