W krystalicznej wodzie pobłyskują różnej wielkości kamienie, w wartkim nurcie przesypują się drobinki piasku, falują intensywnie zielone trawy. Czysta i dobrowolnie płynąca woda w pobliżu drzewa i kamienia, jest znakiem sakralności, wyznacza centrum przestrzeni. Jest stale bezkształtna, nie ulega destrukcyjnemu wpływowi czasu.
Żywa woda.
Kiedyś zapytałem taty, jakie pierwsze dźwięki pamięta z dzieciństwa. Nabieranie wody za studni – odpowiedział – codziennie rano i wieczorem, głębokiej studni na dwa wiadra. Brzęk wiader, pustego i pełnego, plusk wody z głębi, grzechotanie łańcuchów, terkotanie, skrzypienie i popiskiwanie kołowrotu, przelewanie, pokrzykiwania, bo studnia była przed domem od strony drogi, a tam często ktoś z sąsiadów w zasięgu wzroku i głośnej rozmowy, albo przechodzień, albo jadący furmanką. Tak było we wsi dziadka, a we wsi babci niżej położonej, nad górną Bystrzycą i spiętrzonym na niej stawem, chodziło się z nosidłami po wodę do stoku. Tam usłyszałem pierwszy raz to słowo.
W nie tak dalekim od tych wsi mieście też jest stok, a właściwie Stoki, ważne miejsce, duże źródlisko, niecały kilometr od tamtejszego sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Stoki spełniają istotną funkcję w życiu gospodarczym miasteczka i jego mieszkańców. Stąd czerpie wodę pobliski browar, tu jeszcze niedawno przychodziły kobiety prać, tu się myto nawet i stąd brano wodę do domów, do mycia, ale także dla celów obrzędowych oraz magicznych:
- A to tam praczki prały, a Wielki Piątek to już nie prały, bo mówiły, że Pan Jezus nogi umywał sobie tam, to szło się po wodę i brało się pięć kamyczki do wody.
- A te kamyczki do tego dzbanka się wrzucało?
- Do dzbanka, pięć, bo Pan Jezus miał pięć ran. Oczy się przemywało, żeby zdrowe były.
Stoki.
Wody obmywają z grzechów, rytualne obmycie ma na celu powrót do pozaczasowego momentu stworzenia świata, narodziny „nowego człowieka”. Źródło z wodą – prima materia, z której mocą słowa-ducha Bóg Ojciec stworzył świat – wytryskuje z łona ziemi, symbolizuje Matkę Bożą, z której wychodzi Chrystus, woda życia. Remek Mazur-Hanaj
Dzisiaj Stoki wyglądają nieco inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Usunięto ławeczki do prania, na cokole umieszczono figurę Chrystusa Króla, która góruje nad lustrem źródliska. Przy wejściu na Stoki znajduje się kamienna grota z drewnianą płaskorzeźbą, przedstawiającą scenę owijania zdjętego z krzyża Chrystusa w syndon. To niezwykłe miejsce związane jest z tajemnicą życia, śmierci, a za sprawą chrześcijaństwa także zmartwychwstania. Jest to zresztą zgodne z ludową tradycją i z pierwotną sakralnością, która przypisuje wodzie wszelką potencjalność oraz wiąże ze śmiercią, ale także odrodzeniem. Żywa woda, znajdująca się najczęściej we wnętrzu góry, wchodzi w opozycję z kamieniem na zasadzie życie: śmierć (Jerzy Bartmiński). Wody obmywają z grzechów, rytualne obmycie ma na celu powrót do pozaczasowego momentu (in illo tempore) stworzenia świata, narodziny „nowego człowieka” (Mircea Eliade). Źródło z wodą – prima materia, z której mocą słowa-ducha Bóg Ojciec stworzył świat – wytryskuje z łona ziemi, symbolizuje Matkę Bożą, z której wychodzi Chrystus – woda życia (Manfred Lurker).
Ale za Rudolfem Otto czy Rogerem Caillois warto jednocześnie powtórzyć, że sacrum czy też numinosum jest potencjalnością pozamoralną. Wszelka siła je wcielająca ma tendencje do rozszczepiania się: jej pierwotna wieloznaczność rozkłada się na pierwiastki antagonistyczne i dopełniające się, w stosunku do których człowiek żywi odpowiednio uczucia poważania i odrazy, pożądania i trwogi. Szczególnie wydaje się to dotyczyć hierofanii akwatycznych, bo woda dezintegruje, niweczy formy. Nic dziwnego więc, że na Stokach można było także spotkać diabła.
- Jeszcze mój ojciec opowiadał, mojego ojca rodzice były bogate podobnież, wszędzie ich na wesela prosiły, (...) i rozumiesz, tak idą późno w nocy, o tu koło browaru [przy Stokach, przyp. aut.] był rakarz i tam pełno tych kości było i tak se śpiewają, naraz wyszedł któś i mówi: Co tak idziecie i śpiewacie jak bydło. Mówi: Może wam ciemno jest, to wam poświècę. I dał im świèce i ony idą z tą świèco, przychodzą do domu, a to kopyto końskie było.
