Jacek Hugo-Bader w zimie 2007 roku samotnie przejechał gazikiem z Moskwy do Władywostoku. Potem dotarł na Kołymę, na najdalszą północ, tam, gdzie niegdyś rozciągał się archipelag GUŁAG. - Nie pojechałem, by się grzebać w historii, ale po to, by zobaczyć, jak ludzie żyją tam, gdzie kiedyś było najstraszniej - mówi w magazynie "Moje książki". Okazało się, że od historii uciec się nie da. Jednak w "Dziennikach kołymskich" jest ona tylko punktem wyjścia do opowieści o ludziach.
Czytamy o córce Jeżowa, "Krwawego Karła", dziś dorosłej kobiecie, a niegdyś dziewczynce tułającej się po domach dziecka i bitej przez wszystkich: nauczycieli, obcych dorosłych, dzieci za grzechy ojca. Odwiedzamy tych, którzy grzebią w wiecznej zmarzlinie. - Próbowałem sadła zdechłego przed 10 tys. lat bizona, u jednego z poszukiwaczy złota - opowiada reportażysta.
Wraz z autorem rozmawiamy z Madame Marian, która z matką wyjechała do Francji, gdy ojca zesłano do łagru. Po wychowaniu dzieci i śmierci męża wróciła na Kołymę, bo, jak mówi, to dobre miejsce, bo opiekują się nim duchy ludzi, którzy zostali na tej "przeklętej ziemi".
W audycji także książkowe propozycje Tadeusza Lewandowskiego.
Rozmawiała Magda Mikołajczuk.
(lu)