"ŁUKASZENKA CEMENTUJE NA BIAŁORUSI IDEOLOGIĘ BOLSZEWIZMU"
W tej trudnej sytuacji Białoruś szczególnie potrzebuje solidarności – powiedział portalowi PolskieRadio.pl opozycjonista Ruchu Solidarności ”Razem” Wiaczesław Siwczyk.
Oficjalnie organizatorzy ćwiczeń podają, że w manewrach weźmie udział kilkanaście tysięcy wojskowych, ale nieoficjalne doniesienia wskazują na 100 tysięcy żołnierzy. - Przebieg manewrów jest nieprzewidywalny – plan działania zna jednakże jedna osoba, Władimir Putin – mówił działacz. Jak ostrzegł, sytuacja może rozwinąć się bardzo źle dla Białorusi. Na Ukrainie, jak mówił, również nikt nie spodziewał się wojny w Donbasie i aneksji Krymu. Zaznaczył, że w sytuacji niepewności na Białorusi jest wiele plotek, niektóre odzwierciedlają zagrożenie i strach przed aneksją.
Proeuropejski aktywista ma nadzieję, że państwa demokratyczne po tym wstrząsie, jakim są tegoroczne manewry Zapad, poświęcą Białorusinom uwagę i udzielą wsparcia. Zaapelował, by opracowano strategię Europy dla Białorusi, bo tej przez ponad 20 lat Zachód nie był zdolny opracować.
Zaapelował, by nie zabierać i istniejącego wsparcia, zamknięcie Biełsatu byłoby wedle niego jak "cios w plecy".
***
Wiaczesław Siwczyk
Zachęcam do lektury wywiadu:
***
Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl: Na Białoruś przyjechały rosyjskie wojska, wkrótce główna faza manewrów Zapad. Wszyscy obawiamy się, co może wyniknąć z tych ćwiczeń i większość przyglądających się im ekspertów zaleca uważne przyglądanie temu, co dzieje się na terenie Białorusi. Z drugiej strony inni zauważają, że mieliśmy już ćwiczenia na tym obszarze i nie ma co eskalować emocji. Jakie są pana refleksje na ten temat?
Prodemokratyczny działacz Wiaczesław Siwczyk, Ruch Solidarności „Razem”: 14 września zacznie się główny etap ćwiczeń Zapad 2017. Uważam, że są bardzo niebezpieczne dla Białorusi i dla naszych sąsiadów, w szczególności Ukrainy, ale również innych państw, które wchodzą do bloku NATO, ale mają wspólną granicę z nami, czyli dla Polski, Litwy, Łotwy.
Uczucie, które dziś czuję przede wszystkim – to trwoga. Bo nie ma wystarczającej i wiarygodnej informacji o tym, co będzie się działo podczas ćwiczeń i po nich. Informacje, które podaje się zaś o możliwej liczebności ćwiczeń, budzić mogą tylko strach. Wydaje się bowiem, że liczba podawana oficjalnie wydaje się mocno zaniżona.
Sam scenariusz manewrów, de facto podział Białorusi na dwie strefy, to znaczy tzw. północno-zachodnią Białoruś, która będzie po stronie sąsiadów i resztę, jest bardzo niebezpieczny.
Dlatego jestem bardzo wdzięczny każdemu uczestnikowi akcji protestu przeciw manewrom Zapad 8 września, w Dniu Białoruskiej Wojskowej Chwały, wszystkim, którzy nie bali się przyjść do centrum Mińska i prowadzić tam akcję przeciw możliwej aneksji.
Bardzo wysoko cenię to, że mieli odwagę przyjść na tę akcję. Naturalnie ludzie, którzy mieszkają na Zachodzie, nie do końca rozumieją ten mechanizm represji, który przyswoiła sobie łukaszenkowska dyktatura. Akcja jak zawsze miała pokojowy charakter. Jednak nawet w tych warunkach doszło do zatrzymania aktywistki Niny Bagińskiej, członkini Ruchu Solidarności "Razem" (starszej już pani, red.). Odebrano jej wielką flagę w barwach narodowych i złamano jej palec.
