Ściąga? Plagiat? "To normalka dla studentów"

Zdaniem prof. Ireneusza Białeckiego ISNS UW, studia to "strategia". – Studentowi opłaca się ściągać, zamiast się męczyć – mówi gość Czwórki. – Bo wielu przychodzi na uczelnię po papier, a nie po wiedzę. Dlatego chcą niestety jak najmniejszym nakładem pracy uzyskać zaliczenie.

Foto: Glow Images/East News

Ściąganie, plagiaty to "normalność" polskich szkół i uczelni wyższych? "Prosta sprawa. System to umożliwia, więc ludzie korzystają" – skomentował jeden z słuchaczy Czwórki.

– Kilka lat temu niemal 80 proc. studentów przyznawało się w jednych z badań, że akceptują ściąganie i korzystanie z cudzych prac, 65 proc., przyznawało się, że to robi, a tylko 15 proc. uważało to za naganne – wylicza Maciej Tomecki, przewodniczący Komisji Prawnej Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego, w Czwórce.

Ściąganie i plagiaty to, zdaniem prof. Ireneusza Białeckiego z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji, problem "pokaźny", który – niestety – wciąż rośnie. A wyniki badań świadczą o tym, że istnieje ciche przyzwolenie społeczne na plagiatowanie prac kolegów. – Prawo Uniwersytetu Warszawskiego mówi wyraźnie, że ściągać nie wolno, a prowadzący zajęcia są powiadamiani, że istnieje program "Plagiat", dzięki, któremu można sprawdzać prace studenckie – tłumaczy prof. Białecki. – Należy wówczas powiadomić dziekana, ale konsekwencje są bardzo dalekosiężne, z usunięciem z uczelni włącznie.

By dowiedzieć się więcej, posłuchaj nagrań z audycji "4 do 4" , załączonych do materiału.

(kd)