1 listopada przypada 80. rocznica przybycia 733 polskich dzieci i ich 105 opiekunów na pokładzie amerykańskiego statku USS General Randall do portu w Wellington. W miasteczku Pahiatua dzieci znalazły schronienie przed okrucieństwami II wojny światowej - przypomniał otwierając wystawę marszałek Sejmu Szymon Hołownia. - Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Oczywiście mówimy o życiu dzieci, które były sierotami, półsierotami, którym czasami udało się spotkać z rodzicem lub nie. Różne były te historie. Ale dzięki temu, że miały szansę na przeżycie to poniosły dalej historię swoich rodzin, to dziedzictwo, w które zostały wyposażone - mówił Szymon Hołownia.
Dodał, że dzieci przeżywają dramat i traumę wojny również dziś. - Do dzisiaj też bardzo wiele dzieci cierpi z powodu tego, że jacyś dorośli postanowili zrealizować swój chory pomysł na życie, politykę, na ich własne znaczenie w świecie - podkreślił. Polityk dodał, że „dzieci nie są niczemu winne, zawsze winni są dorośli. I dzisiaj widzimy za naszą wschodnią granicą dziesiątki, setki tysiące dzieci porywanych, deportowanych przez zbrodniczego rosyjskiego okupanta, ukraińskich dzieci, wynaradawianych - to jest Hańba - podkreślił Szymon Hołownia.
"Ważne jest, żeby każde dziecko było nasze"
Aleksandra Kulak była wśród dzieci z Pahiatua. Po kilku latach spędzonych w Nowej Zelandii wróciła do Polski i przekazała przesłanie. - Ważne jest, żeby każde dziecko było nasze, bez względu na to, czy ono jest w Nowej Zelandii, w Polsce, czy w Chinach. Jeżeli jest i będzie tam musiało żyć, bo ktoś je przysłał, zostawił, to, to dziecko musi być swoje, musi być nasze. I wtedy będzie wartościowym człowiekiem. Wtedy i kraj, w którym żyje i ten, który zostawił, będą z niego dumni. Jest to jedno dobro więcej - podkreśliła Aleksandra Kulak.
Chargé d'affaires Ambasady Nowej Zelandii Tom Fitzsimons, przypomniał, że niektórzy Polacy powrócili do swojego kraju, a inni pozostali. - Ci, co zostali w Nowej Zelandii współtworzyli nasz kraj i stali się trzonem naszej polskiej społeczności. Wielu uważało, że ma dwie Ojczyzny - przypomniał Chargé d'affaires Ambasady Nowej Zelandii. Dodał, że dla niego to zaszczyt być dzisiaj, aby uczcić 80. rocznicę tego wyjątkowego wydarzenia, które połączyło Polskę i Nową Zelandię. Historia polskich dzieci pozostaje żywa w Nowej Zelandii.
50 dzieci powróciło do Polski
Ostatni wychowankowie opuścili obóz w Pahiatua 15 lipca 1949 roku. Został on zlikwidowany, budynki zostały zburzone lub przejęte przez lokalną społeczność. Polskie dzieci pozostały pod nadzorem dwunarodowościowej Rady Opiekuńczej Dzieci Polskich w Nowej Zelandii. Na powrót do Polski zdecydowało się zaledwie 50 mieszkańców.
W 2018 roku prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Nowej Zelandii odsłonił tablicę na Skwerze Polskich Dzieci w centrum Wellingtonu. Upamiętnia ona "przyjaźń i partnerstwo pomiędzy Nową Zelandią a Polską w roku setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości".
Uchwałę w sprawie nazwania skweru imieniem Polskich Dzieci radni Wellington przyjęli w czerwcu 2018 roku z inicjatywy Ambasady RP.
IAR/PAP/dad