Sytuacja w związku z manewrami Zapad 2017 bez wątpienia jest bardzo niepokojąca. Sam fakt prowadzenia ćwiczeń może doprowadzić do nowej fali represji. W tej sytuacji Białorusinom, którzy zmagają się z dyktaturą Łukaszenki i protestują przeciw Putinowi bardzo potrzebna jest solidarność.
Chcę też zauważyć, że z naszego punktu widzenia, epizod, który miał miejsce ostatnio na ukraińskiej granicy, którego uczestnikami są ”dwaj koledzy” Aleksandra Łukaszenki, prezydent Petro Poroszenko i były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, może mieć także bardzo zły wpływ na wszystkie kraje regionu. Dziś, gdy rosyjskie wojska znajdują się na terytorium Białorusi, wolelibyśmy, aby tego rodzaju akcji w sąsiadujących z nami krajach nie było.
Opozycja demokratyczna, która wie, co mogą oznaczać te ćwiczenia, bardzo się niepokoi. Czy zwykli Białorusini mają świadomość zagrożenia – co czują? Na Białorusi nie ma żadnych oficjalnych wiarygodnych badań opinii publicznej, ale czy można powiedzieć coś na ten temat, jak białoruskie społeczeństwo podchodzi do tej sprawy?
Rzecz w tym, że białoruskie społeczeństwo znajduje się teraz w takim stanie, że większość osób nie wierzy, że coś może się dziać. Ale to niestety bardzo przypomina Ukrainę z 2014 roku – kiedy doszło do aneksji Krymu. Wtedy i tam brzmiały takie frazy, że czegoś takiego być może, a okazało się inaczej.
Sytuacja niestety budzi wielką trwogę. Zwróciłbym w tym kontekście uwagę na dziwne wystąpienie w monasterze prawosławnej cerkwi rosyjskiej na Białorusi (a innej cerkwi prawosławnej de facto u nas nie ma). Tam podpułkownik GRU, zwracając się do Białorusinów, powiedział, że będzie walka za świętą Ruś. Niestety w tej sytuacji ten epizod jest złowróżbny. (Od redakcji: jak podają media niezależne, podpułkownik rezerwy rosyjskiego GRU Anton Małyszyn, zwany „wojownikiem Chrystusowym Antonem w mińskim monasterze opowiadał zgromadzonym o „wojnie za świętą Ruś, bez podziału na Białą, Małą i Wielką” i o tym, że "obecni tam mężczyźni wezmą w niej udział”. Chwalił się przy tym udziałem w dwóch wojnach czeczeńskich i w Syrii, a także usiłował przekoanć zgromadzonych, że terroryzm wymyślić mieli Amerykanie, żeby zniszczyć Rosję i rozpętać trzecią wojnę światową).
A sytuacja Białorusi jest niezwykle trudna z tego względu, że ludzie nie mają wpływu na władzę. Ostatnie prawdziwe wybory były w 1996 roku.
Mogę powiedzieć z całą pewnością, że Białorusini absolutnie nie chcą wojny, nie chcą tu obcych wojsk. A na ile w mocy białoruskiego społeczeństwa jest nie dopuścić do złego scenariusza – to pokaże rozwój sytuacji w najbliższym czasie.
My, dzialacze, wszystko co można było zrobić, zrobiliśmy. Po akcjach, które odbywały się we wrześniu przeciwko możliwej rosyjskiej okupacji, po tym jak na głównym prospekcie Mińska grzmiały okrzyki "Rosyjscy żołnierze do domu” – dość blado wyglądałyby próby wmawiania komuś, jakoby Białorusini bardzo chcieli, żeby tu były rosyjskie wojska.
Protest przeciwko manewrom Zapad 8 września w Mińsku. Fot. PAP/Viktor Drachev/TASS
Jak w tej trudnej sytuacji można pomóc Białorusi? Jakiej pomocy oczekiwałyby niezależne środowiska na Białorusi od demokratycznych państw, których mieszkańcy mieli jednak więcej szczęścia w historii?
