Skąd pochodziła wiara w czary i magię, moc tajemnych eliksirów oraz rzucanych uroków?
Czarownica, wspólniczka szatana, wiedźma, strzyga – jej obraz zakorzeniony w ludzkiej świadomości towarzyszy człowiekowi od wieków. Choć obecnie jest to jedynie czarny charakter, postać w cywilizacji zachodniej kojarzona głównie z literaturą fantasy, filmami Walta Disney'a i baśniami braci Grimm, kiedyś wydawała się być jak najbardziej realna, wywoływała strach i przerażenie, a przekonanie o faktycznej sile czynionych zabiegów magicznych traktowano nad wyraz poważnie. Skąd więc pochodziła wiara w czary i magię, moc tajemnych eliksirów oraz rzucanych uroków?
Zoroaster i Lamia
Czarownictwo i paranie się magią znane było już w starożytności. Ludzie od zarania dziejów pragnęli odmienić swój zły los, poznać przyszłość, wyleczyć siebie lub bliskich z choroby, zdobyć wyśnioną miłość. Pomóc im w tym miały różne praktyki, które dzięki wezwaniu odpowiednich duchów, tajemnych mocy i demonów, miały zaprowadzić do upragnionego celu. Jednak nie każdy dysponował wiedzą, która mu na to pozwalała. Wybrańcy, zwani czarownikami, magami (z gr. magoi) oraz kapłanami, znani byli od Egiptu przez Mezopotamię aż po Grecję i Rzym. W ówczesnym świecie czymś zupełnie naturalnym i powszechnym miało być korzystanie z ich usług, gdyż tylko taka pomoc gwarantowała w życiu szczęście i powodzenie.
Według pism starożytnych pisarzy, pierwszym magiem miał być pochodzący z Persji Zoroaster, żyjący w V w. p.n.e., twórca religii czcicieli ognia. Na Półwysep Bałkański wiara w czarnoksięstwo dotarła za sprawą Ostanesa, który towarzyszył królowi Kserksesowi podczas jego wojennej wyprawy na Grecję w roku 480 p.n.e., a stamtąd rozpowszechniła się na sąsiednie kraje. Ze Wschodu pochodzić miała również wiara w Lamię (wg tekstu Wulgaty Lilith) - pierwowzór późniejszej średniowiecznej i renesansowej czarownicy. Lamia, według klasycznej mitologii, była urzekająco piękną królową Libii, która swymi wdziękami uwiodła Zeusa, a także urodziła mu kilkoro dzieci. Czyn ten jednak tak rozzłościł boską małżonkę, Herę, że zamieniła ona Lamię w potwora i zamordowała jej potomstwo. Oszalała z rozpaczy Lamia miała odtąd zabijać dzieci innych, a nocą w towarzystwie lwów i sów, przybierając swoją dawną postać, uwodzić śpiących mężczyzn i wysysać z nich krew.
W starożytnej Grecji wyróżniano różne rodzaje czarnoksięstwa: teurgię – wysoką, dobroczynną magię, megeię – niższą jej formę, pochodzącą od złych duchów, i goitię – używającą zaklęć, magicznych formułek i eliksirów – czarów najniższej kategorii. Powszechnie znani i traktowani jako odrębne grupy byli także Chaldejczycy – astrologowie stawiający horoskopy i wieszczki z wyroczni. Jednak obok magii, która powinna przynosić ludziom wymierne korzyści istniały czary, które szkodziły. Takiego czarnoksięstwa się bano i przeciw takim praktykom powstawało najwcześniejsze ustawodawstwo. Zarówno Kodeks Hammurabiego, jak i rzymskie Prawo XII Tablic za magię niszczycielską karało śmiercią. Cesarze Imperium Rzymskiego z I w. n.e., tacy jak Tyberiusz czy Klaudiusz, uznawali magię za zbrodnię przeciwko majestatowi. Również Septymiusz Sewer wszczął wyjątkowo silne prześladowania czarnoksiężników i osób korzystających z ich pomocy. Nową erę walki z czarami rozpoczął chrześcijański cesarz Konstantyn Wielki, który w latach 319-321 wydał szereg rozporządzeń przeciw wróżbiarstwu i zabiegom magicznym. O złej magii mówiły również prawa Konstancjusza II, a także kodeksy Teodozjusza (438 r.) oraz Justyniana (529 r.).
Czary i herezje
Na ukształtowanie się stosunku do czarów i powiązania ich z kobietami, które okrzyknięto mianem czarownic, miało jednak ogromny wpływ chrześcijaństwo oraz średniowieczna teologia. Chrześcijanom dość łatwo było uwierzyć w rzeczy nadprzyrodzone - czczono święte relikwie, wierzono, że święci maja moc czynienia cudów, a na ziemi pojawiają się znaki dane od Boga. Magia miała jednak pochodzić z podszeptów szatana. Choć do początków XIII wieku wiarę w czarnoksięstwo Kościół traktował raczej jak guślarstwo i przeżytek zabobonów pogańskich, które jedynie należało systematycznie wypleniać, to w późniejszym okresie czarownictwo poczęto uznawać za herezję. Zwalczać je natomiast miała powołana przez Grzegorza IX w 1231 roku Święta Inkwizycja.
