Anna Świrszczyńska, wybitna autorka wierszy, dramatów i prozy, a także sanitariuszka w Powstaniu Warszawskim, urodziła się 7 lutego 1909 roku w Warszawie.
Papier, trumna, magnetofon. Pisarze o Powstaniu Warszawskim
Debiutowała w 1934 r. na łamach "Wiadomości Literackich". Pierwszy tom jej poezji i prozy ukazał się w 1936 r. Kolejną książkę wydała dopiero w 1958 r. Do tego czasu publikowała utwory w czasopismach, współpracowała z Polskim Radiem, które nadawało audycje i słuchowiska jej autorstwa, pisała też scenariusze filmów animowanych.
Od lat 60. do 80. ukazało się (oprócz wyborów) sześć tomów poezji Anny Świrszczyńskiej, w tym tak znaczące książki jak "Jestem baba" (1972) czy "Budowałam barykadę" (1974). Niemal przez całe życie pisała utwory dla dzieci i młodzieży, m.in. powieść "Arkona, gród Świętowita". Zmarła 30 września 1984 roku w Krakowie.
Obywatelka poetka
Jako prelegentka słynnego Kongresu Kultury Polskiej w grudniu 1981 roku Anna Świrszczyńska podkreślała rolę literatury i jej twórców w życiu społecznym, powinność, której jej zdaniem "socjalistyczni pisarze" wcale nie zamierzają pełnić, publikując dzieła dla garstki znawców i osób z własnego środowiska. Oskarżała literatów o oderwanie od rzeczywistości, która jest codziennością pracującej masy ludzkiej.
– Polscy pisarze nie znają swego własnego kraju, mają nader mgliste pojęcie o bytowaniu jego mieszkańców, o warunkach życia i pracy milionów prostych ludzi. Zapomnieli zupełnie o tym, że autor ma jakieś obowiązki wobec czytelnika. Rzadko przychodzi im do głowy myśl, że dano im głos po to, aby mówili w imieniu milionów, które milczą, żeby pomagali ludziom żyć, żeby pomagali im umierać. Zdają się nie wiedzieć, że można pisać z miłości do człowieka, że to może być główny powód obrania tego zawodu – mówiła.
06:21 kongres kultury polskiej swirszczynska 11.12.1981.mp3 "Czy polska literatura współczesna wypełnia swoje obowiązki wobec narodu?". Wystąpienie Anny Świrszczyńskiej na Kongresie Kultury Polskiej (11.12.1981)
Sama kilka lat wcześniej w wywiadzie udzielonym Polskiemu Radiu zdradziła, jaki jest jej ideał pisarskiej pracy. – Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła napisać taki wiersz, który mógłby wziąć ze sobą człowiek idący do szpitala na niebezpieczną operację albo który ktoś czytałby w przeddzień swojego ślubu – mówiła w rozmowie z Anną Balicką w 1977 roku.
"Baba" oskarża
Wrażliwość na istnienie innego człowieka ściśle wiąże się u Świrszczyńskiej z doświadczeniem kobiecości, którego perspektywę kształtuje tradycyjny i niesprawiedliwy podział ról męskich i kobiecych w społeczeństwie. Problem ten poruszyła przede wszystkim w tomie "Jestem baba". W książce w bezkompromisowy sposób ukazuje te elementy kobiecości, które nie mieszczą się w dominujących narracjach społecznych i kulturowych.
– Ja jestem baba – przyznała ze śmiechem w audycji Anny Balickiej. – Przeszłam przez swoje babskie życie, byłam na górze i na dole, przeszłam przez macierzyństwo, przez wszystkie radości i cierpienia z tym związane. Ale chciałam w tym tomiku powiedzieć nie tylko o kobiecie w ogóle, przede wszystkim o kobiecie, która jest najbardziej obciążona wszystkimi przeciwnościami losu, o prostej kobiecie ze wsi, z miasta, która haruje i której się nie docenia – mówiła.
09:54 swirszczynska i jej ojciec 9.08.1977.mp3 Anna Świrszczyńska opowiada o swojej poezji i nie tylko. W audycji Anny Balickiej wykorzystano archiwalne nagrania głosu ojca poetki, malarza Jana Świerczyńskiego (PR, 9.08.1977)
Od razu dodała jednak, że jest optymistką. – Wydaje mi się, że ten nasz babski los może się zmienić. Że powinien się zmienić i że się zmieni. Dlatego staram się przedstawić kobietę - i to jest novum - nie jako niewolnicę mężczyzny, lecz jako równą partnerkę, a czasami nawet jako istotę, która patrzy na tego mężczyznę z góry – powiedziała.
Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny
Obok prostych ludzi, którym brak zasobów duchowych do znoszenia trudów życia, obok kobiet, których głosu nie chce słuchać męski świat, w twórczości Świrszczyńskiej występuje jeszcze jedna grupa wykluczonych. To cywilne ofiary Powstania Warszawskiego. Kilka lat po słynnym "Pamiętnik z powstania warszawskiego" Mirona Białoszewskiego (1970) pisarka opublikowała "Budowałam barykadę". Te dwie książki często zestawia się ze sobą. Obie opowiadają o niebohaterskiej stronie Powstania Warszawskiego. O codzienności w zagrożeniu, nagromadzeniu śmierci, przypadkowym przetrwaniu.
Anna Świrszczyńska nie cofa się przed radykalną oceną zrywu. Z pozycji byłej żołnierki, zawiedzionej dowództwem Powstania, krytykuje w swoich wierszach decyzje i bezrefleksyjną postawę generałów posyłających ludzi na bezsensowną śmierć. Oskarża dowódców o fałszywą ocenę sytuacji. Jej zdaniem Powstanie Warszawski w ogóle nie powinno wybuchnąć:
"Ci co wydali pierwszy rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma
przez miasto
którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci
nasze trupy".
11:11 budowałam barykadę swirszczynska 1.08.1980.mp3 "Często miało się wrażenie, że najtańszą rzeczą jest życie ludzkie". Anna Świrszczyńska opowiada o tragedii mieszkańców stolicy w czasie Powstania Warszawskiego (PR, 1.08.1980)
Miłosz, Sandauer, Herbert, czyli Klub Miłośników Świrszczyńskiej
12 lat po śmierci Anny Świrszczyńskiej inny sławny pisarz, jej rówieśnik, postawił literacki pomnik jej twórczości. Był nim wielbiciel poezji Świrszczyńskiej - Czesław Miłosz, który napisał książkę "Jakiegoż to gościa mieliśmy". Padają w niej m.in. takie słowa: "im więcej czytam Świrszczyńską, tym głębiej pogrążam się w trudne do nazwania odczucie jej rzeczywistego istnienia. Ta moja koleżanka pokoleniowa była urzekającą istotą, elfem może albo Rozalindą i Mirandą z Szekspira".
– Była osobowością niebywale cenioną przez bardzo różnych twórców – mówił w Polskim Radiu w 2014 roku poeta i krytyk Piotr Matywiecki. – Pierwszym spośród znakomitych polskich krytyków, który jej twórczość naprawdę docenił, był Artur Sandauer, czyli ktoś o zupełnie innej artystycznej proweniencji niż Czesław Miłosz. A gdy przeczyta się dramat Świrszczyńskiej "Orfeusz", widać, jak wiele zawdzięcza mu w swoich z kolei dramatach poetyckich Zbigniew Herbert. Zresztą w jednym ze swoich tekstów Herbert zwierza się z ogromnego podziwu dla poezji Anny Świrszczyńskiej – zauważył gość audycji.
18:41 Dwojka Portrety 07.02.2014.mp3 Piotr Matywiecki opowiada o poezji Anny Świrszczyńskiej. Audycja Joanny Szwedowskiej z cyklu "Portrety" (PR, 07.02.2014)
Zdaniem Piotra Matywieckiego fascynowano się Świrszczyńską nie tylko ze względu na samą twórczość, lecz także z uwagi na "bardzo specjalną osobowość", która ujawnia się w tych wierszach. – Najważniejsze w niej jest coś, w co polska poezja zwykle jest dość skąpa, czyli nieskrępowana, entuzjastyczna ekspresja własnego "ja" – ocenił. Odniósł się też do ascetycznej formy wierszy z dojrzałego okresu twórczości poetki:
– "Zwyczajne" ascezy poetyckie, pisane przez tak różnorodnych autorów jak Anna Kamieńska i Ryszard Krynicki, zbliżają poezję ku biegunowi milczenia. Natomiast gdy ma się do czynienia z ascezą Anny Świrszczyńskiej, wyraźnie widać, że zarówno w wierszach, w których pisze o kobietach, o ich przeżyciach erotycznych i egzystencjalnych, jak i wtedy, kiedy pisze o Powstaniu Warszawskim, to ta asceza służy podkreśleniu krzyku. Po to czyni wiersz oszczędnym, żeby tym głośniej zabrzmiał podskórny krzyk.
mc