W 1930 roku Piłsudski zaczął poważnie odczuwać skutki niezdrowego trybu życia. Stres, nałogowe palenie papierosów, picie stanowczo za mocnej herbaty, praca do późnych godzin nocnych i brak snu – wszystkie te wykroczenia przeciwko własnemu organizmowi dały o sobie znać. Remedium na coraz gorszy stan Komendanta miał być wypoczynek w sprzyjającym klimacie. Marszałek podobno wahał się między Maderą i Egiptem. Do wyspy przekonały go podobno córki, na których intuicję postanowił się zdać.
Józef Piłsudski - zobacz serwis specjalny
Jak Marszałek szablę zgubił
Podróż do Lizbony, skąd Marszałek miał odpłynąć, rozpoczęła się 15 grudnia 1930 roku. Piłsudski wyruszył z warszawskiego Dworca Głównego pociągiem w specjalnej prywatnej salonce. Przesiadł się dopiero w Hiszpanii, gdzie obowiązywał wówczas inny rozstaw torów. Z tą przesiadką łączy się anegdota o zagubionej szabli Komendanta.
O zaginięciu broni Piłsudski uświadomił sobie w Lizbonie. Powitanie Marszałka w mieście miało mieć charakter oficjalny, więc i "Ziuka" obowiązywał mundur galowy. Gdy Komendant się przebierał, okazało się, że nikt nie wie, gdzie podziała się jego szabla. Sprawę podchwyciła prasa portugalska, a za nią także tytuły światowe. Dziennikarze ubarwili znacząco historię: wysadzana drogocennymi kamieniami szabla miała paść ofiarą kradzieży.
Tak naprawdę szabla była zwykła, bez ozdób, a do rabunku nie doszło. Broń po prostu została w salonce - po prostu zapomniano o niej podczas przenoszenia rzeczy Marszałka.
Anioł stróż Piłsudskiego
Piłsudski wyruszył z Lizbony na Maderę statkiem handlowo-pasażerskim "Angola". Zamieszkał w willi na obrzeżach miasta Funchal, stolicy wyspy. W ślad za Marszałkiem, na Maderze wylądował też Mieczysław Lepecki. Młody, zaledwie trzydziestotrzyletni kapitan znał wyspę doskonale: był tu już trzy razy. Oficer mógł się zresztą pochwalić całym atlasem egzotycznych miejsc, które zdążył zwiedzić do czasu podróży z Komendantem. Lepecki udał się na wyspę z polecenia Józefa Becka, wówczas szefa gabinetu ministra spraw wojskowych. Początkowo, zgodnie z instrukcjami, pilnował bezpieczeństwa Marszałka z oddali – Piłsudski, niechętny dodatkowej ochronie, nie wiedział o jego misji.
Mieczysław Lepecki – podróżnik i wierny adiutant Marszałka
"Z Polską utrzymywałem ożywioną korespondencję i w ten sposób uspokajałem niepokój osób najbliższych Marszałkowi, obawiających się zarówno o stan Jego zdrowia, jak i bezpieczeństwo" wspominał. Przez kilka tygodni – w styczniu i lutym 1931 roku – towarzyszył mu jeszcze jeden oficer mjr Julian Grudziński.
Lepecki został wprowadzony do willi, w której rezydował Marszałek, dopiero w lutym. Został przedstawiony Piłsudskiemu przez jego adiutanta, doktora Marcina Woyczyńskiego. Dzięki misji Lepeckiego dysponujemy dziś barwną relacją o pobycie Piłsudskiego na wyspie, a także – bo oficer-podróżnik sam pełnił później funkcję adiutanta Marszałka – również ostatnich latach życia Komendanta.
Sielanka na Maderze
Jak spędzał czas Piłsudski podczas wyjazdu? Mieczysław Lepecki relacjonował jego dzienną rutynę w ten sposób: "Dzień Marszałka Piłsudskiego rozpoczynał się na Maderze wcześnie. Już o godzinie 8 rano opuszczał łóżko, zjadał śniadanie, i o ile pogoda pozwalała, udawał się do ogrodu. Tutaj odbywał najpierw długą przechadzkę".
Po spacerze Piłsudski brał się do lektury dzieł o tematyce wojennej. Drugie śniadanie - bułeczki lub ciasto popijane herbatą - spożywał o 11.
"Czas między 14 a 15, o której Marszałek miał zwyczaj jadać obiad, wykorzystywał podobnie jak godziny ranne na czytanie dzieł wojskowych, a niekiedy na robienie notatek, lub pisaniu pracy, którą wydał później pt. »Poprawki historyczne«. (…) Marszałek spożywał zwykle obiad szybko i udawał się do swego pokoju" pisał oficer.
Po obiedzie Piłsudski oddawał się błogiemu nieróbstwu, wypoczywając w ogrodzie. "Zwykle już po godzinie Marszałek zaczynał nudzić się bezczynnością i poczynał oglądać się za swoimi książkami i notatkami. Czasem tylko, gdy piękna pogoda aż »łapała za serce« odkładał pracę na później i spacerował po ogrodzie, stając często w zadumie na miejscu, skąd roztaczał się niezrównany widok na bezmierny ocean" dodawał Lepecki.