Konieczna jest solidarność. Niestety, do tej pory nie było strategicznego programu, który miałby na celu wsparcie białoruskiej demokracji.
Bardzo byśmy chcieli, żeby to wielkie zagrożenie związane z manewrami Zapad 2017 pozwoliło również skonsolidować siły w państwach sąsiadujących z Białorusią, aby w przyszłości ten program powstał, aby nasi sąsiedzi go wypracowali.
A teraz, w tym momencie, niechby choć zostały te ośrodki, które dawały nam wsparcie do tej pory. Przede wszystkim chodzi o kanał telewizyjny Biełsat, któremu znowu dziś zagraża zamknięcie, a to byłby bardzo mocny cios w plecy Białorusi.
Akcja 8 września (przeciw manewrom Zapad) jeszcze raz pokazała, jak ważną rolę pełni niezależna stacja telewizyjna Biełsat w rozwoju wydarzeń na Białorusi. Dlatego, oprócz potrzeby opracowania dla nas strategii, ważne, by przetrwały niezależne media Biełsat, Radio Racja i inn, by nie zniszczono tego, co pracuje i pracowało na rzecz przyszłości Białorusi.
Czy myśli pan, że mogą ziścić się scenariusze na przykład o pozostawieniu wojsk na Białorusi? Jakie są obawy związane z manewrami Zapad? Co konkretnie może zrobić Rosja podczas tego rodzaju ćwiczeń?
Co rosyjskie wojska będą robić w czasie manewrów czy po nich, to wie tylko Władimir Putin.
Jest kilka wariantów rozwoju sytuacji. Wśród nich omawia się ten, że rosyjskie wojska mogą zostać na terytorium Białorusi, albo mogą zostawić na naszym terytorium swój sprzęt.
Niestety, dziś w ogóle nie można z całą pewnością stwierdzić, co będzie się u nas działo w ciągu najbliższych tygodni.
Uładzimir Niaklajeu, poeta białoruski, będąc w Polsce na forum ekonomicznym w Krynicy rozmawiał z byłym doradcą Putina, obecnie jego przeciwnikiem, Andriejem Iłłarionowem i reżyserem rosyjskim (Walerym Pendrakowskim, red.). Ten przekazał treść rozmowy z blisko współpracującym z Władimirem Putinem reżyserem Nikitą Michałkowem. Michałkow miał spytać Putina, czy planuje aneksję Białorusi, na co otrzymać miał odmowną odpowiedź. To plotki, ale przy tym kompletnym braku informacji o manewrach, nawet takie niesprawdzone informacje odgrywają pewną rolę. Teraz ważne jest każde słowo. Sytuacja Białorusi jest bardzo niepokojąca.
Sytuacja wygląda rzeczywiście niepokojąco. A jak kształtuje się teraz sytuacja ekonomiczna Białorusi? Władze zamierzają powrócić do sprawy dekretu numer 3, który wiosną wywołał masowe protesty i który potem zawieszono.
Praktycznie nie ma tu nic nowego. W dużych białoruskich zakładach kontynuowane są redukcje personelu. Władze chcą teraz powrócić do dekretu o tzw. darmozjadach i spróbują objąć jeszcze większą kontrolą białoruskie społeczeństwo.
W związku z tym, że sytuacja gospodarcza w Białorusi jest w dużym stopniu zależna od Rosji, nieuniknione jest społeczne oburzenie. Białorusini przejadają te zapasy, które mieli wcześniej.
Dlatego Białoruski Komitet Narodowy na jesień przewiduje akcję pod hasłami natury socjalnej. Zobaczymy, na ile będzie liczna. Bo represje zastraszyły już tak mocno obywateli naszego kraju, że strach nie pozwala im bronić nawet gwarantowanych im przez państwo praw, bronić swoich interesów, a nawet własnych pieniędzy.
Dotyczy to również indywidualnych przedsiębiorców, którzy nie byli w stanie obronić swoich interesów w ciągu ostatnich lat.
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl