Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 30.10.2009

Oddziałom szpitalnym nie grozi zamknięcie

Szpitale dostały pieniądze na rok pracy, a nie na dziesięć miesiecy. I muszą się dobrze gospodarzyć funduszami.

Wiesław Molak: Ewa Kopacz, Minister Zdrowia, w naszym studiu. Dzień dobry, witamy.

  • Ewa Kopacz: Witam pana, witam państwa.

    Henryk Szrubarz: Alert na granicy z Ukrainą?

    E.K.: No, niewątpliwie te informacje, które płyną do nas, są niepokojące. Rolą polskiego rządu i polskich służb medycznych i sanitarnych jest przede wszystkim zabezpieczenie polskich pacjentów, a więc kontrolujemy całą sytuację, jesteśmy w stałym kontakcie ze służbami sanitarnymi na Ukrainie i nie tylko, również z ambasadorem Polski na Ukrainie, po to, żebyśmy mieli przynajmniej taką diagnozę postawioną, co to jest, na ile jest niebezpieczne i jak mamy się przed tym bronić.

    W.M.: Właśnie, a jak kontrolujemy?

    E.K.: No, kontrolujemy każdą osobę, która przechodzi, a państwo wiecie, że teraz mamy dość gorący okres, za chwilę będzie Święto Zmarłych, więc ten ruch przygraniczny na pewno będzie bardzo wzmożony. Musimy przestrzegać tych zasad, które do tej pory staraliśmy, dzięki również waszej rozgłośni i mediom, przekazywać Polakom, jak się należy zachowywać wtedy, kiedy w pobliżu znajduje się osoba z infekcją wirusową.

    H.S.: A co to jest na Ukrainie?

    E.K.: No, to dobre pytanie. My takie pytanie też zadajemy. Służby sanitarne odpowiadają nam bardzo jednoznacznie, że posłali 10 próbek od Londynu w celu potwierdzenia lub wykluczenia wirusa AH1N1. Dzisiaj tłumaczenia, które płyną z tamtej strony, są tłumaczeniami bardzo zbliżonymi sprzed kilku dni, bo już wtedy pytaliśmy o to, jak się rozwija u nich infekcja wirusowa, twierdzą, że jest to sezonowa infekcja, że okres grzewczy, który się zaczyna u nich dopiero od 1 listopada, powoduje, że tych zachorowań jest zdecydowanie więcej, że tak naprawdę zgony powyżej trzydziestu, które w tej chwili miały miejsce na Ukrainie, wynikają, oczywiście, z zapalenia płuc, ale nawet nie mamy potwierdzenia, czy to zapalenie płuc było powikłaniem pogrypowym, czy też po prostu na wprost bakteryjnym zapaleniem płuc.

    W.M.: 34 osoby zmarły, szpitale pękają w szwach, ludzie chodzą po ulicach w maseczkach na twarzy. Podobno wykupowany jest masowo czosnek i wódka. No, jest to groźne, prawda? Bardzo groźne.

    E.K.: My dzisiaj będziemy mieli telekonferencję ze wszystkim służbami naszymi przygranicznymi, będziemy monitorować nie tylko ruch, ale też jak ludzie się zachowują na granicy, czy przestrzegają zasad, które obowiązują nie tylko w Polsce, tych, którzy będą przechodzić przez polską granicę, mówię o Ukraińcach, będą musieli zastosować się do naszych zasad sanitarnych po to, żeby nasi obywatele byli bezpieczni. I będziemy to egzekwować podczas tego ruchu granicznego.

    H.S.: Według tych informacji najgorsza sytuacja panuje w obwodach: lwowskim i tarnopolskim, czyli właściwie...

    E.K.: Tak, tak, bardzo blisko.

    H.S.: ...koło nas.

    E.K.: Bardzo blisko.

    H.S.: Czy pani dysponuje rzetelnymi i wiarygodnymi informacjami od strony ukraińskiej?

    E.K.: Więc te wszystkie informacje, które do nas spływają, musimy traktować poważnie, tam poważni ludzie zajmujący się zdrowiem przekazują nam te informacje. Niecelowym byłoby wprowadzanie kogokolwiek w błąd, prawda, bo to leży w interesie i strony ukraińskiej, jak i polskiej, żeby skutecznie walczyć z tą infekcją. Nasz interes – i tu kładę nacisk na „nasz” – polski interes jest taki, aby jeśli jest tam duża infekcja, epidemia, której nie ogłosili jeszcze, to my musimy być bardzo radykalni w decyzjach, które podejmiemy, również naszych sanitarnych i nie tylko.

    H.S.: Co to znaczy „radykalne decyzje”?

