Zbiory Feliksa "Mangghi" Jasieńskiego. "To największa kolekcja sztuki w Polsce"

Ostatnia aktualizacja: 13.12.2024 12:08
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie świętuje trzydziestolecie. Jednostka powstała dzięki Krystynie Zachwatowicz-Wajdzie i Andrzejowi Wajdzie, którzy m.in. chcieli stworzyć miejsce dla części niezwykłej kolekcji Feliksa "Mangghi" Jasieńskiego. - Jest to największa i najważniejsza kolekcja sztuki w Polsce. Nie tylko sztuki japońskiej, ale w ogóle sztuki - powiedziała w Dwójce prof. Anna Król.
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej MangghaFoto: Polskie Radio

Ostatnie zakupy do swojej kolekcji robił jeszcze na tydzień przed śmiercią. Zbiory przekazał, nie bez problemów, Muzeum Narodowemu w Krakowie, a znajdowało się w nich łącznie blisko 20 tysięcy dzieł. Feliks Jasieński nazywany był "Japończykiem w Galicji" czy "Medyceuszem", ale do historii przeszedł jako "Manggha".

Posłuchaj
29:27 PR2 2024_12_12-22-30-52.mp3 Prof. Anna Król o kolekcji Feliksa Jasieńskiego (Rozmowy po zmroku/Dwójka)

Pseudonim Manggha

Prof. Anna Król zdradziła, że pseudonim Feliksa Jasieńskiego stał się zarazem określeniem jego zbiorów. - Kolekcja zawsze jest na etapie szkiców. Jest czymś, co zawsze jest niedokończone, zwija się i niekiedy nigdy nie będzie skończone. W ten sposób samo to słowo stało się głębokim, metaforycznym określeniem kolekcji Jasieńskiego - wyjaśniła.

Dzieła zebrane przez "Japończyka w Galicji", ale przede wszystkim ich liczba, może imponować. - Jest to największa i najważniejsza kolekcja sztuki w Polsce. Nie tylko sztuki japońskiej, ale w ogóle sztuki. Feliks "Manggha" Jasieński oferował swoje zbioru miastu Kraków, a te przekazało je Muzeum Narodowemu. W tej chwili możemy zapoznać się z tą kolekcją w różnych oddziałach Muzeum Narodowego - powiedziała.

Edukacja do sztuki

Prof. Anna Król wyjaśniła także, że kolekcja służyła Feliksowi Jasieńskiemu przede wszystkim do edukowania. - Ta kolekcja jest bardzo wszechstronna i znajdują się w niej różne przedmioty. My interesujemy się przede wszystkim sztuką Dalekiego Wschodu. Jasieński zgromadził kolekcję zgodnie z zasadami kolekcjonerstwa XIX-wiecznego - powiedziała.

- Był intelektualistą i osobą przygotowaną do kolekcjonowania. Dla mnie najważniejszym elementem jego działalności związanej z kolekcją jest działalność edukacyjna. Od początku postrzegał kolekcję jako narzędzie, którego używał, aby edukować społeczeństwo - podkreśliła.

Pierwsze spotkanie z kolekcją Jasieńskiego

Gość Dwójki zapytana o wrażenie, kiedy pierwszy raz spotkała się z kolekcją, przyznała że wywarła na niej ogromne wrażenie. Nagroda jaką otrzymał Andrzej Wajda pozwoliła też na spełnienie marzeń Feliksa Jasieńskiego. - Pamiętam zachwyt jaki wzbudzają wspaniałe grafiki i przedmioty. Są zbroje, meble czy małe przedmioty. Kiedy Andrzej dostał nagrodę Kyoto, czyli dosyć dużą sumę pieniędzy, wiadomo było od początku, że chcemy coś zrobić dla zbiorów japońskich - opowiedziała.

Czytaj także:

- Chodziło o możliwość ich pokazanie stale publiczności. To nie może być zamknięte. Jego testament polegał na tym, że marzył, aby ktoś mógł wejść do budynku i zobaczyć te wszystkie przedmioty - dodała prof. Anna Król.

***

Tytuł audycji: Rozmowy po zmroku

Prowadziła: Aleksandra Łapkiewicz

Gość: prof. Anna Król

Data emisji: 12.12.2024

Godz. emisji: 22.30 

dz/pg

Czytaj także

Wystawa "Niech żyje król!" na Wawelu. Królewskie pończochy i inne pamiątki po koronacjach Sasów

Ostatnia aktualizacja: 12.12.2024 13:09
- Inicjatorami projektu byli nasi koledzy z Drezna. Zwrócili się do nas z propozycją, można powiedzieć nie do odrzucenia, żeby w przestrzeni wawelskiej pokazać wszystkie zachowane pamiątki po koronacji Augusta II i Augusta III, które są przechowywane w ich muzeum - mówił w Dwójce Rafał Ochęduszko, współkurator wystawy "Niech żyje król! Koronacje Sasów na Wawelu".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Spektakl o kulturze kaszubskiej. "Wòla Bòskô" na deskach Teatru Wielkiego - Opery Narodowej

Ostatnia aktualizacja: 12.12.2024 18:50
- Kaszubi rozmawiali w domu w swoim języku, ale w kościele modlili się po polsku. W szkole z kolei rozmawiali po niemiecku. Na tym polega też roztrojenie i pewnie dramat Kaszubów - zdradził w Dwójce Jarosław Kilian - reżyser spektaklu "Wòla Bòskô". Widowisko realizowane jest po kaszubsku, a kulturę i obrządki wyjaśnią widzom specjalne pieśni. 
rozwiń zwiń