Podczas swojej „wizji lokalnej” Stoków, kiedy już dokładnie obejrzałem źródlisko, z wrodzonej ciekawości swoje kroki skierowałem na szczyt skarpy. Ścieżka tam wiodąca zaczyna się z tyłu kamiennej kalwaryjskiej kapliczki, a kończy po dziesięciu metrach na szczycie, przy częściowo betonowym, miejscami łatanym czym się da, ogrodzeniu, za którym widać tyły browaru, jakąś amorficzną przestrzeń, jakby nieużywane dawno zaplecze, magazyn z pootwieranymi, pordzewiałymi drzwiami. Tylna ściana tego magazynu jako ślepy mur z białej cegły wychodzi na Stoki. Teren wzdłuż muru, za którym skarpa stromo opada ku źródłom, na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie dobrze ukrytego „baru po chmurką”, szybko jednak okazało się, że jest to coś więcej.
Ksywka antypersony
Gdyby ubrać się w szaty antropologa Victora Turnera, można by zaryzykować stwierdzenie, że Stoki również są miejscem o cechach tymczasowej czy sytuacyjnej communitas. To tworząca się w okresie liminalnym, a więc w czasie stanu przejścia, zawieszenia, zmiany statusu czy pozycji społecznej, swego rodzaju antystruktura społeczna. Remek Mazur-Hanaj
Szyldem tego miejsca jest duże graffiti z powszechnie znanym akronimem HWDP wulgarnego wyrażenia „ch...j w d....ę policji” lub w prześmiewczej formie „chwała wam, dzielni policjanci”. Cały biały mur pokryty jest różnego rodzaju wpisami, zwykle datami, inicjałami, imionami lub ksywkami. Mur wpisów zaczyna się i kończy wyobrażeniem fallusa. Otóż w tym miejscu od lat zbierają się kolejne roczniki młodzieży w wieku z grubsza ponadgimnazjalnym na wagarach, by napić się piwa, wina, bez skrępowania pogadać czy po prostu pobyć ze sobą bez obecności dorosłych, co w domu, w szkole, w Centrum Kultury czy w ścisłej przestrzeni miejskiej jest praktycznie niemożliwe, albo możliwe tylko wyjątkowo. Świadczą o tym wpisy: „Tu była na wagarach Maryśka”, „Się zaj...łyśmy”, „Karola=*”.
Wiek 13-18 lat to czas wchodzenia w dorosłość, czas pomiędzy dzieciństwem a życiem dojrzałym i samodzielnym w sztywnych ramach społecznych. Dziś zwłaszcza górna granica tego okresu jest płynna (w społecznościach tradycyjnych zamknięciem tego etapu było małżeństwo). Gdyby ubrać się w szaty antropologa Victora Turnera, można by zaryzykować stwierdzenie, że Stoki również są miejscem o cechach tymczasowej czy sytuacyjnej communitas. To tworząca się w okresie liminalnym, a więc w czasie stanu przejścia, zawieszenia, zmiany statusu czy pozycji społecznej, swego rodzaju antystruktura społeczna. Trudno o hasło bardziej lapidarnie i totalnie kwestionujące porządek społeczny niż HWDP. Podstawowym punktem odniesienia dla uczestnika communitas jest grupa, w tym przypadku rówieśnicza. Granice tego świata wyznacza piktogram fallusa. Przeżycie grupowe dokonuje się na niższym poziomie świadomości niż indywidualne, tworzy się wtedy czasem „pewnego rodzaju dusza zwierzęca” jak pisał Jung. Redukcja „w dół” do sfery emocji związanych z seksem jest aspołeczna, dobrze wpisuje się w tę antystrukturę. Człowiek zawsze miał tendencje do tworzenia grup, które umożliwiały kolektywne przeżycie przemiany, często przybierającej formę oszołomienia.
Nazwa napoju oszałamiającego.
Sądząc z wpisów na murze oraz z rozmów, które przeprowadziłem, górka na Stokach jest miejscem dość egalitarnym (braterstwo to jeden z wyznaczników communitas), odwiedza je bardzo różna młodzież, w tym kibice, punkowcy, ci zbuntowani i kontestatorzy, ale też zwyczajni i niczym niewyróżniający się jej przedstawiciele, także przyszli inteligenci. Na murze można przeczytać inskrypcję miejscowego liceum ogólnokształcącego czy napis „Kult is the best”. Znalazło się też miejsce na przekaz, odwołujący się do podstawowego chrześcijańskiego imperatywu – miłości, tak ważnego dla nastolatków. Zawiera piktogram ryby, z wpisanym weń krzyżem i hasłem, które w tym miejscu brzmi szczególnie donośnie: „Płyń pod prąd”, a więc do źródeł!
Co znamienne, na wpisy mówiące o uczuciach, na wyznania miłości, przeznaczone są rosnące blisko muru drzewa, to na nich ryte nożem są serca i imiona ukochanych. Te najbardziej oczywiste formuły, będące świadectwem obecności w szczególnych miejscach czyli proste „byłe/am tu” możemy przeczytać na murze. Natomiast na słowo „kocham”, wyrażające sens obecności człowieka na ziemi, najbardziej odpowiednie są drzewa, „tablice żywe”.
A nad stokiem moje woły nad stokiem, bodaj bym miał kochaneckę pod bokiem.
Nie pójdę, nie pójdę po wodę do stoku, bo tam są parobki, dostanę uroku.
Stoku pilnuje zamieniony w gada kawaler. Dziewczyna w końcu mu ślubuje może dlatego, że woda czyni urodziwym i przydaje mocy magicznych, czy też dlatego, że pragnie przynieść wody życia chorej matce. Pozostaje jej wierzyć, że gad zamieni się w pięknego młodzieńca.
Tekst i zdjęcia Remek Hanaj
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.