    E.K.: Radykalne decyzje to takie, że w pewnym momencie możemy powiedzieć: nie ma ruchu granicznego, zamykamy granice, prawda, gdyby było jakieś niebezpieczeństwo. Na dzień dzisiejszy takiego niebezpieczeństwa nie ma. Jesteśmy w kontakcie, mówię, nie tylko z naszymi służbami granicznymi, ale również ze służbami sanitarnymi na Ukrainie.

    H.S.: Ale lepiej na Ukrainę teraz nie jechać?

    E.K.: Znaczy powiem tak – jeśli ktoś nie musi, w sytuacji, w której do końca nie jest pewne, dopóki jeszcze nie ma wyników tych próbek, które trafiły do Londynu, ja bym proponowała, żeby ograniczyć się na razie do przebywania na terenie naszego kraju.

    W.M.: Czy potwierdza pani, że w województwach przygranicznych, polskich województwach, nie odnotowano jakiegoś nietypowego wzrostu zachorowań na grypę?

    E.K.: Nie, nie, nie, nie. W tej chwili panujemy nad sytuacją, zbieramy wszystkie dane, które i od lekarzy rodzinnych, i od lekarzy, którzy przyjmują naszych pacjentów, i powiem państwu szczerze, że nawet nie ma jakiegoś szczególnego wzrostu proporcjonalnie do ubiegłego roku z tego samego okresu wzrostu zachorowań na normalną, sezonową grypę. Tak że jesteśmy krajem, który w Europie chyba dość skutecznie potrafił dotrzeć do obywateli, tłumacząc, jak należy się uchronić przed tą infekcją.

    H.S.: Ale przed nami 1 listopada, czyli wzmożony ruch również i na granicach.

    E.K.: Tak, tak, o tym właśnie mówię.

    H.S.: I to jest bardzo niedobra sytuacja w tej chwili.

    E.K.: Znaczy ja daleka jestem od tego, żeby kogokolwiek straszyć. Jeśli będziemy się zachowywać racjonalnie, to pamiętajmy – wirusa gołym okiem nie zobaczymy, więc czy my będziemy w Polsce, czy będziemy za granicą, jeśli on ma dotrzeć, a my będziemy na to źle przygotowani, czyli nie będziemy się chronić przed taką infekcją, kontaktując się z osobami chorymi, kichającymi, z katarem, nie zasłaniając ust wtedy, kiedy my kaszlemy, nie myjąc rąk często, to wszystko to są rzeczy, które spowodują, że bez względu na to, gdzie będziemy, jesteśmy narażeni na tego rodzaju infekcje i zakażenie taką infekcją. A więc zróbmy wszystko, zastosujmy się do tych zaleceń, które mam nadzieję utrwaliły się już w pamięci wszystkich naszych Polaków, jak zachowywać się w okresie takiej wzmożonej zachorowalności na infekcje również sezonowe, nie tylko grypę AH1N1.

    W.M.: Pani minister, dlaczego niektórym oddziałom szpitalnym grozi zamknięcie w 2010 roku?

    E.K.: A to proszę pytać dyrektorów. Dyrektor podpisywał umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia...

    W.M.: Ale Ministerstwo zaostrza kryteria.

    E.K.: Totalna bzdura. Za chwilę to wytłumaczę. Dyrektor szpitala, jak pan wie, podpisywał umowę, umowę na rok na świadczenia medyczne. Rok w odczuciu co poniektórych dyrektorów jest 10 miesięcy, a nie 12. Nie rozumiem tego. Dyrektor dostał pieniądze na rok. Jak pan dostaje pensję, to ma panu starczyć przez 30 dni, żeby pan wyżył, zapłacił za mieszkanie i miał za co kupić sobie chleb i masło. Więc w związku z tym dyrektor szpitala, który zakontraktował i dostał pieniądze na rok, powinien tak rozłożyć swoje planowane zabiegi, żeby dzisiaj nie mówił i stawiał pod ścianą płatnika i nie mówił: my nie mamy pieniędzy, więc nie będziemy przyjmować pacjentów. Dostał pieniądze na przyjmowanie pacjentów przez 12 miesięcy.

    W.M.: Ale nie zaostrzyło Ministerstwo tych kryteriów kadrowych, lokalowych, sprzętowych?

    E.K.: Ale proszę pamiętać, że w tej chwili rozporządzenia koszykowe są tylko i wyłącznie odzwierciedleniem tego, co było, więc jak było, to znaczy jeśli pan mówi o zaostrzeniach, to one były równie dobrze zaostrzone w ubiegłym roku.

