– Mój udział w korespondencji z Miłoszem był nieznaczny, częściej pisał do niego Artur; na samym końcu książki znaleźć można ze trzy moje listy – wyznaje poetka. Zaprzecza jednak, jakoby kiedykolwiek czuła się z tego powodu odsuwana na boczny tor. – Czesław kierował przecież treść swoich listów do nas obydwojga, a Artur otrzymywał od niego odpowiedzi w sprawach, które wówczas były bardzo ważne – opowiada Julia Hartwig.
Poetka przyznaje, że choć Czesław Miłosz miał opinię osoby nieprzystępnej i że istotnie, miał mało przyjaciół to z jego listów promieniowało jednak ciepło. - On rzeczywiście nie odczuwał silnej potrzeby kontaktów z drugim człowiekiem – w przeciwieństwie do mojego męża. Artur lubił ludzi, interesował się nimi i… nienawidził samotności – wspomina gość "Rozmów po zmroku”.
W tomie poświęconym korespondencji Julii Hartwig i Artura Międzyrzeckiego z Anną i Jerzym Turowiczami znajduje się znacznie więcej listów samej poetki. Jej mąż pisał do nich rzadziej i krócej. – Co prawda, oboje byliśmy z nimi zaprzyjaźnieni, ale moja znajomość z Jerzym zaczęła się znacznie wcześniej – wyjaśnia Julia Hartwig i dodaje, że przyjaźń między nią, a Jerzym Turowiczem rozkwitała powoli. – Wśród opublikowanych listów są i takie, w których jeszcze nie zwracamy się do siebie nawzajem po imieniu – wyjawia.
– Zbigniewa Herberta znaliśmy jeszcze z jego lat młodzieńczych. Nieustannie krążył między Warszawą a Gdańskiem, bo tam mieszkała jego matka. Nigdy nie wiedzieliśmy, w jaki sposób można się z nim porozumieć – nie miał telefonu – mówi Julia Hartwig. Poetka zdradza też, że istnieją jeszcze listy, które oboje z mężem pisali, między innymi, do Jarosława Iwaszkiewicza. Jak wyjaśnia, obecnie są złożone w Muzeum Literatury.
Z Julią Hartwig rozmawiała Joanna Szwedowska. Zapraszamy do wysłuchania nagrania audycji.