Piłsudski podczas wypoczynku na Maderze. Fot.: NAC
"Wichrem" do Gdyni
Spokój Marszałkowi mąciła korespondencja z Warszawy. Listy i depesze napływały do Funchalu nieprzerwanym strumieniem. W połowie marca willę, w której wypoczywał Piłsudski zasypała sterta kart pocztowych. Nadawcami byli rodacy, którzy za pośrednictwem pocztówek składali "Ziukowi" życzenia imieninowe.
Korespondencja ta powróciła z Piłsudskim do Polski. Żeby załadować ją na pokład okrętu, którym Marszałek odbywał drogę powrotną, potrzebny był samochód ciężarowy. Pomysł powrotu do kraju flagowym okrętem polskiej floty, kontrtorpedowcem ORP "Wicher", wyszedł od samego Marszałka. Komendant czuł się zawsze przede wszystkim wojskowym i podróż na pokładzie niszczyciela – mimo braku wygód – odpowiadała mu najbardziej. Okręt zawinął do gdyńskiego portu 29 marca 1931 roku.
Tadeusz Morgenstern-Podjazd - kapitan ORP "Wicher"
Atrakcyjna pani doktor
Poza oficerami Marszałkowi na Maderze towarzyszyła jeszcze jedna osoba. Była nią młodsza od Piłsudskiego o prawie 30 lat lekarka Eugenia Lewicka. "Była blondynką o ładnych, błękitnych oczach. Była niedużego wzrostu i miała zgrabną figurę. Odznaczała się przy tym wyjątkowym urokiem i wdziękiem. Miała bardzo przyjemny timbre głosu i szczególną naturalną i subtelną delikatność w obcowaniu z ludźmi" opisywał ją przedwojenny finansista i lew salonowy Antoni Jaroszewicz.
Piłsudski poznał Lewicką podczas pobytu z rodziną w Druskiennikach w 1924 roku. Później do Druskiennik jeździł już sam... W 1927 roku sprowadził lekarkę do Warszawy i specjalnie dla niej powołał Państwową Radę Naukową Wychowania Fizycznego. Na Maderze sześćdziesięciotrzyletni Piłsudski i trzydziestoczteroletnia Lewicka zamieszkali pod jednym dachem, w willi Quinta Bettencourt. Marszałek chętnie dawał się fotografować w towarzystwie uroczej lekarki.
Marszałek Józef Piłsudski w towarzystwie dr. płk. Marcina Woyczyńskiego (2. z prawej) i dr. Eugenii Lewickiej zwiedza okolice Funchal. Fot.: NAC
Tragiczny finał romansu
Sielanka nie trwała jednak długo. Eugenia Lewicka powróciła z Madery miesiąc przed powrotem Piłsudskiego. Wyjazd wyznaczał definitywny koniec ich romansu. Jaki był tego powód? Nie wiadomo. Hipotezy są różne. Być może Piłsudski już wówczas zaczął darzyć uczuciem kolejną, jeszcze młodszą kobietę - Jadwigę Burhardt (to, czy faktycznie mieli romans do dziś jest przedmiotem sporów historyków). A może to Lewicka oczekiwała od Marszałka rozwodu z żoną? Najbardziej sensacyjna wydaje się hipoteza, że Lewicką podejrzewano o kontakty z sowieckim wywiadem (kobieta przyjechała do Polski z ZSRR dopiero w 1923 roku), a Lepecki został wysłany przez Becka na Maderę właśnie po to, żeby szpiegować lekarkę. Tego prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Bohaterowie tej historii zabrali rozwiązanie zagadki wyjazdu Lewickiego ze sobą do grobu.
Niebawem po powrocie z Madery wizytę lekarce złożyła Aleksandra Piłsudska. Nie wiadomo, w jakiej atmosferze przebiegało spotkanie. Pewne jest, że Marszałek nie utrzymywał już kontaktu z Lewicką. 27 czerwca 1931 roku Lewicką znaleziono nieprzytomną w gmachu Urzędu Wychowania Fizycznego. Zmarła, nie odzyskawszy przytomności, po dwóch dniach w szpitalu. Przyczyną śmierci było zatrucie środkami chemicznymi nieznanego pochodzenia. Czy panna Lewicka popełniła samobójstwo? Czy padła ofiarą zamachu kogoś z otoczenia Marszałka, czy może zginęła jako ofiara wojny wywiadów? Tego nie wiemy. Pewne jest, że stroniący od uroczystości religijnych Piłsudski (nie był nawet na pogrzebie pierwszej żony), pojawił się na nabożeństwie żałobnym za duszę Eugenii Lewickiej.
Bartłomiej Makowski
Podczas pisania artykułu korzystałem z:
Mieczysław Lepecki, "Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego", PWN, 1988;
Sławomir Koper, "Życie prywatne elit II Rzeczpospolitej", Bellona, 2011.