Według raportu opublikowanego przez Stowarzyszenia "Otwarte Klatki", w Polsce na futra zabija się ponad 5 milionów zwierząt, w tym norki, lisy i szynszyle. Hodowcy przetrzymują je na fermach, których z roku na rok jest w naszym kraju coraz więcej.
Z okazji Dnia bez Futra w wielu polskich miastach organizowane są różnego typu akcje i demonstracje. Tegoroczny Ogólnopolski marsz antyfutrzarski odbył się 24 listopada w Warszawie.
Natalia Kołodziejska ze stowarzyszenia "Otwarte Klatki", tłumaczyła, że aktywiści protestują przeciwko hodowli zwierząt na futra i domagają się zakazu tego procederu przede wszystkim ze względów etycznych oraz ekologicznych.
- Zwierzęta w hodowlach futrzarskich żyją w bardzo złych warunkach, na niezwykle małej przestrzeni. Norki mają klatki o powierzchni 30 na 60 centymetrów. W naturze są to zwierzęta żyjące na kilkunastu, kilkudziesięciu hektarach. Na fermach czasem 200 tys. norek jest stłoczone w jednym miejscu. Stąd są przypadki agresji i kanibalizmu - zaznaczyła Kołodziejska.
- Na fermach nadal oprócz kryterium futra decyduje kryterium charakteru. Bardzo często, np. w przypadku lisów, hoduje się te zwierzęta, które najbardziej ufają człowiekowi. Wtedy są łatwiejsze w obsłudze - tłumaczyła jedna z aktywistek obecna na proteście w Warszawie.
Problemem hodowli na futra zainteresowali się także politycy. W Sejmie powstaje projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który zawiera zapis o zakazie hodowli zwierząt na futra.
Relacja Eweliny Grygiel.
mr