Bernard Guidonis, dominikanin i inkwizytor hrabstwa Tuluzy, definiował czarownictwo jako “świadome odrzucanie dogmatów bądź zdecydowaną przynależność do sekty, której doktryna została potępiona przez Kościół jako przeciwna wierze”. Magię poczęto kojarzyć z zawarciem paktu z diabłem i podpisaniem cyrografu. W roku 1258 papież Aleksander IV w swej bulli zezwolił inkwizytorom na wszczęcie prześladowań adeptów sztuki czarnoksięstwa, o ile ich postępowanie stało w sprzeczności z artykułami wiary. W 1320 Jan XXII kazał heretyków sądzić jak tych, co składają ofiary diabłu, oddają mu hołd i zawierają pakt oraz wykonują praktyki magiczne i wróżby. Sygnał do otwartego prześladowania osób uprawiających czary dał jednak w 1451 papież Mikołaj V w liście do Hugenesa Lenoira, inkwizytora na Francję, przekazując sądom kościelnym prawo zajmowania się wszystkimi przypadkami praktyk magicznych, nawet jeśli “nie trąciły jawnie herezją”. Powszechnie stosy czarownic miały zapłonąć na dobre dopiero w XVI i XVII w., czyli już w dobie renesansu!
Podejrzane kobiety
Kim jednak były owe wiedźmy czy strzygi? Co im zarzucano? I skąd owe nagłe ukierunkowanie ataków i oskarżeń na kobiety? Teologia chrześcijańska wieków średnich od swych początków dość nisko oceniała rolę kobiet w społeczeństwie. Biblijna Ewa, która uległa diabelskim podszeptom szatana, dała początek poglądowi uznającemu kobiety jako istoty słabe, zdradliwe i niewierne. W latach 30. XV w niejaki John Nider twierdził, że wśród czarowników przeważają kobiety, gdyż obdarzone są długim językiem i z lubością opowiadają innym niewiastom o wszystkim, czego się dowiedziały. Również jeden z najbardziej znanych podręczników dla inkwizytorów i łowców czarownic “Malleus Maleficarum” z 1486 roku, autorstwa Henryka Institorisa i Jakuba Springera, mówił, że kobiety miały większe predyspozycje do bycia wiedźmami ze względu na swoją głupotę, słabość, przesądność i zmysłowość, a wiara w nie była istotnym elementem wiary katolickiej.
Scholastyka silnie podkreślała fakt, że czarownice są przeważnie rodzaju żeńskiego, oraz że spółkują z szatanem, który choć będąc upadłym aniołem, istotą bezpłciową, przybierał postać mężczyzny. Wierzono, że kobiety takie, podpisując pakt z diabłem, potrafiły swoją wolą bądź specjalnymi zaklęciami sprowadzać deszcz, błyskawice i gromy, przenosić różne przedmioty na duże odległości, a w czasie nocy wychodzić ze swego ciała i na miotłach, widłach i stołkach lub za pomocą służebnych duszków pod postacią kozłów czy cielaków latać na tzw. sabaty czarownic gdzie lubiły “spędzać całe noce ze swoimi kochankami na zabawie, ucztowaniu tańcach i flirtach oraz innych diabelskich sprośnościach i lubieżnych figlach” (William West, “Simboleography”).
Do swych czarów wiedźmy miały używać najróżniejszych maści, które sporządzane miały być najczęściej z tłuszczu niemowląt, soku selera, wilczej jagody i srebrnika. W podręcznej apteczce znajdowały się również części ciała ropuch, węży, wilków i lisów, a także krew ludzka, sok z cykuty, tojadu i najzwyklejsza sadza. Nie wykształcił się jednak ostateczny obraz wyglądu fizycznego czarownicy. Choć przeważała opinia, że jest to stara “smagana wichrem baba, zgarbiona tak że podbródkiem dotyka kolan, bezzębna, o głęboko osadzonych oczach i złej twarzy” (Samuel Harsnett), nie brakowało również opinii, że czarownice wykorzystując magię potrafiły zachować wieczną młodość, a powabnym ciałem kusiły mężczyzn do grzechu.
Renesansowe stosy
Szał palenia czarownic panował w światłej epoce odrodzenia, czasach wielkich humanistów i myślicieli. Niewielu jednak z nich starczyło na tyle odwagi, aby zaprotestować przeciw niesłusznemu torturowaniu i mordowaniu „w imię wiary chrześcijańskiej” wielu tysięcy kobiet, nie mających nic wspólnego z magią. Poddawano je próbom ognia, wody, rozciąganiu, miażdżeniu, wlewaniu do ust roztopionego żelaza, wycinaniu języka, odrąbywaniu rąk czy nóg, biczowaniu, przypalaniu. Zmuszano je do przyznania się do niepopełnionych czynów, a potem wieszano, palono na stosie bądź topiono, nieliczne zaś skazywano na chłostę i banicję lub kary pieniężne. Zastraszone społeczeństwo bezwolnie poddawało się samonapędzającej machnie, gdzie każdy przez każdego mógł zostać oskarżony o czary.
Dziś postać czarownicy nie jest już uosabiana z czcicielką szatana. Pojawia się na kartach książek fantasy i nie jest już osobą jednoznaczną, czyniącą zło. Czarownica potrafi przeciwstawić się nieczystym siłom i walczyć z potworami, uzdrawia i leczy rany, posiada wiedzę, która może sprzyjać ludziom i ich chronić. Bywa również, że jest niesłychanej urody, jak Yennefer ze słynnej “Sagi o Wiedźminie” pióra Sapkowskiego. Dziś już nikt nie boi się czarownic, a dzieci i młodzież zamiast czuć respekt przed „Baba Jagą” zaczytują się do granic możliwości w “Harrym Potterze”, gdzie również nie brak młodych dam posługujących się magią.
Katarzyna Kakiet