Jak przyznaje rozmówca Katarzyny Pruchnickiej serowarzy garażowi są nieuleczalnie bezkompromisowi i ogromnie zdeterminowani w poszukiwaniu wiedzy. Nie zawsze jednak tak było. – Jeszcze trzy lata temu strasznie biadoliłem na produkcję serów zgrzytających w zębach, do których dawano tyle ziół, ile koniowi siana. To był rezultat doskonałego zabiegu marketingowego, sery się sprzedawały doskonale, w dobrej cenie – wspomina.
Sery podpuszczkowe. Na początku był kozi bukłak?