Kiedy pod koniec lat 90. XX wieku badano w stanowisko Herxheim w Nadrenii-Palatynacie (środkowo zachodnie Niemcy), nic nie zapowiadało sensacji. Odkryto tam osadę ludzi kultury ceramiki wstęgowej rytej, pierwszej kultury neolitycznej w tej części Europy.
Kultura ceramiki wstęgowej rytej, w skrócie KCWR, pojawiła się na Niżu Europejskim około 5500 lat p.n.e., czyli ponad 7000 lat temu. Byli to pierwsi rolnicy, wytwarzający charakterystyczną grubościenną ceramikę zdobioną rytymi liniami (wstęgami). Zamieszkiwali oni na ogół tzw. długie domy, obszerne jak na owe czasy budowle, w których pomieścić mogła się większa ilość osób, wchodzących w skład poszerzonej rodziny. W Polsce stanowiska tej osady występują m.in. na ziemi krakowskiej, pyrzyckiej czy w okolicach Raciborza.
W Herxheim archeolodzy odsłonili pozostałości 12 typowych dla KCWR chat, datowanych na około 7 tysięcy lat. Badania wykazały – nic nadzwyczajnego - że mieszkańcy tych chat uprawiali pszenicę i jęczmień, a także hodowali świnie i owce, dokładnie tak samo, jak ich pobratymcy z naszych ziem. Nic zatem nie zapowiadało sensacji, gdyby zainteresowania naukowców nie wzbudziły pogruchotane kości ludzkie, odkryte w rowach koło neolitycznej wioski.
Dwie linie prostych rowów, które biegły obok chat, nie były fortyfikacjami, ponieważ nie były ciągłe. Co więcej, odkryto w nich tysiące ludzkich kości, należących do około 1000 osób. Szczątki te, jak się okazało, noszą ślady nacinania, skrobania, łamania i miażdżenia. Antropolodzy nie mają większych wątpliwości, że ciała zmarłych krojono, rozdzielano i zdzierano z nich całe mięso, a z kości starano się wydobyć szpik. Że nie gardzono mózgiem, świadczą otwarte czaszki. Kto mógł tak potraktować swoich bliźnich? Tylko kanibale.
Datowanie makabrycznych pozostałości ułatwiła znaleziona w rowach ceramika, a także połamane kamienne topory i biżuteria z muszelek. Wraz z ludźmi zakopano tam szczątki psów – ich łapy i szczęki.
Odkrycie tragicznego pochodzenia kości zawdzięczamy Bruno Boulestinowi, antropologowi z Uniwersytetu Bordeaux we Francji. W 2008 roku przebadał on szczątki z jednego z rowów i ustalił, że około 2000 wydobytych z niego kości należało do zaledwie kilku osób. Skąd zatem wynik 1000 osób, jakie mają spoczywać w Herxheim? Wziął się on z prostego mnożenia próbki Boulestina przez powierzchnię wszystkich rowów. To zaś czyni rowy z Herxheim największym prehistorycznym masowym grobem i największym świadectwem zorganizowanego neolitycznego ludożerstwa. W prehistorii kanibalizm nie był zjawiskiem odosobnionym, ale na żadnym stanowisku nie przybrał on takiej skali.
Co bardziej szokujące, datowania szczątków wskazuje, że pochodzą z okresu nie więcej niż 50 lat. Tu jednak pojawia się problem: skąd w osadzie, w której żyło kilkadziesiąt osób, znalazło się tyle ofiar w tak krótkim czasie? Mało prawdopodobne wydaje się, aby zamordowani byli pozbawiani życia dla pożywienia. Także hipoteza o braniu jeńców wydaje się nieuzasadniona, trudno bowiem podejrzewać rolników o tak wielkie zdolności wojenne, aby kilkudziesięciu mężczyzn pojmało tysiąc jeńców.
Najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz kultowy: zdaniem naukowców, do prehistorycznego Herxheim przybywali mieszkańcy z innych wiosek, aby złożyć ofiarę z ludzi. - Mogło to mieć związek z kryzysem tej kultury; kryzysem, który ostatecznie doprowadził do zniknięcia KCWR. Może próbowali powstrzymać schyłek swojej kultury jakimiś ceremoniami, których częścią był kanibalizm – zastanawia się archeolog Andrea Zeeb-Lanz.
(ew)
Na podstawie Guardian Weekly.