    H.S.: Ale faktem jest, że w przyszłym roku będzie mniej pieniędzy w Narodowym Funduszu Zdrowia, 1,5 miliarda, są takie informacje. I jak...

    E.K.: No tak, ale jak państwo wiecie, w tej niełatwej sytuacji, bo kryzys nie ominął ochrony zdrowia, kryzys, który jest, no, światową w tej chwili zarazą, tak bym to powiedziała, spowodował, że pieniędzy również w Polsce u płatnika z powodu zwiększonego bezrobocia, ściągalności składki jest zdecydowanie mniej. Według prognozy, którą dzisiaj Narodowy Fundusz Zdrowia nam przedstawiał, ale jemu przedstawiało Ministerstwo Finansów, rzeczywiście może się okazać, że tych pieniędzy będzie mniej w Narodowym Funduszu Zdrowia w roku 2010.

    H.S.: I co to będzie oznaczało?

    E.K.: Ale pamiętajmy też, że właśnie koniec października to jest dla mnie bardzo ważny moment, bo na koniec października ustalana jest cena za kwintal żyta, a jak będzie ta cena wyższa niż była w ubiegłym roku, to składki z KRUS–u będą większe. Czyli może się okazać, że ten deficyt w roku 2010 wcale nie będzie wynosił ten miliard czterysta, tak jak szacuje to prezes Narodowego Funduszu, tylko zdecydowanie mniej. A więc poczekajmy na te ostateczne decyzje lub też prognozy, wtedy kiedy my będziemy podpisywać plan finansowy.

    H.S.: Czyli cena...

    E.K.: A plan finansowy będziemy podpisywać do końca tego roku.

    H.S.: Cena żyta ma później wpływ na nasze leczenie w efekcie?

    E.K.: Składkę KRUS–owską. No tak, tak jest, no. I to nie my wymyśliliśmy, od zawsze tak było. I skoro tak jest, no to jesteśmy trochę zdani również na ten rynek chociażby w ilości tych pieniędzy. Wracając do tych wymogów, panie redaktorze, chciałam powiedzieć jedną rzecz...

    W.M.: No właśnie, bo chciałem zacytować panią Annę Knysok, wiceminister zdrowia w rządzie Jerzego Buzka: „Ministerstwo nie powinno zaostrzać standardów udzielania świadczeń, gdy NFZ ma mniej pieniędzy na leczenie”.

    E.K.: Oczywiście, i słusznie, więc dlatego jak gdyby kontynuując, chcę panu powiedzieć, że od kilku dni trwają bardzo intensywne prace, które są pracami takimi bardzo zbiorczymi, bo pracuje i Departament Prawny Narodowego Funduszu, i nasz Departament Prawny, po to, żeby złagodzić te warunki kontraktowania, a nie je wyostrzać. Oczywiście będzie to musiało być...

    W.M.: A podobno Narodowy Fundusz Zdrowia już zaczął wypowiadać umowy takim placówkom.

    E.K.: Nie, proszę nie opierać się na tego rodzaju opiniach, dlatego że Narodowy Fundusz Zdrowia jeszcze nie zaczął kontraktowania, no to co mógł wypowiedzieć? Ci, którzy mieli umowy, mają je do końca roku, a więc nie mogli mieć wypowiedziane. Mogą mieć wypowiedziane tylko wtedy, kiedy nie podejmie się z nimi rozmów. Zawsze jest taka furtka i tą furtką jest warunkowe podpisanie umowy, wtedy kiedy dyrektor oddziału mówi: proszę pana, pan nie spełnia warunków takich czy innych, ale daję panu rok czasu, czyli do tego, żeby pan się dostosował. Nie wyobrażam sobie takiej historii i gwarantuję państwu, że te wszystkie warunki kontraktowania szczegółowe, które byłyby przeszkodą do tego, żeby podpisać umowy, będą bardzo złagodzone przez Ministerstwo Zdrowia po to, żebyśmy mieli pewność, że niewielka ilość pieniędzy albo też niedostateczna, gdyby okazało się, że jest niedobór, musi być jak najbardziej racjonalnie wydana. Czyli ludzie muszą mieć dostęp do swoich lekarzy, tym bardziej że szpitale to tylko (...) na szczęście naszego systemu opieki zdrowotnej.

    W.M.: Są jeszcze przychodnie.

    E.K.: Więc ja państwo wiecie, my pracujemy w tych trudnych czasach nad ramami tego systemu, który być może będzie procentował za kilka lat, ale tę trudną pracę też musimy podjąć.

    W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę. Ewa Kopacz powiedziała: oddziałom szpitalnym nie grozi zamknięcie. Dziękujemy, pani minister.

    E.K.: Bardzo proszę.

    (J.M.)