"Mali tułacze" - dzieci zesłańczej drogi i ich wygrane losy

Ostatnia aktualizacja: 12.09.2022 12:25
- Lata, które spędziły już po wyjściu z Rosji z armią gen. Andersa, określane są jako najszczęśliwsze lata życia, tym bardziej że wciąż były dziećmi i wciąż nie wróciły do Polski, która była komunistyczna i nie była tak sympatyczna jak Afryka czy Indie w tamtym czasie - mówił w "Poranku Dwójki" Wojciech Lada autor książki "Mali tułacze", która jest w tym tygodniu lekturą w Dwójce.
W 1940 roku dla kilkudziesięciu tysięcy polskich dzieci rozpoczęła się podróż - która miała trwać osiem kolejnych lat - przez niemal wszystkie strefy klimatyczne Ziemi i wszystkie znane człowiekowi kultury
W 1940 roku dla kilkudziesięciu tysięcy polskich dzieci rozpoczęła się podróż - która miała trwać osiem kolejnych lat - przez niemal wszystkie strefy klimatyczne Ziemi i wszystkie znane człowiekowi kulturyFoto: fotomarisha/Shutterstock

W 1940 roku dla kilkudziesięciu tysięcy polskich dzieci rozpoczęła się podróż - która miała trwać osiem kolejnych lat - przez niemal wszystkie strefy klimatyczne Ziemi i wszystkie znane człowiekowi kultury.

Bez swojego miejsca

Ze zmrożonej Syberii trafiły na stepy Azji, gdzie rodziła się ludzka cywilizacja. Stamtąd trafiały do Persji, gdzie znajdowały scenerię znaną z baśni tysiąca i jednej nocy. A potem była Afryka, Indie, Nowa Zelandia, Meksyk, także Polska. - To jest samo w sobie fascynujące, jak dorastała, jak tworzyła się osobowość takiej postaci, która nie ma domu, nie ma swojego miejsca - mówił Wojciech Lada. 

Relacje zachowane

Dzięki zaangażowaniu Instytutu Pileckiego i Ośrodka KARTA, których pracownicy zarejestrowali rozmowy z mocno leciwymi bohaterami wojennych tułaczek, dziś można sięgnąć do relacji dzieci tamtych dni. 

Szlakiem armii Andersa - zobacz serwis specjalny 

- To był wspólny los i mianownikiem jest brak miejsca, brak zakorzenienia. One dopiero swoje miejsce musiały stworzyć - opowiadał historyk. - Bardzo często opiekunowie starali się, żeby tym miejscem była Polska, chociaż one tej Polski nie pamiętały.

Bez statystyk

Ile dzieci zostało dotkniętych tułaczym losem? - To nie do policzenia - ocenił Wojciech Lada. - Myślę, że skala wywózek Polaków w XX wieku – ograniczmy się, tylko w głąb Rosji – jest nie do policzenia. Wiemy, że z armią Andersa wyszło z Rosji ok. 120 tysięcy ludzi, natomiast to absolutnie nie jest pełna liczba. Szacuje się, że wywiezionych w roku 1940-41 zostało 350 tysięcy, ale to też nie jest pełna liczba. Nie wliczamy w to osób wcielonych do Armii Czerwonej, wywiezionych 2-3 lata wcześniej. Myślę, że możemy mówić o kilkudziesięciu tysiącach dzieci.

Droga w nieznane

- Ruszają z Polski na północny wschód, w okolice Archangielska, niektóre trochę dalej na wschód, na Syberię - opowiadał nasz gość. - Stamtąd przechodzą/przejeżdżają – różnie to bywało – praktycznie przez całą Azję do Morza Kaspijskiego z dużym przystankiem w Azji centralnej, gdzie pracują, zimują i umierają w jakichś kołchozach. Z Rosji są transportowane, głównie statkiem, do Iranu, niektóre pozostają. Tam drogi się rozjeżdżają - podkreślił Wojciech Lada. - Jedne dzieci jadą w stronę Indii, inne w stronę Afryki, inne pozostają w Iranie i tam spędzają kolejne lata, które określają jako swoje najszczęśliwsze lata życia.

W tym tygodniu (12-16.09) o godz. 11 słuchamy tej lektury na antenie Dwójki. Książkę "Mali tułacze" czyta Wojciech Żołądkowicz. POSŁUCHAJ>>>>


Posłuchaj
15:45 Poranek Dwójki 12 wrzesień 2022 09_30_57.mp3 Wojciech Lada o książce "Mali tułacze" (Poranek Dwójki)

 

***

Tytuł audycji: Poranek Dwójki

Prowadził: Paweł Siwek

Gość: Wojciech Lada (dziennikarz, historyk)

Data emisji: 11.09.2022

Godzina emisji: 9.30

uk

Czytaj także

​Dyrektor Biblioteki Narodowej o utraconych "relikwiach kultury"

Ostatnia aktualizacja: 07.09.2022 11:15
- Ta strata jest bez precedensu w historii świata, głównie dlatego, że świadomie podpalano skarbce, biblioteki i w różnych wymiarach jest to dla nas strata trudna do wyobrażenia - mówił w "Poranku Dwójki" Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jowita Budnik: "Orlęta. Grodno '39" to dramat widziany oczyma dzieci

Ostatnia aktualizacja: 08.09.2022 13:00
- Ten film jest tak skonstruowany, że patrzymy na dramat, który się rozgrywa, oczami kilkunastoletnich dzieci. Takie poprowadzenie tej historii daje nam możliwość przeżywania jej w bardzo intensywny sposób - mówiła w Dwójce Jowita Budnik, odtwórczyni roli Rotmanowej w nowym filmie Krzysztofa Łukaszewicza "Orlęta. Grodno '39".
rozwiń zwiń