Polscy laureaci Literackiej Nagrody Nobla są dobrze znani – Szymborska, Miłosz, Reymont i Sienkiewicz. Lecha Wałęsy i Marii Curie – Skłodowskiej też nie trzeba nikomu przedstawiać. Gdzieś jednak w polskiej kulturze i nauce zagubiło się jeszcze jedno ważne nazwisko, nazwisko osoby, która była i wybitnym fizykiem i laureatem Pokojowej Nagrody Nobla.
Józef Rotblat, źr. Wikipedia.
Józef Rotblat urodził się w 1908 roku w Warszawie (niektóre źródła podają jako miejsce jego urodzenia Łódź), zmarł w Londynie 31 sierpnia 2005 roku w wieku 96 lat. W 1995 roku, wraz z organizacją Pugwash, został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Z wykształcenia był fizykiem jądrowym, swoją działalność naukową poświęcił badaniom praktycznego zastosowania izotopów promieniotwórczych i promieniowania jądrowego w radiobiologii i medycynie.
Rotblat dorastał podczas I Wojny Światowej, która zniszczyła dobrze prosperujący interes rodzinny; by spełnić swoje marzenie zostania fizykiem pracował za dnia jako elektryk i uczył się nocami. Rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim i w 1932 roku otrzymał tytuł magistra fizyki. Podjął pracę w Instytucie Radowym i pracowni radiologicznej Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. W 1938 roku obronił na UW doktorat. Przepustką do „wielkiego świata” był dla Rotblata wyjazd w 1939 roku na stypendium do Liverpoolu. Uczynił to niemal w przededniu wybuchu II Wojny Światowej. W Wielkiej Brytanii podjął pracę u boku Jamesa Chadwicka – słynnego fizyka jądrowego, odkrywcy neutronu.
Jeszcze przed II Wojną Światową udało się naukowcom niemieckim dokonać rozszczepienia jąder uranu. Wtedy świat naukowy potraktował to osiągniecie jako ważne odkrycie naukowe, jednak zaraz po wybuchu wojny na świat padł strach – co jeśli Niemcy będą chcieli przekuć to odkrycie w nową straszliwą broń? Na fali tych obaw powołany został do życia projekt nazwany później „Projektem Manhattan”. Do Los Alamos w USA przyjechał także Józef Rotblat, mający już wtedy opinię zdolnego fizyka jądrowego. Gdy wojna w Europie chyliła się ku końcowi i okazało się, że naukowcy III Rzeszy nie wyprodukowali jednak broni jądrowej Rotblat zaczął rozważać opuszczenie Los Alamos i porzucenie prac nad bombą.
Po upływie kilku miesięcy stało się dla Rotblata jasne, że to, co robi wraz z innymi fizykami w laboratoriach tajnego kompleksu na pustyni w stanie Nowy Meksyk wcale nie służy wygraniu wojny. Owszem – na Pacyfiku dalej trwały walki i nie zapowiadało się, by Japonia miała szybko skapitulować, nie było jednak z jej strony zagrożenia nuklearnego. Wyprodukowanie bomby jądrowej miało więc zapewnić Stanom Zjednoczonym dominację militarną nad ZSRR. Z tego powodu Rotblat zdecydował się na opuszczenie „Projektu Manhattan”. Powrócił do Wielkiej Brytanii, by pracować w Londynie w szpitalu św. Bartłomieja. Kontynuował tym samym swoje przedwojenne prace nad zastosowaniem odkryć fizyki jądrowej w medycynie. Dowiedział się także, że jego żona, która z powodu choroby została w Polsce w 1939 roku, zmarła w getcie w Warszawie, najprawdopodobniej zamordowana przez nazistów.
W 1955 roku był jednym z małej grupki fizyków, którzy podpisali słynny manifest Russela – Einsteina, wzywający to zaprzestania produkcji broni jądrowej. Manifest ten wzbudził wiele dyskusji nie tylko w USA ale i na całym świecie. Kłócił się on jednak z ówczesną doktryną polityczno-militarną; władze cywilne i wojskowe Stanów Zjednoczonych uważały wtedy, że rozbudowa arsenału jądrowego jest jedyną możliwą przeciwwagą dla sowieckiej przewagi liczebnej w ewentualnym konflikcie. W 1957 roku wraz z Bertandem Russelem, filozofem brytyjskim i współautorem manifestu z '55 roku, zorganizował pierwszą Konferencję w Sprawach Nauki i Świata (Pugwash Conference on Science and World Affairs). Konferencja ta dała początek międzynarodowemu ruchowi pacyfistycznemu Pugwash, który zaczął skupiać przedstawicieli różnych dziedzin nauki z obu stron „żelaznej kurtyny” – fizyków, chemików, inżynierów, filozofów... Józef Rotblat został pierwszym Sekretarzem Generalnym nowopowstałej organizacji. Otto Frish, odkrywca zjawiska rozszczepienia jąder promieniotwórczych i współpracownik Rotblata z Los Alamos napisał o nim w swojej autobiorgafii: „Zrobił dla pokoju więcej niż ktokolwiek, kogo znam”. Działalność Pugwash koncentrowała się wokół zaprzestania produkcji i testowania bomb jądrowych i wodorowych. Szerzej jednak patrząc ruch ten miał za cel uświadomienie naukowcom i politykom, że nauka powinna służyć pokojowym celom. Organizowane regularnie konferencje dotyczyły etyki nauki oraz ponoszenia odpowiedzialności przez naukowców za to, co jest wynikiem ich badań i do czego może być to użyte - „(...) indywidualna odpowiedzialność jest pierwszym krokiem na drodze do pokoju” jak można przeczytać w „ślubowaniu Pugwash”
Prawie 40 lat po pierwszej konferencji Pugwash i 50 po pierwszym użyciu broni jądrowej, w 1995 roku działalność Rotblata i założonej przez niego organizacji uhonorowana została Pokojową Nagrodą Nobla. W roku 2005, 50 lat po opublikowaniu Manifestu Russela-Einsteina Józef Rotblat zmarł.
Dziwić może mała wiedza o tym uczonym w jego rodzinnym kraju – mimo tego, że w 1946 roku otrzymał paszport brytyjski, Rotblat do końca życia świetnie mówił po polsku i podkreślał, że jest Polakiem, protestował także przeciwko pisaniu jego imienia jako „Joseph”. Podobnie jak Maria Curie-Skłodowska (obywatelka Francji w momencie otrzymywania Nagrody Nobla) powinien być zaliczany w poczet polskich noblistów – niestety, mało które opracowanie wymienia go razem z innymi bardziej znanymi polskimi laureatami.
Dziś, w dobie zagrożenia terroryzmem, kiedy wiele państw dąży do wyprodukowania broni jądrowej a jedna tylko łódź podwodna Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Rosji jest zdolna do dokonania zniszczeń na niebywałą skalę dobrze jest wspomnieć 50 lat walki Józefa Rotblata. Walki o to, by nie dopuścić do wojny z wykorzystaniem broni, która mogłaby zmieść z powierzchni Ziemi nie tylko pojedyncze miasta ale cała ludzkość wraz z wszystkimi znanymi nam formami życia.
„Nie wiem jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na maczugi” - powiedział kiedyś Albert Einstein. Wypada przypomnieć, że nauka i technika mają służyć pokojowi na świecie a nie zabijaniu i niszczeniu naszej planety.
Marcin Perzanowski