Kino futurystyczne bez tajemnic

Ostatnia aktualizacja: 21.02.2014 12:00
Na ekrany polskich kin trafił już film Spike'a Jonze "Ona". Posłużył on za punkt wyjścia do dyskusji na temat obrazów futurystycznych. - Produkcje science-fiction to diagnoza współczesności w kostiumie futurystycznym - mówi krytyk filmowy Kuba Mikurda.
Audio
  • Błażej Hrapkowicz i Kuba Mikurda rozmawiają na temat kina futurystycznego (Czwórka/Na cztery ręce)
Kadr z filmu Ona
Kadr z filmu "Ona"Foto: mat. pras./ UIP

Dla milionów osób na całym świecie kluczem do rozmów o kinie futurystycznym jest kultowa trylogia Roberta Zemeckisa "Powrót do przyszłości". Filmy te były w pewnym stopniu projekcją przyszłości, do której często się odnoszono i która stała się poniekąd symbolem popkultury.

- Ten obraz, jak i kilka innych, na pewno może nam sporo powiedzieć o tendencji w wyobrażaniu sobie przyszłości. Ona jest w tych filmach na ogół bardzo mocno osadzona - opowiada Kuba Mikurda, krytyk filmowy. - W "Powrocie do przyszłości", w reżyserii Roberta Zemeckisa, wątek dominacji japońskiej, jest dla nas zupełnie niedostrzegalny. Tymczasem w latach 80., czego dowodem książka, a potem film "Wschodzące słońce", była duża obawa przed Japonią, przed jej rosnącą potęgą gospodarczą. Pewien rodzaj lęku, którego nie można było wypowiedzieć wprost, został zarysowany wyraźnymi symbolami.

W rozmowie o kinie futurystycznym nie sposób nie poruszyć polskiego wątku. Niestety, jest on mocno ubogi. - Nie mamy tradycji kina science-fiction, ale jest chlubny wyjątek w postaci Piotra Szulkina. Jego filmy z lat 80. były absolutnie modelowym przykładem tego, o czym mówiliśmy wcześniej - diagnozy współczesności w kostiumie futurystycznym - zaznacza gość Czwórki.

Jak zauważył prowadzący "Na cztery ręce" krytyk filmowy Błażej Hrapkowicz, filmy science-fiction są w pewnym stopniu anachroniczne: - Z jednej strony jesteśmy w przyszłości, wybiegamy hen do przodu, ale tak naprawdę nic się nie zmienia, bo te obrazy utrwalają wzorce z przeszłości. Próbują nadać im tym samym rys ponadczasowości.

Zgodził się z nim Kuba Mikurda, dokładając garść kolejnych spostrzeżeń. - Jaki jest podstawowy przekaz filmu futurystycznego? Pokazanie tego, co będzie za jakiś czas, z sugestią, że jeżeli coś już funkcjonuje, to jest trwałe - przyznaje ekspert. - Jest to choćby wątek rodziny. Przypomnijmy sobie popularną kreskówkę "Jetsonowie". Ona tak naprawdę pokazuje właśnie typowy w latach 50. i 60. w Ameryce model rodziny, przeniesiony kilkaset lat do przodu. To jest utrwalenie pewnego wzoru.

Oczywiście większość przepowiedni, które przekazywały filmy futurystyczne, nigdy się nie sprawdziła. Są jednak wyjątki. Jednym z nich jest obraz "Raport mniejszości" Stevena Spielberga na bazie powieści Philipa K. Dicka. - Całkiem sporo gadżetów, rozwiązań, czy też dość niepokojących sytuacji niestety ma miejsce. W tym filmie człowiek nie może się już przed nikim i niczym ukryć, jest obserwowany, sprowadzony trochę do roli awatara. Sytuacja z "Raportu mniejszości", gdzie w serwerowni zgromadzone są absolutnie wszystkie dane na nasz temat, jest dziś smutnym faktem - zamknął dyskusję o kinie futurystycznym Kuba Mikurda.

Filmowe wydania "Na cztery ręce" co czwartek od 23.00. Zapraszamy!

(ac/kd)

Czytaj także

Allan Starski: komputer nie zastąpi talentu scenografa

Ostatnia aktualizacja: 06.12.2013 14:00
Dobry scenograf musi być kreatywnym twórcą i sprawnym rzemieślnikiem, bo to on musi przełożyć na język filmu wizję reżysera i operatora - twierdzi Allan Starski. Laureat Oscara i współpracownik wybitnych filmowców wydał właśnie książkę "Scenografia".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dla fanów SF 2014 rok zapowiada się bogato

Ostatnia aktualizacja: 02.01.2014 14:10
- W tym roku możemy się spodziewać wielu bardzo ciekawych produkcji, ale w sporej części będą to kontynuacje doskonale znanych nam już serii - zapowiada w Czwórce specjalista od kina SF i post-apo Kamil Jasieński.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Przyczajony tygrys, ukryty smok" - efektownie bez efektów

Ostatnia aktualizacja: 20.02.2014 11:30
Filmy azjatyckie przyzwyczaiły nas do latających wojowników wymachujących mieczami. Dziś tego typu efekty robi się bez problemu, ale jeszcze 14 lat temu, kosztowały bardzo dużo i łatwiej było podczepić aktorów na linach.
rozwiń zwiń